Polska jest ciągle państwem socjalistycznym?
Polska jest ciągle państwem w dużej mierze socjalistycznym. Największe ograniczenia rozwoju gospodarczego wiążą się z utrzymywaniem struktur inercyjnych: przerostem sztywnego prawa, nadmiarem administracji, centralistycznym sposobem zarządzania instytucjami państwowymi, złym systemem podatkowym.
Polscy politycy zdobywali wiedzę, kiedy w szkołach brakowało globusów, a wyobrażenie o świecie kształtowano za pomocą map. Być może właśnie stąd bierze się to płaskie, jednowymiarowe pojęcie polityki zagranicznej. Tymczasem banalna prawda, że świat jest okrągły, wymaga kreowania skomplikowanego procesu globalnego myślenia i sięgnięcia po koncepcje geopolityczne. W relacjach międzynarodowych nie da się mówić o trwałej stabilizacji, można co najwyżej antycypować tempo destabilizacji.
- Wydaje się, że polska polityka zagraniczna potrzebuje przewrotu kopernikańskiego, odejścia od prostych, doraźnych taktyk i skoncentrowania się na dalekosiężnej, globalnej strategii, wykraczającej daleko poza horyzont jednego pokolenia. Trzeba mieć wizję obecności Polski w świecie, zaprojektowaną co najmniej na 50 lat. Tymczasem po 1989 r. polska polityka zagraniczna obrała krótkowzroczny i w gruncie rzeczy bezalternatywny kurs euroatlantycki.
Uznano, że USA oraz zjednoczona Europa Zachodnia będą trwałymi gwarantami bezpieczeństwa Polski. Przynależność do Unii Europejskiej oraz NATO miała zapewnić Polsce gospodarczy rozwój i trwałą suwerenność. Dziś już wiadomo, że takie myślenie okazało się naiwne. W pierwszej dekadzie XXI wieku doszło do gwałtownego przyspieszenia procesu globalnego przegrupowania sił.
Powoli zmienia się kompas międzynarodowych relacji gospodarczych i politycznych. Obecnie nie da się już w prosty sposób powiedzieć, co jest wschodem, a co zachodem. Do tej pory ton międzynarodowej współpracy nadawał szlak Kolumba, wytoczony w 1492 r. Oś globalnej stabilizacji zawieszona była pomiędzy Europą a Stanami Zjednoczonymi. Jednak aktualnie ten ponad 500-letni atraktor globalnych stosunków przestaje obowiązywać. W miejsce kursu euroatlantyckiego zaczyna wdzierać się kurs pacyficzny. Świat jakby obraca się w przeciwną stronę, wskazówki politycznego i gospodarczego kompasu zmieniają swoje położenie. Powoli stajemy się świadkami potężnego procesu przemagnetyzowania globalnych biegunów. Jednobiegunowy układ, w którym dominującą pozycję dzierżyły Stany Zjednoczone, okazał się jedynie krótkim okresem przejściowym, ukształtowanym po upadku "żelaznej kurtyny". W miejsce Rosji politycznie coraz mocniej wchodzą Chiny, rośnie międzynarodowa pozycja Brazylii, kraje Ameryki Południowej dysponują ogromnym potencjałem gospodarczym, sukcesywnie zwiększa się znaczenie Australii. Jednocześnie załamaniu ulega tradycyjny alians państw zachodnich. W orbicie tak zwanych aliantów ujawnia się coraz mocniej konflikt interesów. Europa zaczyna być projektem budowanym na modłę dwóch historycznych mocarstw: Niemiec i Rosji.
Obserwujemy rosnącą skłonność do nawrotu amerykańskiego izolacjonizmu, nazywanego współcześnie resetem strategii geopolitycznej. Powołanie Unii Europejskiej osłabiło pozycję NATO w Europie. Z kolei regularne i nadmierne rozszerzanie paktu, doprowadziło do rozproszenia jago funkcji. Globalizacja NATO spowodowała sytuację, w której nie wiadomo, czyich broni ono interesów. Z dnia na dzień dochodzi do redukcji obecności Stanów Zjednoczonych w Europie. Zachodnia przestrzeń europejska znowuż otwiera się przed Rosją. W ramach Starego Kontynentu gospodarcze bankructwo dotyka kolejne państwa. Tymczasem Unia Europejska, wbrew swoim założeniom, jest projektem, który nie potrafi temu zaradzić. Solidarność europejska okazała się tylko pustym sloganem kosmopolitycznych salonów. Wielu ekonomistów, politologów, ekspertów od stosunków międzynarodowych wieszczy szybki upadek strefy euro, a w ślad za tym całej Unii Europejskiej. Jaka zatem powinna być strategia geopolityczna Polski w dobie przewartościowania globalnego układu sił? Jaki kurs polityki zagranicznej należy obrać?
