Połowa multimilionerek to Chinki
Tylko 14 kobiet na świecie dorobiło się 10-cyfrowych majątków, z czego połowa zbiła fortuny w Chinach. Kobiety biznesu zawdzięczają swoje sukcesy różnym okolicznościom.
W Chinach często przytacza się słynne powiedzenie Mao Tse Tunga: "Kobiety podtrzymują połowę nieba". Biorąc pod uwagę różnice w zarobkach i panującą nadal w wielu częściach świata dyskryminację, ideał Mao odbiega znacznie od rzeczywistości.
Jednak garstka chińskich kobiet wspięła się na szczyty finansowe i zawodowe pod przynajmniej jednym względem - trafiły do klubu multimilionerów.
Chińskie miliarderki, które same doszły do wszystkiego
Najpotężniejsi miliarderzy świata
W Chinach swoje fortuny zbiła połowa z 14 multimilionerek na świecie - tych, które nie odziedziczyły swoich majątków, tylko same się ich dorobiły. Wśród nich jest chińska biznesmenka Chu Lam Yiu, która zaopatruje chińskie firmy tytoniowe i Xiu Li Hawken, obywatelka Wielkiej Brytanii, która pomaga zarządzać podziemnymi centrami handlowymi w Chinach. Hawken jest jedną z trzech kobiet, które wprowadziwszy swoje firmy na giełdy azjatyckie w ciągu ostatnich 18 miesięcy, zadebiutowały na tegorocznej liście miliarderów. Wu Yajun dorobiła się fortuny na nieruchomościach. W listopadzie wprowadziła Longfor Properties na giełdę i jest obecnie najbogatszą kobietą na świecie.
Linda Xinrong Kausch, pisarka z Shenzhen, która pracuje teraz nad książką o tym, jak 12 biznesmenek z Zachodu odniosło sukces w Chinach, twierdzi, że kobiety biznesu zawdzięczają swoje sukcesy różnym okolicznościom. Dodaje, że kluczowym czynnikiem było wykształcenie się sprzyjającego środowiska społecznego i gospodarczego, które nie tylko umożliwiło kobietom edukację i założenie własnych firm, ale ich do tego zachęciło. Kolejnym czynnikiem były nieustannie zmieniające się przepisy na rozwijającym się rynku, co pozwalało na większą elastyczność i oznaczało mniej biurokracji niż na przykład w Europie. Dodaje, że dla tych kobiet możliwość przyczynienia się do utrzymania rodziny i rozwoju kraju jest powodem do dumy.
- Większość pracujących kobiet w Chinach powie: "Jestem dumna, że pracuję" - wyjaśnia Kausch. - Chinki nie zawsze są bardzo ambitne, ale są z natury bardzo pracowite. Teraz są w końcu za to nagradzane.
Choć większość ważnych branż, m.in. bankowość, stal, telekomunikacja i produkcja energii elektrycznej, wciąż jest w rękach państwa, to ciężko pracujący przedsiębiorcy dorabiają się coraz częściej fortun w takich branżach jak nieruchomości, towary detaliczne i konsumpcyjne.
"Setki tysięcy nowych chińskich firm przekształciły ten kraj w najbardziej konkurencyjne środowisko dla biznesu" - napisał Edward Tse, prezes chińskiej firmy doradczej Booz & Company, w swojej książce "The China Strategy: Harnessing the Power of the World's Fastest-Growing Economy" ("Strategia Chin. Wykorzystać siłę najszybszej rozwijającej się gospodarki świata"). "Chiny są teraz największym i najszybciej rozwijającym się źródłem przedsiębiorczych nowych firm".
Państwowe biuro statystyczne podaje, że w Chinach kobiety pracujące stanowią niemal 50 proc. studentów uczelni wyższych i 36 proc. wszystkich osób pracujących. Shaun Rein, założyciel szanghajskiej firmy China Market Research Group, mówi, że kobiety zarabiają około połowę dochodów rodzinnych, 20 proc. więcej niż w latach 50.
Z ankiety przeprowadzonej w 2002 r. wśród chińskich biznesmenek wynika, że wiele z nich nauczyło się przedsiębiorczości i nabyło umiejętności menadżerskie, zajmując wysokie stanowiska w dużych państwowych firmach, a dzięki nawiązanym tam znajomościom było w stanie pozyskać potrzebny kapitał. Inne zdobyły doświadczenie w sektorze prywatnym. W ankiecie napisano, że większość ma wyższe wykształcenie zdobyte na uniwersytetach w kraju lub zagranicą.
Przykładem może być Zhang Xin, lat 44, która z mężem Pan Shiyi założyła firmę deweloperską Soho China. Zhang, córka chińskich imigrantów z Birmy, dorastała w biedzie. Zanim dostała się na Uniwersytet w Cambridge jako nastolatka pracowała w fabryce w Hongkongu. Z dyplomem z ekonomii rozwoju w kieszeni dostała pracę w Barings w Hong Kongu przy badaniu rozwijającego się rynku prywatnego w ojczystych Chinach. Kolejną pracę dostała na Wall Street, gdzie, jak mówi, pozbawiono ją złudzeń. Wybrała więc powrót do Chin. Swojego męża poznała w Pekinie. Wspólnie zdecydowali się założyć własną firmę deweloperską. Zhang mówi, że wniosła do spółki więcej pieniędzy ze swoich oszczędności na Wall Street.
Inflacja, bezrobocie, PKB - zobacz dane z Polski i ze świata
Pół wieku później echo porzekadła Mao o znaczeniu kobiet w społeczeństwie pobrzmiewa w felietonach Nicholasa Kristofa i jego żony Sheryl WuDunn pisanych dla "New York Timesa". W swojej książce "Half the Sky: Turning Oppression into Opportunity for Women Worldwide" ("Połowa nieba. Ucisk, który dla kobiet z całego świata stał się szansą") przekonują, że kraje nie będą się rozwijać, jeżeli kobiety nie będą aktywne i produktywne na rynku pracy. Twierdzą, że godny pozazdroszczenia rozwój Chin na arenie międzynarodowej jest bezpośrednim rezultatem wzmocnienia pozycji ekonomicznej kobiet.
Najbardziej wpływowe kobiety mediów
Hana R. Alberts