"Podatek od zysków nadzwyczajnych opóźniłby transformację"
Coraz więcej jest sygnałów zapowiadających recesję na światowych rynkach - informują przedstawiciele Orlenu. Wysokie ceny paliw zaczynają powoli przekładać się na spadek popytu, spodziewany jest spadek marż rafineryjnych w kolejnych miesiącach. Na razie jednak firma pokazała świetne wyniki za drugi kwartał. Zaznacza, że to efekt dywersyfikacji biznesu. Dobre rezultaty miał segment petrochemii, energetyki i upstraemu, natomiast wynik stacji paliw w Polsce był niższy o 127 mln zł rok do roku.
Orlen wypracował w drugim kwartale przychody na poziomie 58 mld zł. Zysk netto wyniósł w tym czasie 3,7 mld zł. Dla porównania, w całym 2021 roku przychody przekroczyły 131 mld zł, a zysk netto 11,2 mld zł. Jeszcze wcześniej, w kryzysowym 2020 roku, sprzedaż całoroczna wyniosła 86,2 mld zł, a zysk 2,8 mld zł.
Spółka tłumaczy, że blisko połowę przychodów w okresie kwiecień - czerwiec 2022 wygenerowała za granicą. Informuje jednocześnie, że sprzedaż na krajowych stacjach stanowiła w tym czasie tylko 8 proc. zysku operacyjnego EBITDA Lifo. - Wynik stacji paliw w Polsce był niższy niż rok wcześniej o 127 mln zł rok do roku, przede wszystkim z uwagi na spadek marż paliwowych - podał Orlen. Wynik skonsolidowany za pierwsze półrocze został obciążony odpisami w kwocie 2,9 mld zł, z czego 2,8 mld zł przypada na aktywa rafineryjne. To efekt m.in. ograniczania zużycia rosyjskiej ropy i wzrostu cen gazu.
Udział Orlenu w polskim rynku paliw wynosi około 50 proc.. Mowa o łącznej sprzedaży detalicznej oraz hurtowej. W rynku czeskim udział ten wyniósł 53 proc., a litewskim 82 proc.
Spółka wyjaśnia, że osiąga dobre wyniki dzięki dywersyfikacji biznesu. - Bardzo dobre wyniki przyniosła petrochemia produkująca między innymi materiały dla nowoczesnych tworzyw sztucznych. Dobre rezultaty wypracowała również energetyka, która już w 60 proc. produkuje energię z nisko- i zeroemisyjnych źródeł. W drugim kwartale aż pięciokrotny wzrost wyniku odnotował segment wydobycia ropy i gazu - tłumaczy prezes koncernu Daniel Obajtek. Dodaje, że również wyniki segmentu rafineryjnego wpisują się w rezultaty osiągane przez całą globalną branżę przerobu ropy.
Przedstawiciele Orlenu podkreślali podczas piątkowej konferencji prasowej, że ceny paliw w Polsce są najniższe w Europie. Członek zarządu Jan Szewczak zaznaczał, że paliwa w kraju dalej tanieją. - Pojawiają się promocje, będziemy może szukać innych korzystnych dla klientów rozwiązań - mówił.
Zdaniem Szewczaka ropa w najbliższym czasie znacząco nie stanieje. - Ceny w granicach 100 dol. za baryłkę będą się utrzymywały. Wystarczy napięcie w okolicach Tajwanu i wszystko może się zmienić. Chcielibyśmy, by ceny systematycznie spadały, zdajemy sobie sprawę z tego, że obecna sytuacja to duży wysiłek ekonomiczny dla Polaków. Jesteśmy jednak uzależnieni od tego, co dzieje się na rynkach zagranicznych. W tej chwili wpływ polityki na biznes, gospodarkę, jest nieprawdopodobny. Nigdy tak nie było. Najmniejsza wypowiedź polityczna natychmiast przekłada się na rynki, skala spekulacji jest ogromna - mówił.
