Polak poważnie zaniża średnią
Początek roku przyniósł wyraźne ożywienie w handlu detalicznym krajów strefy euro, gdzie rosła zarówno sprzedaż żywności, jak i artykułów nieżywnościowych. W całej Wspólnocie zanotowano nieznaczny spadek, a w Polsce regres był jeszcze większy.
Handlowcy Eurolandu zacierają ręce. Ich obroty w styczniu w porównaniu z grudniem zwiększyły się o 0,8 proc., co stanowi najlepszy wynik od sierpnia ubiegłego roku. Na zachodzie naszego kontynentu, w regionie najbardziej sytym i dostatnim, rosła zarówno sprzedaż żywności, napojów i wyrobów tytoniowych (wzrost o 1,0 proc.), jak i artykułów nieżywnościowych (więcej o 0,5 proc.).
Główny ton temu trendowi nadawały Niemcy, w których doszło do największego w całej Unii wzrostu obrotów. Zwiększyły się one aż o 2,7 proc., podczas gdy w Finlandii czy w Austrii przyrosty były na poziomie 1,6 -1,8 proc.
Doskonały wynik niemieckich detalistów jest kolejnym potwierdzeniem, że dawno sygnalizowane odrodzenie największej gospodarki Europy nabiera rozmachu, nie tylko z powodu czynników wewnętrznych (popyt na niemiecki eksport), lecz także dzięki ożywieniu popytu wewnętrznego.
Jest to godne uwagi, tym bardziej że kraje Unii Europejskiej razem wzięte zanotowały spadek wolumenu obrotów handlu detalicznego w obu kluczowych segmentach: żywności i artykułów nieżywnościowych - odpowiednio 0,4 proc. i 0,1 proc.
Jeśli nie liczyć Słowacji i Łotwy, gdzie w styczniu zanotowano wzrosty, to na gorszy wynik przede wszystkim zapracowały nowe kraje członkowskie Unii. Polska ma tym dość znaczny udział, skoro obroty polskich placówek detalicznych zmniejszyły się w porównaniu z grudniem o 1,2 proc. W okresie minionego półrocza, kiedy przeważały w naszym handlu tendencje pozytywne, jedynie w wrześniu 2005 r. było gorzej niż w styczniu.
O ile jednak słabe wyniki stycznia mają pewne usprawiedliwienie - okres ten poprzedza bowiem najbardziej burzliwy dla całego polskiego handlu sezon sprzedaży świątecznej - to takich argumentów obronnych brakuje w przypadku, kiedy porównujemy w całej Unii styczeń 2006 r. ze styczniem roku poprzedniego. W tych statystykach - jak podaje wczorajszy raport Eurostatu - wypadamy tylko trochę lepiej od unijnej przeciętnej, która kształtowała się na poziomie 1,5 proc. U nas obroty zwiększyły się o 3,6 proc., niemal tyle, ile w bogatej Austrii (3,7 proc.) i pozostawały daleko w tyle nie tylko za krajami bałtyckimi (dobrze ponad 10 proc.), ale także państwami skandynawskimi, gdzie handlowcy sprzedali w styczniu o 7 proc. więcej niż przed rokiem.
Ekonomiści podkreślają, że wzrost gospodarczy Polski w zeszłym roku był napędzany przede wszystkim eksportem, a nie konsumpcją. Ale na jej wzrost - twierdzą eksperci - mogą wpłynąć np. obniżka kosztów kredytu, powolny spadek bezrobocia oraz transfer unijnych środków na polską wieś.
Tadeusz Barzdo