Być może zabrzmi to jak banał, ale w polityce zagranicznej, w relacjach geopolitycznych pomiędzy poszczególnymi krajami obowiązuje tylko jedna formuła "najlepsza polityka to polityka realna", stworzona wiele dziesięcioleci temu przez amerykańskiego sekretarza stanu Henryego Kissingera. Mimo wszystko, niezależnie od globalnych procesów przeorientowujących kształt światowej sceny, przynależność do Unii Europejskiej, Paktu Północno-Atlantyckiego NATO, bliskie relacje ze Stanami Zjednoczonymi oraz przyjazne, dobrosąsiedzkie stosunki z Niemcami muszą pozostać racją stanu naszej polityki zagranicznej. Stany Zjednoczone i Niemcy pomogły nam w okresie transformacji.
Obydwa państwa są naszymi przyjaciółmi. W interesie Polski jest powrót polityki amerykańskiej na europejską scenę i jeszcze głębsze zacieśnienie współpracy gospodarczej z Niemcami. Ale zmianie musi ulec nasza percepcja przynależności do Unii Europejskiej oraz NATO. Musi zmienić się perspektywa obecności Polski w tych dwóch międzynarodowych strukturach.
Paradoksalnie, kluczem do skutecznej polityki zagranicznej jest silna pozycja wewnętrzna - posiadanie sprawnego państwa, operatywnych instytucji administracyjnych, dynamicznej, innowacyjnej gospodarki, rozbudowanej, nowoczesnej infrastruktury, dobrze wykształconego, mobilnego społeczeństwa, dużego potencjału militarnego nowoczesnej i dobrze uzbrojonej armii. Znaczenie Polski w Europie i świecie, w tym w ramach międzynarodowych paktów oraz układów, będzie źródłem naszej wewnętrznej siły. Atrakcyjność partnera wynika zawsze w pierwszej kolejności z determinant wewnętrznych, a dopiero w drugiej może być potwierdzona czy wzmocniona przez relacje zewnętrzne, które jeszcze bardziej wzmacniają jego siłę. Ale punktem wyjścia jest zawsze efektywna polityka wewnętrzna.
W tym kontekście budowanie silnego państwa, przeprowadzenie najpilniejszych reform systemowych, uwolnienie gospodarki ze strukturalnych ograniczeń, stworzenie nowego społecznego ładu na wzór pluralistycznych i multikulturowych modeli wspólnotowych, zbudowanie nowoczesnego systemu obrony będzie dla Polski najlepszą przepustką na europejskie i światowe salony. Tylko wtedy Polska stanie się atrakcyjnym partnerem dla innych i tylko wówczas inni będą chcieli wchodzić z nami w międzynarodowe alianse. Dlatego potrzebne są głębokie reformy o charakterze ustrojowym i konstytucyjnym.
Chodzi m.in. o: zlikwidowanie dysonansu podziału władz, zapewnienie przejrzystości strukturalnej państwa, określenie silnego ośrodka władzy wykonawczej według modelu prezydenckiego, poprawienie jakości procesów legislacyjnych m.in. usprawnienie instytucji ustawodowczych, silniejsze powiązanie poszczególnych organów władzy z zapleczem społecznym, wzmocnienie funkcji reprezentatywności, powołanie czytelnej i sprawnie działającej struktury administracyjnej, realne wprowadzenie oddolnych procedur, decentralizacja działalności partii politycznych, deregulacja gospodarki, przeprowadzenie głębokich reform społecznych.
