Podatki: Prezydent pogroził rządowi

To pierwsza poważniejsza różnica zdań między prezydentem a rządem. Lech Kaczyński zaprosił do Belwederu przedstawicieli szkół wyższych i środowisk twórczych, którzy głośno protestowali przeciwko obniżeniu - a w perspektywie likwidacji - wyższych kosztów uzyskania przychodu, z którego to przywileju korzystają artyści, naukowcy, dziennikarze, aktorzy. Najbardziej zawrzało w środowisku akademickim. Uczelnie zapowiedziały, że nie przeprowadzą rekrutacji na przyszły rok akademicki, gdyby rząd upierał się przy swoim zdaniu.

Prezydent całkowicie stanął po ich stronie. Po spotkaniu powiedział, że już wcześniej przestrzegał, że pomysł obniżenia kosztów "jest rozwiązaniem wysoce ryzykownym". Zapewniał, że problem na pewno uda się rozwiązać, w końcu on wywodzi się z tej samej formacji co rząd. Równocześnie przestrzegł, że jeśli nie uda się sprawy załatwić polubownie wówczas zawetuje ustawę podatkową. Lech Kaczyński nie krył swojego negatywnego stosunku do rządowych planów. "To rozwiązanie - mówiąc najdelikatniej - jest na tyle niedostosowane, że czułem się po raz pierwszy w obowiązku interwencji. Myślę, że wszystko skończy się dobrze, w trybie, powiedzmy, perswazyjnym. W przeciwnym razie będą musiał sięgnąć po środki konstytucyjne" - ostrzegł.

Co na to rząd

Zdanie rządu na temat kosztów uzyskania dochodów było dotąd zupełnie inne. Zyta Gilowska, minister finansów twierdziła wręcz, że przywilej dający prawo do odliczenia 50-proc. kosztów uzyskania przychodu to patologia, którą trzeba z systemu podatkowego usunąć. Premier Kazimierz Marcinkiewicz jeszcze dzisiaj zapewniał, że nie chodzi o nic innego jak uporządkowanie systemu podatkowego. Pieniądze odebrane naukowcom wrócą potem do szkół wyższych w ramach dotacji budżetowych "co do złotówki" - przekonywał.

Co teraz zrobi rząd? Wydaje się, że raczej nie pójdzie na wojnę w prezydentem.