Polityczna ropa

Każdy polityk doskonale wie, jak ważna jest ropa. W latach 50-tych i 60-tych tania ropa pomogła w stworzeniu "złotego wieku demokracji". Teraz - może być główną kartą przetargową w nadchodzących wyborach prezydenckich w USA.

Każdy polityk doskonale wie, jak ważna jest ropa. W latach 50-tych i 60-tych
tania ropa pomogła w stworzeniu "złotego wieku demokracji". Teraz - może
być główną kartą przetargową w nadchodzących wyborach prezydenckich w USA.

Tym bardziej, że bezprecedensowy skok cen paliw zaszokował Amerykanów.

Jeszcze nigdy w historii nie musieli płacić aż tyle za benzynę. Obecnie,

ceny przekroczyły już dwa dolary za galon. W przeliczeniu na złotówki to

około dwóch złotych trzydzieści groszy za litr. To wciąż niewiele jak na

europejskie standardy, jednak dla Ameryki, gdzie paliwo jest znacznie niżej

opodatkowane to prawdziwy szok.

Nic więc dziwnego, że decyzja krajów zrzeszonych w OPEC - Organizacji Państw

Eksporterów Ropy Naftowej o zwiększeniu wydobycia i produkcji i zmniejszeniu

Reklama

ceny baryłki ropy na światowych rynkach jest bardzo ważna nie tylko dla

konsumentów, ale również dla kandydującego do urzędu prezydenta USA Al'a

Gore’a. Wiceprezydent w administracji Billa Clintona zdaje sobie

sprawę, że rywalizacja o prezydenturę z kandydatem Republikanów Georgem

W. Bushem jr. nie będzie łatwa. Wie także, że dla niego swoistego rodzaju

"przepustką" do Białego Domu jest zapewnienie Amerykanom poczucia dobrobytu,

a na to z pewnością nie wpływają podwyżki cen benzyny. Decyzja krajów OPEC

o podwyższeniu eksportu zwiększa szansę na trzecie pod rząd zwycięstwo

Demokratów w wyborach prezydenckich w USA. Byłby to pierwszy taki przypadek

od czasu gdy Franklin Roosevelt i Hary Truman piastowali amerykańską prezydenturę

w latach 1932-1948.

Pierwsza decyzja OPEC o zwiększeniu eksportu - podjęta w marcu - przyniosła

jednak uspokojenie na światowych rynkach jedynie na chwilę. Ceny spadły

wówczas do około 25 dolarów za baryłkę, po to by w czerwcu ponownie przekroczyć

magiczną barierę 30 dolarów. Ceny ropy zaczęły rosnąć w zawrotnym tempie

od ubiegłego roku. Jeszcze na początku 1999 roku za baryłkę ropy płaciło

się zaledwie dziesięć dolarów. Wysokie ceny to zastrzyk dla wszystkich

krajów eksportujących ropę - w tym także dla tych, które tak jak Rosja,

nie są członkami OPEC. Wraz ze wzrostem cen ponownie zaczęły więc wrastać

naciski USA na kraje OPEC, by te zwiększyły produkcję. Coraz częściej wśród

amerykańskich polityków pojawiają się głosy, by podjąć zdecydowane działania

przeciwko krajom-eksporterom cennego surowca. Nie wyklucza się nawet zastosowania

amerykańskich praw anty-monopolowych wobec światowego kartelu. Mimo to,

kraje OPEC - w tym największy eksporter ropy na świecie - Arabia Saudyjska,

dają do zrozumienia, że nie będzie znacznej zwyżki produkcji.

Na Bliskim Wschodzie wyraźnie widać jak polityka i ropa są ze sobą nierozerwalnie

związane. To właśnie z tamtego regionu pochodzi lwia część ropy, jaka trafia

na światowe rynki.

[cytat:Prawie jedną piątą amerykańskiego eksportu i ponad połowę potrzeb

Europy pokrywa ropa właśnie z rejonu Zatoki Perskiej:left] Głównym potentatem

jest Arabia Saudyjska, której zasoby szacowane są na 260 miliardów baryłek

ropy. To jedna trzecia całości światowych zasobów. Co więcej saudyjska

ropa - podobnie jak ropa we wszystkich krajach arabskich, jest tania w

wydobyciu i produkcji, zwłaszcza w porównaniu z drogimi i ryzykownymi przedsięwzięciami

na Morzu Kaspijskim. Dla przykładu wystarczy podać, że całościowy koszt

produkcji baryłki ropy w Arabii Saudyjskiej jest prawie sześciokrotnie

niższy, niż na przykład koszt produkcji baryłki ropy wenezuelskiej.

