Po co były PiS państwowe spółki? L. Balcerowicz mówi o wyzwaniach dla nowego rządu
Przez osiem ostatnich lat rząd PiS upaństwawiał gospodarkę pod hasłem "repolonizacji". Autor reform, które zapoczątkowały polską transformację Leszek Balcerowicz stawia pytanie - w jakim celu? Czy była to próba zmiany ustroju?
- Własność prywatna w gospodarce to zasadnicza kwestia ustrojowa (...) W ciągu ostatnich ośmiu lat nastąpiło cofniecie się ustrojowe poprzez odejście od rządów prawa, zagarnięcie mediów i nacjonalizację - mówił na konferencji prasowej Leszek Balcerowicz.
Przyjrzyjmy się tej ostatniej, czyli nacjonalizacji. Powiedzmy jednak najpierw, do czego służy polskim politykom własność państwowa. Bądźmy przy tym rel - rząd PiS nie był pierwszym, który potraktował ją jako okazję do rozdawania beneficjów i nagradzania wiernych towarzyszy. W Polsce od lat kształtował się ustrój, który można byłoby określić jako "polityczny feudalizm". Partyjni baronowie (określenie to powstało już za rządów SLD) rozdawali w państwowej części gospodarki beneficja swoim wasalom, a ci - kolejnym. Dzięki temu "na państwowym" powstawały "miękkie" i nieprzejrzyste struktury prywatnych interesów i zależności. Przypominały feudalne drabiny poddaństwa.
Co pewien czas pojawiały się próby nałożenia na spółki Skarbu Państwa przynajmniej pewnych elementów ładu korporacyjnego. Z dużą dozą naiwności mówiono: skoro spółki będą notowane na giełdzie, będą musiały przestrzegać zasad, kadry menedżerskie powinny być kompetentne, sprawozdawczość - przejrzysta, będzie audyt... Aż nadeszły rządy PiS.
Analitycy FOR utworzyli indeks państwowych spółek notowanych na warszawskiej giełdzie. Przez osiem lat rządów PiS wzrósł on zaledwie o 9 proc. przy skumulowanej inflacji w tym okresie 46 proc., czyli realnie państwo jako właściciel roztrwoniło ponad jedną czwartą swojego majątku. Indeksy, w których skład wchodzą spółki prywatne, sWIG80 i mWIG40 wzrosły w tym okresie odpowiednio o 102,4 proc. i 70,7 proc. (realnie o 38,1 proc. i 16,5 proc.).
Rządy PiS doprowadziły zjawisko traktowania państwowych spółek jako partyjnego łupu do skrajności. A równocześnie państwowe firmy przestały być wyłącznie miejscem synekur. Miały być czymś znacznie więcej - wykonawcą politycznej woli partii. Jak mówił polityk PiS Marek Suski, zarządy miały być obsadzane osobami, które "znają program Prawa i Sprawiedliwości i są rękojmią, że będzie on realizowany".
Do czego to doprowadziło? Weźmy przykład. W 2013 roku PKP sprzedało swoją spółkę PKP Cargo - przypomina Jakub Karnowski, który był wtedy prezesem PKP. Państwo (poprzez PKP) zatrzymało jednak ok. jednej trzeciej akcji i zatrzymało w PKP Cargo decydujący głos dzięki gwarancjom statutowym. Zdaniem Jakuba Karnowskiego spółka jest klinicznym przykładem nieudolności zarządzania. Nie dość, że jej akcje od debiutu na giełdzie straciły ponad 80 proc. wartości, to nie potrafiła ona obronić pozycji na polskim rynku towarowych przewozów kolejowych. Obecnie największym przewoźnikiem w tym segmencie w Polsce są... Deutsche Bahn.
Renacjonalizacja dotknęła wcześniej sprywatyzowane spółki PKP - Polskie Koleje Linowe i PKP Energetyka. Ale nie tylko. "Zrepolonizowany" został bank Pekao, którego akcje państwowe spółki odkupiły od włoskiego właściciela, Orlen przejął wydawnictwo Polska Press, a państwo aktywa energetyczne francuskich koncernów, m.in. EDF. A deklaracje polityków mówiły o znacznie większych apetytach.
- Zakres własności państwowej za czasów PiS jeszcze bardziej się zwiększył - powiedział główny ekonomista FOR Marcin Zieliński.
Rząd PiS patrzył w przyszłość. Żeby utrzymać pozycję monopolistyczną państwa także w energetyce odnawialnej, walczył z wiatrakami na lądzie, wprowadzał ograniczenia dla energetyki prosumenckiej, mobilizując jednocześnie państwowe spółki do budowy morskich farm wiatrowych. Idzie im to zresztą z wielkimi trudnościami.
Tymczasem - jak wynika z analiz FOR opartych na badaniach Międzynarodowego Funduszu Walutowego z 2019 roku - w Polsce sektor państwowy miał już wcześniej największy udział w gospodarce ze wszystkich krajów postsocjalistycznych, które weszły do Unii Europejskiej. Jeśli brać pod uwagę wytwarzaną wartość dodaną, to w Europie Środkowo-Wschodniej w 2016 roku Polskę wyprzedzały jedynie Rosja i Białoruś. To nie są demokratyczne państwa.
Stąd pytanie - czy budowanie przewagi własności państwowej w gospodarce poprzez nacjonalizację i monopolizację nie ma dalej idącego sensu. Słowem - czy nie jest próbą odwrócenia zmian ustrojowych w Polsce i obalenia liberalnej demokracji?
- W sferze politycznej monopolu własności państwowej nie da się pogodzić z demokracją - napisało w analizie Forum Obywatelskiego Rozwoju, którego założycielem jest Leszek Balcerowicz, poświęconej nacjonalizacji.
Według Leszka Balcerowicza dla zmiany ustroju w Polsce w latach 90. prywatyzacja była niezbędna. Miała aspekt ekonomiczny i ustrojowy, gdyż własność prywatna jest fundamentem demokracji. Zagwarantowana jest zresztą w polskiej konstytucji.
- Z większościowym udziałem własności państwowej nie mielibyśmy w ogóle możliwości nadganiania i demokracji - powiedział.
Dlatego powstaje pytanie, czy nacjonalizacyjna polityka PiS nie miała doprowadzić do zmiany ustroju Polski. Bo charakterystyczne jest także to, że autorytarne dyktatury utrzymują przewagę własności państwowej w gospodarce. Leszek Balcerowicz uważa, że nowy rząd będzie się musiał z tym problemem zmierzyć.
- Nowy rząd stanie przed poważnymi wyzwaniami i problemami, które będą rosły. Najpilniejsze będą finanse publiczne, a następnie zmiany ustrojowe w gospodarce - powiedział.
Jacek Ramotowski