Pokolenie wyżu demograficznego atakuje
Jak wynika z najnowszej prognozy ekonomistów banku HSBC, wydłużenie wieku emerytalnego w Europie wydaje się nieuniknione.
Nie mielibyśmy się czego obawiać, gdyby oszczędności osób z pokolenia wyżu demograficznego stworzyły adekwatny, produktywny zasób kapitału na Zachodzie. Ten zasób kapitału wspierałby wzrost PKB, równoważąc negatywne skutki związane z kurczącą się siłą roboczą.
Niestety pojawia się coraz więcej dowodów na to, że nie w takim świecie żyjemy. Wydatki na badania i rozwój, a wraz z nimi produktywność, znajdują się w trendzie spadkowym od czterech dekad. Realne dochody uległy stagnacji na większości rynków z grupy G10. Wszystkie te sygnały wskazują, że ludzie z pokolenia wyżu demograficznego nie zgromadzili wystarczających oszczędności i że zaoszczędzone przez nich środki nie zostały zainwestowane w odpowiedni sposób lub że postęp technologiczny nie był tak szybki, jak oczekiwano. W rzeczywistości jest to kombinacja tych trzech zjawisk.
W rezultacie w nadchodzących latach młodsze pokolenia mogą nie być w stanie kupić aktywów po cenach podlegających inflacji, z których pokolenie wyżu demograficznego będzie chciało finansować komfortowe życie na emeryturze.
Nadzieja we Wschodzie: na rynkach wschodzących nie będzie niedoboru oszczędności. Dane demograficzne sugerują, że stopy oszczędności będą rosły w krajach o dużych populacjach zlokalizowanych na Bliskim Wschodzie i w Indiach. Wzrośnie udział rynków wschodzących w globalnej puli oszczędności.
Transfer własności aktywów na zagranicznych inwestorów może pomóc osobom z pokolenia wyżu demograficznego. Może to jednak nie być w interesie młodej siły roboczej z rynków rozwiniętych. Przy ograniczonym wzroście realnych wynagrodzeń może to spowodować, że nie będą mogli oni pozwolić sobie na zakup aktywów będących w posiadaniu starszego pokolenia, np. nieruchomości mieszkaniowych.
W Wielkiej Brytanii na sprzedaż została ostatnio wystawiona największa w historii pula mieszkań do sprzedaży w celu wynajmu, a wszyscy trzej najwięksi potencjalni inwestorzy to inwestorzy chińscy. Niezadowoleni z "wyprzedawania rodzinnych sreber" przez starsze pokolenie, młodsi obywatele mogą zacząć kwestionować korzyści z otwartych granic i zacząć głosować na skrajne partie polityczne dbające o ich interes. Pogłębią się prawdopodobnie podziały polityczne.
Problemem z czasem może być również brak zainteresowania zakupem zachodnich aktywów przez "ciułaczy" z rynków wschodzących. W przeszłości, ze względów politycznych lub ze względu na brak możliwości inwestowania w kraju, oszczędności z krajów rozwijających się płynęły do relatywnie bezpiecznych aktywów z rynków rozwiniętych.
Brak adekwatnych środków przechowywania wartości na ich rynkach macierzystych wynika z braku odpowiednich rozwiązań prawnych, regulacyjnych i finansowych.
Alibaba - chińska spółka internetowa - zadebiutowała niedawno na nowojorskiej giełdzie, ale mieszkańcy Chin nie mogą inwestować w jej akcje. Finansowy niedorozwój ma coraz większy negatywny wpływ na postęp gospodarczy rynków wschodzących i tworzy wiele bolączek, takich jak bańki spekulacyjne na rynku nieruchomości (jedna z niewielu klas aktywów dostępnych dla oszczędzających z rynków wschodzących).
Co więcej, rentowności zachodnich aktywów są obecnie tak niskie, że inwestowanie oszczędności w obligacje rządowe krajów z Grupy G10 może nie być najlepszym sposobem pomnażania majątku. Reforma systemu finansowego to jeden z najważniejszych politycznych imperatywów w Chinach i na innych rynkach wschodzących.
Wraz z rozwojem rynków finansowych w krajach rozwijających się, oszczędzający będą mieli więcej możliwości skorzystania ze stóp zwrotu, które powinny pojawić się wraz z wyższą produktywnością w ich krajach macierzystych względem produktywności na Zachodzie. Kapitał nie będzie już płynął do bogatych w kapitał rynków rozwiniętych w taki sposób, jak dotychczas.
Wraz z otwieraniem się i dojrzewaniem rynków finansowych krajów rozwijających się prawdopodobna jest znaczny wzrost zagranicznych inwestycji portfelowych na rynkach wschodzących.
Udział tego typu inwestycji w PKB w USA kształtuje się obecnie na poziomie ok. 50%, a w Chinach na poziomie 3%. Część oszczędności i tak będzie trafiała na rynki rozwinięte, niemniej jednak inwestycje chińskich "ciułaczy" będą trafiały raczej do aktywów powiązanych z potencjałem technologicznym lub z surowcami, a w mniejszym stopniu na rynek obligacji rządowych emitowanych przez Zachód. Oczekujemy też, że coraz większe grono oszczędzających będzie szukało możliwości inwestowania w krajach sąsiednich. Możemy być świadkami rozkwitu finansowego szlaku na linii Południe-Południe.
Młodsze pokolenie na Zachodzie również w większym stopniu interesować się Wschodem i Południem globu w celu zapewnienia przyzwoitej rentowności ich inwestycji. Bez napływu kapitału z rynków wschodzących na rynku rozwinięte, trudno sobie wyobrazić jak zachodnie rynki aktywów poradzą sobie z zawirowaniami demograficznymi.
Wraz z przesuwaniem się globalnej puli oszczędności i inwestycji na Wschód, przedstawiciele pokolenia wyżu demograficznego na Zachodzie mogą mieć problemy z realizacją przyzwoitych zwrotów z inwestycji w takie krajowe aktywa jak nieruchomości, obligacje skarbowe czy akcje firm związanych z rynkiem krajowym. Nieadekwatność oszczędności z przeszłości zostanie w końcu obnażona. Wydłużenie wieku emerytalnego wydaje się nieuniknione, a jesień życia może nie być złota.