Po mięsie Rosja atakuje nasze owoce i warzywa
- W ostatnim czasie nie było od strony rosyjskiej żadnych oficjalnych zgłoszeń o złej jakości polskich owoców i warzyw - poinformował PAP zastępca głównego inspektora w Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa (PIORiN) Dariusz Wiraszka.
"W ostatnim czasie nie mieliśmy oficjalnych notyfikacji, czyli zgłoszenia konkretnej przesyłki, z konkretnym numerem świadectwa fitosanitarnego, co do której moglibyśmy podjąć działania" - powiedział Wiraszka.
Dodał, że "Rossijskaja Gazieta" podała informację, która od kilku tygodni jest na stronach Federalnej Służby Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego Rosji (Rossielchoznadzor). "Ja tu nie widzę nowego problemu, który by się w tym eksporcie pojawiał" - mówił inspektor.
Rosyjski dziennik poinformował w niedzielę, że "w ocenie Rossielchoznadzoru podstawowa masa produkcji owocowej i warzywnej o złej jakości trafia (do Rosji) z Polski". "Rossijskaja Gazieta" przekazuje, że "z 6 tys. ton owoców i warzyw z podwyższoną zawartością azotanów, wykrytych od początku roku, około 4 tys. ton pochodziło właśnie stamtąd.
Wiraszka powiedział, że eksporterzy owoców i warzyw nie sygnalizują o jakichś utrudnieniach w eksporcie.
Wiraszka podkreślił, że PIORiN bada pozostałości środków ochrony roślin i wydaje certyfikaty, natomiast nie zajmuje się pozostałościami azotanów w produkcji roślinnej. Takie badania może wykonać Inspekcja Sanitarna na życzenie eksportera.
Jednocześnie przyznał, że rosyjskie normy są znaczne surowsze od polskich i unijnych, dlatego zdarza się, że owoce i warzywa nie odpowiadają tamtejszym normom. Ostatnie badania wykazały, że 92 proc. zgłaszanych partii do badań spełnia jednak wymogi Federacji Rosyjskiej. Dodał, że jeżeli jest wykryte przekroczenie rosyjskiej normy, to produkty te nie są wysyłane do Rosji, a trafiają np. na unijny rynek.
Zdaniem Wiraszki, sprawa dotyczy braku harmonizacji norm Federacji Rosyjskiej z unijnymi. Wyjaśnił, że były trzy listy norm tzw. substancji czynnych, które Rosja powinna ujednolić w związku z przystąpieniem do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Do tej pory nastąpiła harmonizacja jednej listy, dwie listy norm wciąż odbiegają od europejskich. Stąd też Rosjanie nadal mogą używać argumentu, że w importowanych produktach żywnościowych jest przekroczenie norm zawartości azotanów.
Rossielchoznadzor ma także zastrzeżenia do polskiego mięsa. Jest to wynik m.in. wykrycia przed kilku dniami partii nielegalnej hiszpańskiej słoniny w transporcie polskiego mięsa wieprzowego. Pochodziło ono z Zakładu Mięsnego "Wierzejki. W związku z tą sprawą Rosjanie zapowiedzieli ścisłą kontrolę wszystkich partii mięsa z Polski.
Główny Lekarz Weterynarii Janusz Związek powiedział w poniedziałek PAP, że sprawa ta jest nadal badana. Obecnie wysłane zostało zapytanie do Hiszpanii, a także do Litwy, przez którą prawdopodobnie przejeżdżał transport. Związek podkreślił, że do tej pory do Polski nie dojechał samochód z kwestionowanym towarem, który strona rosyjska wysłała kilka dni temu.
Przedstawiciel firmy "Wierzejki" Adam Zdanowski potwierdził PAP w poniedziałek po południu, że tir z kwestionowanym mięsem nie dotarł do ich zakładu. Nie ma także kontaktu z odbiorcą towaru z Moskwy.
"Wierzejki" dostarczyły ponadto film z nagraniem załadunku towaru w ich zakładach. Podczas niego - jak powiedział szef weterynarii - nakładana jest plomba przez lekarza weterynarii. Dodał, że nagranie to jest teraz analizowane przez Inspekcję Weterynaryjną.
Związek zapewnił, że poinformował w piątek ABW o sprawie kwestionowanej przez Rosjan wieprzowiny.
W poniedziałek rzecznik prasowy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Maciej Karczyński powiedział natomiast PAP, że "jeśli ABW dostanie taką informację, to ją przeanalizuje i podejmie stosowne kroki".
_ _ _ _ _
Dodatkowe kontrole przed wysłaniem mięsa na Wschód, dokładniejsza dokumentacja fotograficzna i lepsze plomby zabezpieczające transport. Takie nowe zalecenia wydał Główny Lekarz Weterynarii. W Warszawie spotkali się z nim producenci mięsa, którzy handlują z Rosją.
W ubiegłym tygodniu rosyjscy urzędnicy wykryli w partii mięsa sprowadzonego z Polski szpik z hiszpańskiego zakładu, który nie ma prawa dostarczać go do Moskwy. Witold Choiński prezes zrzeszenia Polskie Mięso przyznał w rozmowie z IAR, że zakłady przetwórcze, które sprzedają produkty do Rosji, będą musiał wprowadzić dodatkowe zabezpieczenia. Chodzi o wewnętrzne kontrole w firmach - w tym dokumentacja każdej wysyłki w postaci np. fotograficznej, czy lepsze plomby zabezpieczające transport.
Hiszpański szpik był ukryty za dwoma rzędami palet z zadeklarowanym towarem z Polski. Witold Choiński przyznał, że ta sprawa musi zostać szybko wyjaśniona. Pomóc mają w tym również agenci ABW. Prezes zrzeszenia Polskie Mięso przyznaje, że gra toczy się o spore pieniądze. W ciągu ostatnich 6 miesięcy do Rosji polskie firmy wysłały więcej towarów niż przez cały 2012 rok. Obecnie na tamtejszy rynek trafiło już 20 tysięcy ton mięsa.
Minister rolnictwa Stanisław Kalemba zapewnia, że nie ma obaw co do jakości polskich jabłek eksportowanych do Rosji.
Dziś rosyjska służba sanitarna zgłosiła zastrzeżenia do importowanych warzyw i owoców. Według tej instytucji i rosyjskich mediów, od początku roku prawie 4 z 6 tysięcy ton owoców i warzyw o podwyższonej zawartości azotanów pochodziło z Polski. Stanislaw Kalemba powiedział w TVP Info, że w jakość polskich jabłek nie wątpi rosyjskie ministerstwo rolnictwa: - Minister Nikołaj Fiodorow powiedział, żebym już więcej nie mówił o polskich jabłkach, bo wszyscy wiedzą, że są najlepsze - wspominał Stanisław Kalemba.
Dodatkowe kontrole czekają za to polskich producentów mięsa. Główny Lekarz Weterynarii wydał zalecenia wymuszające dokładniejsze dokumentacje fotograficzne i lepsze plomby zabezpieczające transport. W ubiegłym tygodniu rosyjscy urzędnicy wykryli w partii mięsa sprowadzonego z Polski szpik z hiszpańskiego zakładu, który nie ma prawa dostarczać go do Moskwy.