[cytat:Największą "nagrodą" dla inwestorów na Bliskim Wschodzie wciąż jest

jednak Irak. Jego zasoby szacowane są na ponad 112 milionów baryłek:right]

Zdaniem ekspertów, po zniesieniu międzynarodowych sankcji nałożonych na

Irak po inwazji na Kuwejt w 1990 roku i odbudowaniu irackich pól naftowych,

Bagdad będzie mógł produkować od sześciu do ośmiu milionów baryłek ropy

dziennie, rywalizując z Saudyjczykami. Zniesienie sankcji otworzy potężny

rynek dla zagranicznych inwestorów. Wartość potencjalnych kontraktów szacuje

się na 20 miliardów dolarów. Nie przypadkowo więc trzy przyjazne Irakowi

kraje w Radzie Bezpieczeństwa ONZ: Francja, Rosja i Chiny, liczą na korzystne

przyszłe kontrakty. Mimo, że sankcje wciąż obowiązują wstępne kontrakty

już są podpisywane. Do listopada ubiegłego roku Irak zawarł kilka wielomiliardowych

kontraktów z zagranicznymi koncernami naftowymi, głównie właśnie z Francji,

Rosji i Chin.

Już trzy lata temu rosyjski ŁukOil podpisał z Bagdadem wart 3,5 miliarda

dolarów kontrakt na odbudowę i usprawnienie pól naftowych West Qurna, położonych

na zachód od Basry. Zasoby tych pól szacowane są na 15 miliardów baryłek,

a przewidywana dzienna produkcja to 700 tysięcy baryłek. Francuskie koncerny

Elf i Total mają z kolei gotowe do podpisania kontrakty na pola naftowe

Majoon i Nahr Umar. Łączne zasoby obu tych pól ocenia się nawet na prawie

40 miliardów baryłek. Kontrakty z Irakiem negocjują też Australijski BHP,

Ssaangyong z Korei Południowej i CNPC z Chin.

Iracki przywódca Saddam Hussein doskonale zdaje sobie sprawę jak lukratywne

są irackie kontrakty i jak potrzebna jest iracka ropa. Nie waha się tego

wykorzystywać do celów politycznych. W listopadzie ubiegłego roku, protestując

przeciwko przedłużeniu ONZ-owskiego programu ropa za żywność tylko na dwa

tygodnie - zamiast na kolejne sześć miesięcy. Irak zakręcił wówczas kurek.

Trzy-tygodniowa przerwa w dostawach sprawiła, że na światowe rynki trafiło

45 milionów baryłek ropy mniej. Dziennie Irak eksportuje 2 miliony 200

tysięcy baryłek, co stanowi około 3% światowych dostaw. Przed głosowaniem

nad kluczową rezolucją ONZ uzależniającą złagodzenie sankcji od kolejnego

reżimu rozbrojeniowego, Bagdad postawił sprawę wprost, ostrzegając Francję

by nie popierała rezolucji. "Jeśli Francja zagłosuje za rezolucją, jedynym

wyjściem dla firm Elf i Total będzie zamknięcie biur w Bagdadzie" - napisał

wówczas iracki dziennik Babel. W głosowaniu nad rezolucją Francja, a także

Rosja i Chiny wstrzymały się od głosu.

[cytat:Zatoką Perską XXI wieku określany jest rejon Morza Kaspijskiego:left]Rejon

Morza Kaspijskiego uważany jest za teren największych zasobów ropy na świecie.

Wszystkie złoża znajdują się na terenach, które po rozpadzie Związku Radzieckiego

w 1991 roku przypadły w udziale Azerbejdżanowi, Kazachstanowi i Turkmenistanowi.

Rosji nie przypadło nic. Eksploracja Morza Kaspijskiego jest więc jednym

z trudniejszych dyplomatycznych problemów, z którymi muszą się borykać

międzynarodowy przemysł i inwestorzy.

Kluczem do zagranicznych inwestycji jest jednak zapewnienie bezpiecznych

i pewnych szlaków transportowych. Brak ropociągów zdecydowanie ogranicza

produkcję ropy w regionie. Rosja domaga się udziału w potencjalnych zyskach

i egzekwuje to w prosty sposób - wszystkie ropociągi na Zachód kontrolowane

są właśnie przez Moskwę. Rosjanie częściowo i tak zostali zmuszeni do kompromisu

w sprawie przesyłania ropy z Morza Kaspijskiego przez ropociąg biegnący

przez południową Rosję, przez Czeczenię nad Morze Czarne. Pracuje już

też zmodernizowany ropociąg biegnący przez terytorium Gruzji do terminalu

nad Morzem Czarnym.

Te dwa ropociągi nie wystarczą jednak do przesłania miliarda baryłek ropy

dziennie, jaki Azerbejdżan ma nadzieję eksportować w najbliższej przyszłości.

W tym momencie do głosu dochodzi Turcja. Ankara twierdzi, że przewożenie

tak dużej ilości ropy przez Bosfor jest niebezpieczne. Rozwiązaniem jest

więc budowa nowego ropociągu do południowej Turcji. Innym wyjściem mogłoby

być połączenie ropociągów rejonu Morza Kaspijskiego z siecią istniejących

już ropociągów w Iranie. Takiemu rozwiązaniu zdecydowanie jednak sprzeciwiają

się Stany Zjednoczone i Izrael.