Adam Czyżewski, główny ekonomista PKN Orlen, zaznaczył, że dotychczas rynki funkcjonowały w sytuacji, gdy rafinerie miały nadwyżkę mocy i mogły szybko reagować na zmianę popytu. Teraz pracują pełną parą i nie są w stanie odpowiedzieć na zwiększone zapotrzebowanie na paliwa. Część zakładów w trakcie pandemii zamknięto, wstrzymano niektóre nowe inwestycje. Wznowiono już niektóre projekty, ale nowe moce wejdą na rynku najwcześniej w 2023 roku. Rafinerie powstają w Azji, Afryce i na Bliskim Wschodzie.
Do tego dochodzi kolejny czynnik - większa liczba awarii w działających rafineriach. To, jak tłumaczą przedstawiciele Orlenu, m.in. wynik przestawienia się zakładów na inną niż rosyjska ropę. Wiele z nich było dostosowanych do przerobu surowca z Rosji i nagła zmiana dostawców zakłóciła niektóre procesy. Orlen tłumaczy, że polskie rafinerie od lat przygotowywały się na dywersyfikację dostaw ropy, sprowadzając ją drogą morską z różnych kierunków. Firmy są po licznych testach i próbach. Z tego punktu widzenia dla Polski przejście na surowiec z innych krajów jest bezpieczne.
- W tej chwili popyt na paliwa jest większy niż podaż. Jedyną możliwością w obecnej sytuacji jest redukcja popytu - mówił. To się powoli zaczyna dziać. - Mamy trzy kwartały wysokich cen i popyt już powoli spada. Podaż natomiast będzie wzrastać. Marże rafineryjne już się zwężają - informował Czyżewski.
Zaznaczał, że coraz więcej jest sygnałów, które wskazują na możliwą recesję na świecie. - Mamy pewne projekcje, jeśli chodzi o sytuację biznesową w kolejnym kwartale, ale dziś deklarowanie, co wydarzy się za trzy miesiące, jest ryzykowne. Otoczenie zmienia się gwałtownie, obawiamy się, że zjawiska recesyjne się nasilą - podkreślał.
Przedstawiciele firmy sygnalizowali, że dla rafinerii trzeci kwartał może być porównywalny lub nieco słabszy od drugiego. Marże będą bowiem dalej spadały, ale zwiększy się przerób. Na drugi kwartał przypadły bowiem postoje remontowe w Czechach i na Litwie. Dla petrochemii trzeci kwartał z reguły jest najlepszy, co powinno przełożyć się na wyniki, a dla energetyki - porównywalny. Na segment wydobywczy wpływa negatywnie obserwowany ostatnio spadek cen ropy.
Jeśli chodzi o detal - trzeci kwartał jest szczytem sezonu m.in. ze względu okres wakacyjny i wzmożony ruch na ulicach. Do tego dochodzi dodatkowy popyt ze strony uchodźców z Ukrainy. Wolumeny sprzedaży w tym okresie prawdopodobnie wzrosną. Z drugiej jednak strony spodziewany jest dalszy spadek marży paliwowej. Te czynniki - jak zapewniają przedstawiciele firmy - się zniwelują i w efekcie wynik segmentu będzie porównywalny do tego za drugi kwartał.
Przedstawicieli Orlenu pytano o to, jak zapatrują się na ewentualne wprowadzenie w Polsce podatku od zysków nadzwyczajnych, który nakładają na koncerny niektóre europejskie kraje. Orlen tłumaczy, że grupę czekają bardzo duże wydatki inwestycyjne. W tym roku CAPEX pochłonie ponad 15 mld zł. Sygnalizuje, że nałożenie dodatkowej daniny mogłoby spowodować opóźnienie procesów inwestycyjnych, w tym związanych z transformacją. Przedstawiciele firmy zwracają też uwagę na to, że rośnie koszt kredytowania. To będzie kolejne obciążenie dla grupy, która również w kolejnych latach planuje duże wydatki inwestycyjne.
- Płacimy rocznie 36-40 mld zł z tytułu podatków i opłat. To kwota gigantyczna, niezbędna dla sprawnego funkcjonowania budżetu - przypomniał Szewczak.
Monika Borkowska