Polacy rzucili się na tani opał. Gałęziówka z Lasów Państwowych hitem
Przybywa chętnych, którzy skorzystali z pozwolenia Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych (DGLP) na samodzielne zbieranie gałęzi - najtańszego opału. Do końca sierpnia DGLP sprzedała ponad pół miliona metrów sześciennych tzw. gałęziówki. Jak dowiedziała się Interia, przybywa też osób nielegalnie wywożących drewno z lasu.
"Leżące w lesie drewno nie może zostać zabrane bez zgody i wiedzy leśniczego" - dowiadujemy się ze strony Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych. "Podobnie nie można samodzielnie pozyskiwać chrustu, wycinać gałązek, zbierać mchu czy nawet porostów. Las i każdy jego element jest dobrem społecznym, ale stanowi majątek skarbu państwa, którym zarządzają w imieniu społeczeństwa leśnicy” - czytamy.
W czerwcu, za zgodą rządu, Dyrekcja Generalna Lasów Państwowych wprowadziła zasady dotyczące możliwości samodzielnego zbierania drewna małowymiarowego, tzw. „gałęziówki”, czyli gałęzi, których średnica nie przekracza 7 centymetrów. Pozwolenie na zbieranie wydaje leśniczy. On też wskazuje miejsce, skąd można zbierać gałęzie, a potem je wycenia.
Zainteresowanie takim drewnem jest duże, wyższe niż w poprzednich latach. Do końca sierpnia Lasy Państwowe sprzedały 545 tys. metrów sześciennych gałęzi opałowych. To prawie o połowę (46 proc.) więcej niż w analogicznym okresie roku 2021. - Obecnie tego rodzaju drewno stanowi najtańszy surowiec opałowy w Polsce. Jeden metr sześc. kosztuje przeciętnie 31 zł netto - podkreśla w rozmowie z Interią Michał Gzowski rzecznik Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych.
Dla wielu, to najlepsza alternatywa na zgromadzenia drewna na zimę. W porównaniu do 2021 roku cena drewna opałowego wzrosła o ponad 100 procent. Na Mazowszu, pod koniec lata można było kupić metr sześcienny grabu, brzozy i dębu za 350 złotych. Na początku września cena wzrosła do 500 złotych a teraz składy żądają 600 a nawet więcej złotych za metr sześcienny. - To nie jest nasza wina, że podnieśliśmy ceny. Jest drożej u dostawcy. Wcześniej zrobiliśmy zapas, ale już sprzedaliśmy. Teraz, przy nowych cenach, nie ma możliwości utrzymać tych z września - wyjaśnia Interii właścicielka niewielkiego składu drewna na Mazowszu.
Mimo możliwości legalnego wywozu drewna z lasu, przybywa tych, którzy robią to bez pozwolenia. Aby ograniczyć proceder, od początku września do 8 października Lasy Państwowe prowadzą akcję pod nazwą „Jesień 22”. - Wybór terminu nie jest przypadkowy, gdyż właśnie teraz w lasach pojawiają się grzyby, a co za tym idzie Polacy tłumnie ruszają na ich poszukiwanie. Akcja ma na celu utrzymanie bezpieczeństwa zarówno grzybiarzy, jak i samych terenów leśnych - wyjaśnił Interii Michał Gzowski. Przyznał, że pojawiają się też wykroczenia. Oprócz kradzieży drewna, najczęstsze związane są z wjazdem samochodem do lasu, zastawianiem dróg wjazdowych, śmieceniem czy hałasowaniem - wylicza rozmówca Interii.
Jak wyjaśnia Biuro Prasowe DGLP, okres jesieni i pierwsze chłodne dni to tradycyjnie większa aktywnością złodziei drewna. Dlatego Straż Leśna patroluje miejsca szczególnie narażone na te działania. - W tym roku zauważamy lokalne nasilenie zjawiska kradzieży. Na ten moment nie możemy potwierdzić, że dotyczy to całej Polski - zauważył rzecznik Lasów Państwowych. Poinformował, że złodzieje kradną pojedyncze drzewa, ale też drewno z przygotowanych i oczekujących na wywóz stosów. Statystyki dotyczące akcji i liczby przyznanych mandatów dostępne będą po zakończeniu akcji “Jesień 22”.
Wysokość kary zależy od ilości i jakości wywożonego drewna. Przyłapani na procederze, jeśli wywożą gałęziówkę, zapłacą mandat w wysokości 500 zł. Jeśli jednak ktoś się połaszczy na ułożone w stosach drewno przemysłowe, wówczas sprawa może trafić do sądu. Sprawcy grozić będzie nawet pięć lat więzienia. Leśnicy przestrzegają, że straż leśna ma specjalistyczny sprzęt, który jest w stanie określić strukturę drewna i wskazać, z jakiego miejsca pochodzi. Zwykłe też w miejscach, gdzie składowane jest drewno, zainstalowane są foto pułapki.
Ewa Wysocka