[cytat:Amerykanie nie chcą, by wszystkie szlaki eksportowe były kontrolowane

przez Rosję:right] Administracja Clintona promuje więc budowę liczącego

ponad 1700 kilometrów długości ropociągu biegnącego ze stolicy Azerbejdżanu

Baku, przez Gruzję, do tureckiego portu Ceyhan. Moskwa widzi jeszcze inne

rozwiązanie - ropociąg z Burgas w Bułgarii do Grecji, ropociąg biegnący

przez dwa bratnie prawosławne państwa.

Promowany przez Waszyngton ropociąg do Turcji, którego budowa miałaby się

zakończyć w 2004 roku będzie mógł transportować ogromne ilości ropy. By

był komercyjnie opłacalny rejon Morza Kaspijskiego musi zacząć produkować

większą ilość ropy. Amerykanie mają nadzieję, że problem ten pomoże rozwiązać

Kazachstan , wysyłając swą ropę do Azerbejdżanu, a stamtąd do Turcji. O

kazachski eksport przez ropociągi przebiegające przez terytorium Rosji

i docierające do rosyjskich portów stara się również Moskwa. Gotowa jest

nawet rozbudować jeden ze swych ropociągów specjalnie dla kazachskiej ropy.

Kazachstan może wkrótce stać się głównym producentem ropy w rejonie Morza

Kaspijskiego, zwłaszcza po niedawnym odkryciu.

Konsorcjum zachodnich koncernów naftowych poinformowało o odkryciu potężnego

złoża w północnej części Morza, u wybrzeży Kazachstanu.

[cytat:Największe złoża ropy na świecie znajdują się w Arabii Saudyjskiej

w Ghawar - ich zasoby to od 70 do 85 miliardów baryłek:left]

Może to być największe złoże, odkryte w ciągu ostatnich dwudziestu lat

na całym świecie. Wstępnie jego zasoby szacuje się na od 8 do ponad 50

miliardów baryłek ropy. Ostatni raz złoże podobnej wielkości odkryto w

1979 roku - również na terenie Kazachstanu, który wówczas był jeszcze częścią

Związku Radzieckiego. Złoże to, w miejscowości Tengiz, jest jednym z dziesięciu

największych na świecie. Jego zasoby to od 6 do 9 miliardów baryłek.

Rezultatem odkrycia nowego złoża w Kazachstanie może być nasilenie się

rywalizacji między Zachodem a Rosją o kontrolę nad ropociągami w regionie,

którymi ropa z Morza Kaspijskiego byłaby transportowana do Europy. Niektórzy

zadają sobie pytanie co się stanie jeśli Rosja nie będzie chciała by czarne

złoto Morza Kaspijskiego wyślizgnęło jej się z rąk. Czy jest w stanie posunąć

się do tego by wysłać swe okręty by zajęły platformy wiertnicze? Może też

zakwestionować status Morza Kaspijskiego, twierdząc, że de facto jest jeziorem

i jego zasoby powinny być wspólnie wykorzystywane. Moskwa i tak już zabiega

o przyjęcie nowych regulacji stwierdzających, że żadne przedsięwzięcie

na morzu nie powinno być podejmowane bez zgody krajów sąsiadujących.

Przy rosnących cenach ropy, jej ilości trafiającej na rynek uzależnionej

w dużej mierze od krajów OPEC oraz kosztach inwestycji i wydobycia ropy

z Morza Kaspijskiego nic dziwnego, że świat zaczyna szukać alternatywnych

źródeł energii.

[cytat:Hiszpańska firma Endesa zamierza wybudować dwie elektrownie napędzane

odpadami powstającymi przy produkcji oliwy z oliwek:right]

Odpady te, znane jako orujo mają dużą wartość energetyczną, jednak dla

producentów oliwy z oliwek są prawdziwym utrapieniem, gdyż bardzo ciężko

je zutylizować. Hiszpania, jako największy światowy producent oliwek, z

ponad 200 milionami drzewek ma na tym polu ogromne możliwości. Dwie elektrownie

napędzane orujo mają zacząć działać w drugiej połowie przyszłego roku.

Jeśli okażą się sukcesem, w ślady Hiszpanii mogą pójść także jej sąsiedzi.

Wtedy nazwa OPEC może nabrać zupełnie nowego znaczenia - zamiast Organizacji

Eksporterów Ropy Naftowej może stać się na przykład Organizacją Producentów

Elektryczności z Oliwek.

RMF FM
Dowiedz się więcej na temat: Irak | Francja | ONZ | cytat | Moskwa | zasoby | polityczny | OPEC | USA | ropa naftowa | ropociąg | złoże
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »