Po dwóch latach utracili mandaty

Sąd Apelacyjny w Warszawie dokładnie w połowie kadencji unieważnił wybory samorządowe w Nadarzynie, uznając słuszność protestów wyborczych. Po dwóch latach rządów mandat utracił wójt oraz 19 radnych gminy i powiatu.

Sąd Apelacyjny w Warszawie dokładnie w połowie kadencji unieważnił wybory samorządowe w Nadarzynie, uznając słuszność protestów wyborczych. Po dwóch latach rządów mandat utracił wójt oraz 19 radnych gminy i powiatu.

- To skandal. Sąd wyciągnął władzy dywan spod nóg - komentuje decyzję sądu prof. Michał Kulesza, ekspert od spraw samorządowych, prawnik Kancelarii Baker and McKenzie, zastrzegając, że jego oburzenie nie ma nic wspólnego z unieważnieniem głosowania, ale terminem podjęcia takiego rozstrzygnięcia. - Sąd bawił się z tym przez dwa lata. To żenujące. Nie rozumiem tłumaczenia, że taki jest tryb postępowania w tych sprawach. Po wyborach do parlamentu Sąd Najwyższy też potwierdza ich prawidłowość, ale nie trzyma Sejmu przez dwa lata w zawieszeniu - mówi M. Kulesza.

Reklama

Władze Nadarzyna nie działały w zawieszeniu, lecz rzeczywiście rządziły. Zgodnie z Ordynacją wyborczą, radni i wójt wykonują swoje obowiązki do czasu rozstrzygnięcia przez sąd protestów wyborczych. Ustawodawca założył, że taka sytuacja może trwać najdłużej 2 miesiące od wniesienia zażalenia. W przypadku Nadarzyna wszystko trwało ponad dwa lata, ale na terenie delegatury wyborczej obejmującej województwo mazowieckie problem unieważnienia wyborów może powtórzyć się jeszcze w 10 gminach - tyle postępowań w sprawie protestów wciąż jeszcze ciągnie się w sądach. Przedmiot skarg też wszędzie jest podobny. W przeprowadzanych dwa lata temu wyborach samorządowych na wniosek zainteresowanych było możliwe dopisywanie do rejestru wyborców mieszkańców spoza miejsca zameldowania - w miejscu rzekomego stałego zamieszkania.

- Te protesty w ogóle nie powinny być rozpatrywane po wyborach. Na ich złożenie i rozpatrzenie przepisy przewidują czas przed głosowaniem, ale wówczas nie wpłynęły - uważa Józef Medyk, wojewódzki komisarz wyborczy, sędzia Sądu Najwyższego w stanie spoczynku. W postępowaniu, które w nadarzyńskiej sprawie toczyło się przed sądem okręgowym w Pruszkowie, występował o odrzucenie protestów. Skład sędziowski uznał, że nie ma powodów do unieważnienia głosowania, śledztwo umorzyła także prokuratura. Jednak sąd apelacyjny, rozpatrując sprawę bez udziału stron na posiedzeniu niejawnym, był innego zdania. Dlaczego - nie wiadomo, ponieważ dopiero na dziś zapowiedziano ogłoszenie uzasadnienia.

Czy w tej sytuacji wojewodzie uda się dotrzymać przypadającego na dziś terminu i wydać zarządzenie o przeprowadzeniu nowych wyborów i zapewnić ciągłość kierowania samorządem? - Realizujemy wyrok sądu i mamy na to określony czas - mówi rzecznik wojewody Ryszard Grąbkowski.

O tym, że rozpatrywane w nieskończoność protesty wyborcze kompromitują ideę lokalnej samorządności, świadczą też przypadki referendów lokalnych. Mieszkańcy kilkunastu gmin ze złością gryźli palce, czekając aż sądy rozpatrzą stosy zastrzeżeń, którymi zarzucili je odwołani w plebiscycie wójtowie, traktując to jak sposób na nieusuwalność. Dokonana w tym roku nowelizacja Ordynacji, przewidująca zmianę zasad dopisywania do list wyborczych, niczego nie poprawi.

Tym bardziej, że najpoważniejsze skutki ujawniają się i tak już po rozstrzygnięciu wydanym przez sąd. Problemem pozostaje legalność decyzji podjętych przez rządzących bezprawnie przez ponad 2 lata wójta i radnych.

- Teraz każdy będzie miał prawo do ich podważenia. Tymczasem rozpoczęliśmy wszystkie planowane inwestycje. Bez władz staną, a to oznacza niewyobrażalne koszty - mówi Tomasz Muchalski, zastępca wójta Nadarzyna.

Jego obawy potwierdza prof. Kulesza. - Nawet jeśli uznamy, że radni i wójt utracą mandaty z chwilą wydania zarządzenia wojewody o ich wygaszeniu, to i tak gminą przez dwa lata rządziły nieprawomocnie wybrane władze. Może się okazać, że żadna podjęta przez nie decyzja, np. dotycząca planu zagospodarowania przestrzennego, się nie ostanie. W rezultacie mogą pojawić się roszczenia o odszkodowania do Skarbu Państwa za szkody wywołane nieważną decyzją - uważa prawnik.

Magdalena Wojtuch

Bohdan Szcześniak, dyrektor Zespołu Prawnego i Organizacji Wyborów Krajowego Biura Wyborczego
Teoretycznie ustawodawca przewidział bardzo szybkie terminy rozpatrzenia protestów, ale są one traktowane jak terminy instrukcyjne. Sądy powinny starać się je stosować, ale jeśli ze względów obiektywnych nie mogą ich dotrzymać, nie rodzi to skutków prawnych w tym sensie, że wydane orzeczenia są ważne. Nie mnie oceniać, czy sąd działał opieszale. Na pewno rozstrzygnięcia powinny zapadać szybko, bo taka była intencja ustawodawcy.

Maria Szulc, przewodnicząca I wydziału cywilnego Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który unieważnił wybory
Takie orzeczenia zapadają w sytuacji rzeczywiście poważnego naruszenia przepisów Ordynacji. Skład musiał dojść do przekonania, że takie przesłanki zaistniały. Ja mogę zrozumieć, że budzi to emocje, ale jeżeli mieszkańcy będą uważali, że ich poprzedni wybór był słuszny, mogą głosować dokładnie tak samo i wybrać te same osoby.

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: sąd apelacyjny | wybory | Warszawa | mandat | wójt | mandaty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »