Półka ekonomiczna #2: Długi wiek XX. Pieniądze, władza i geneza naszych czasów
Zakończmy ten rok z marksistą. Ale nie żadnym szaleńcem dowodzącym, że gdyby Marks nie umarł w roku 1883, to pisałby dziś o walce na rzecz wyzwolenia 154 płci z terroru i opresji, w których się znajdują. Bzdura, marksista, o którym mówię, to gość w starym dobrym stylu. Pociąga jak mieszanka klasycznego erudyty i kobiety fatalnej z dawnych filmów noir. Panie, panowie, przed wami Włoch Giovanni Arrighi.
Giovanni Arrighi, Długi wiek XX. Pieniądze, władza i geneza naszych czasów. Przeł. Paweł Szadkowski. Wydawnictwo GlowBook. Sieradz 2024
To marksista - by tak rzec - w stylu paleo. Z czasów, gdy marksiści pisali o tym, na czym się znają - czyli o ekonomii. "Długi wiek XX" to zaś jego najważniejsza książka. I w ogóle jedna z najważniejszych analiz kapitalizmu, jaka kiedykolwiek została napisana. Pierwsza wersja powstała w roku 1994. Ostatnia w 2009. I to właśnie na niej oparte jest trafiające dziś do naszych rąk pierwsze polskie tłumaczenie tego klasyka. Spokojnie, następnych już nie było. Arrighi dokonał żywota w tym samym 2009 roku.
Ten odstęp czasowy zupełnie jednak nie przeszkadza. Przeciwnie. Raz dlatego, że ta książka oddycha tzw. długim trwaniem - wielu marksizujących ekonomistów, zwłaszcza francuskich, uważa że zajmowanie się historią gospodarczą krótszą niż 300 lat to grube nieporozumienie. U Arrighiego widzimy więc kapitalizm jako zjawisko znacznie dłuższe niż oklepana definicja nakazująca ograniczanie go do rewolucji przemysłowej oraz jej konsekwencji.
Taki kapitalizm składa się z uparcie powracających cykli. Zmieniają się tylko kulisy: Genua czy Florencja od XV do XVII wieku, Niderlandy (XVI do XVIII stulecia), Wielka Brytania (XVIII do XX wieku) i wreszcie Stany Zjednoczone (od XIX do XXI wieku). Ale przecież w gruncie rzeczy jest zawsze tak samo. Wszędzie, gdzie zwycięży kapitalizm przechodzi on dokładnie tę samą trajektorię wzlotu i upadku: najpierw zwycięża swoim wigorem, który zawdzięcza koncentracji na handlu i produkcji. Potem jego aktorzy dostrzegają jednak, że większe zyski leżą w sektorze finansowym. Odejście od handlu i produkcji wpycha ich jednak w napięcia wewnętrzne (rosnące nierówności i niezadowolenie tych, co się na finansową hossę nie załapali). Te napięcia prowadzą w końcu do schyłku. Często w akompaniamencie wojen, przemocy i generalnej ruchawki.
Po drugie, śmierć Arrighiego w roku 2009 sprawiła, że możemy dziś - w roku prawie 2025 - spojrzeć wstecz i przetestować jakość wniosków. Czy zapowiedzi stopniowego pękania amerykańskiej hegemonii ekonomicznej nie sprawdzają się przypadkiem na naszych oczach? Czy wyzbycie się przez Amerykę handlu i produkcji na rzecz bycia "bankiem centralnym globu" nie odbija im się teraz bolesną zgagą? Czy nie o konsekwencjach pękania Ameryki na super turbo miliarderów i bieda zombie working class jest dzisiejsza amerykańska polityka? Czy nie jest tak, że w skali globalnej coraz więcej krajów tzw. trzeciego świata zaczyna Amerykę szachować wybijaniem się na rolę samodzielnego dostawcy kluczowych zasobów czy surowców, który może się dawnemu hegemonowi postawić?
Arrighi pisze o tych wszystkich rzeczach, ale nie z wygodnej pozycji "wiem, bo jest po wszystkim". Wskazuje na uniwersalne procesy (to obsesja marksistów, która jest jednocześnie sednem ich seksapilu), które prowadzą świat pieniądza stale w tym samym kierunku. Od akumulacji do kryzysu.
I tak to się plecie. A Arrighi wam to pokaże na dziesiątkach mniej lub bardziej znanych przykładów. Warto je poznać. I dla czystej erudycji, i dla większego rozumienia szerszego obrazka.
Rafał Woś
Śródtytuły pochodzą od redakcji.
Cykl "Półka Ekonomiczna" w Interii Biznes co drugi wtorek.