Polska, biorąc pod uwagę jej wielkość, liczbę mieszkańców, potencjał społeczny i gospodarczy, powinna pretendować do roli jednego z głównych liderów NATO oraz Unii Europejskiej. Powinna mierzyć w rolę środkowo-europejskiego gwaranta międzynarodowej stabilizacji i wykorzystać status państwa granicznego, kontrolującego główny szlak relacji Wschód - Zachód, Europa - Azja. Nasza przynależność do międzynarodowych aliansów może być co najwyżej uzupełnieniem wewnętrznej pozycji, ale w żadnym razie nie jej warunkiem sine qua non.
Pruski teoretyk wojny, generał i intelektualista Carl Phillip Gottlieb von Clausewitz twierdził, że: "wojna jest jedynie kontynuacją polityki innymi środkami", a "pokój to zawieszenie broni pomiędzy dwoma wojnami". Jednak w dobie globalizacji znaczenie polityki rozszerza się. Obok gwarantowania międzynarodowej stabilizacji, ma ona stać się instrumentem służącym do zapobiegania transgranicznym kryzysom ekonomicznym. Poszczególne państwa integrują się w wielkie wspólnoty polityczne, aby zapobiegać potężnym gospodarczym żywiołom.
Polityka zagraniczna powinna spełniać dwie zasadnicze funkcje. Po pierwsze, dodatkowo zabezpieczać suwerenność państwa poprzez udział w międzynarodowych sojuszach. Po drugie, tworzyć zewnętrzne perspektywy gospodarczego wzrostu, określać korzystną dla zainteresowanych państw współpracę gospodarczą oraz dynamizować wymianę handlową. W handlu zagranicznym tkwią dodatkowe (zewnętrzne) generatory rozwoju gospodarczego.
Podstawowy kurs geopolityczny, jaki powinna obrać Polska, musi mieć charakter wielokierunkowy i skupiać się na odejściu od myślenia bezalternatywnego. Z jednej strony należy pogłębiać współpracę w ramach Unii Europejskiej, umacniać pozycję Polski we wspólnocie państw zachodnich, a z drugiej szukać nowych horyzontów polityki zagranicznej. Z punktu widzenia naszej polityki bezpieczeństwa oraz interesów gospodarczych równie ważne, co przynależność do UE i NATO, jest budowanie głębokiego aliansu państw słowiańskich, zarówno w wymiarze militarnym, jak i gospodarczym. Polska powinna podjąć się budowania trwałego projektu wspólnoty państw słowiańskich, obejmującego obszar tak zwanego międzymorza i stać się pomostem pomiędzy Wschodem a Zachodem Europy, gospodarczym i politycznym przedpolem Azji. To wzmocni naszą pozycję w Unii Europejskiej oraz NATO, a także zaowocuje nowymi gwarancjami bezpieczeństwa oraz rozwoju gospodarczego, otworzy przestrzeń ekspansji gospodarczej na wschód. Z drugiej strony, poprzez budowanie wspólnoty państw słowiańskich, trzeba dokonać korekty dotychczasowej polityki euroatlantyckiej, uzupełniając ją o kurs wschodnio-pacyficzny.
Globalny układ sił ulega pluralizacji, dlatego należy wejść w jego różne wymiary. Obecność Polski w Unii Europejskiej mogłaby być instrumentem kształtowania polityki euroatlantyckiej, zaś budowanie wspólnoty państw słowiańskich sposobem na kreowanie kursu wschodnio-pacyficznego. Poza polityką zagraniczną, prowadzoną w ramach sojuszy, trzeba nawiązać sieć bliskich stosunków politycznych z państwami takimi, jak: Chiny, Indie, Brazylia, Australia, Nowa Zelandia, RPA, zaś w polityce na linii europejskiej dowartościować nurt nordycki, szczególnie w zakresie bezpieczeństwa energetycznego (alternatywnych źródeł tranzytu gazu), jak i wdrażanie nowoczesnych systemów informatycznych.
Jednym z argumentów realizowania strategii geopolitycznych jest silny potencjał militarny oraz sprawny system obrony wojskowej. Państwa dysponujące pokaźnym zapleczem militarnym nie są, w tak dużym stopniu, uzależnione od jakości międzynarodowych relacji czy sojuszy, gdyż dysponują własną siłą oręża, a co za tym idzie posiadają zdolność, by obronić się. Wśród ekspertów z dziedziny wojskowości prowadzone są spory czy lepszy jest system obrony, oparty na zawodowej armii, czy też tej pochodzącej z poboru.
Po roku 1989 polski system obrony został rozmontowany. Specjaliści nie mają w tym zakresie złudzeń. Gdyby na Polskę napadł jakiś poważny, zewnętrzny agresor mogłaby się ona bronić co najwyżej przez 48 godzin. Taki jest obecny stan naszej armii.
Tymczasem o skuteczności obrony decyduje nie tylko stopień profesjonalizacji jednostek wojskowych, jakość ich wyszkolenia bojowego, sprawność operacyjna, ale także zdolność do szybkiej mobilizacji zasobów rezerwowych. Same oddziały specjalne, mimo ich ogromnej skuteczności, nie będą w stanie wygrać żadnej wojny.
Stąd polski system obrony powinien mieć charakter komplementarny i opierać się na dwóch głównych filarach. Pierwszy poziom obrony stanowią Siły Operacyjno-Specjalne (SOS), a więc znakomicie wyszkolone i wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt jednostki operacyjne, zdolne do działalności w każdych warunkach. Byłaby to w pełni profesjonalna, regularna armia licząca nie więcej niż 200 tys. żołnierzy, wyróżniająca się ogromną sprawnością operacyjną oraz najwyższym z możliwych poziomem przygotowania bojowego. Drugi filar opiera się na ustrukturalizowaniu ochotniczych zasobów rezerw obrony kraju. Tworzyłby one spójną strukturę Systemu Obrony Społecznej (SOS) i pełniły funkcję, podobną do tej jaką sprawuje Gwardia Narodowa w Stanach Zjednoczonych. W Polsce istnieje naturalny potencjał, aby stworzyć taki system błyskawicznej mobilizacji rezerwy społecznej - nie tylko w wypadku wojny, ale również w razie zajścia sytuacji kryzysowych. Na poziomie samorządu, prawie w każdej gminie działają jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej. W skali kraju są ich tysiące. OSP zrzesza łącznie prawie milion członków, a licząc ich rodziny, jest to suma dwukrotnie wyższa. Jest to najsilniejsza, a zarazem najbardziej niedoceniana organizacja pozarządowa w Polsce. Właśnie te jednostki mogłyby się stać najważniejszymi elementami Systemu Obrony Społecznej, a więc ochotniczego, rezerwowego zaplecza profesjonalnej armii, stanowiąc szybki mechanizm mobilizacji zasobów rezerwy. Mimo ochotniczego charakteru są to jednostki dość regularne, prowadzące bieżącą, systematyczną działalność.
Należałoby jedynie rozszerzyć ich formułę, zwiększyć realizowane przez nie funkcje i zapewnić regularne, okresowe szkolenia z zakresu obronności: w postaci ćwiczeń strzeleckich, kursów samoobrony, czy działania w sytuacjach kryzysowych. OSP ma potencjał, aby stać się czymś w rodzaju Gwardii Narodowej. Jednostki te powinny być wkomponowane w spójny system dowództwa i zostać skomunikowane nowoczesnymi technologiami łączności. Model obrony państwa skoncentrowany na Siłach Operacyjno-Specjalnych oraz Systemie Obrony Społecznej (dwa razy SOS) wyróżniałby się z jednej strony, profesjonalnym charakterem kadry wojskowej, wysokim poziomem działań operacyjnych, zaś z drugiej, zdolnością do błyskawicznej mobilizacji ustrukturalizowanej rezerwy społecznej, której potencjał w przybliżeniu może liczyć aż dwa miliony żołnierzy ochotników.
W dobie globalizacji czynnikiem decydującym o pozycji międzynarodowej poszczególnych państw, jest dynamika rozwoju gospodarczego. To na ile dana gospodarka jest nowoczesna, innowacyjna, nastawiona na gospodarczy wzrost. Gospodarka jest humanistyczną przestrzenią ludzkich działań wpisaną w strukturę całego systemu. Jakość obowiązującego prawa, poziom posiadanej infrastruktury, sprawność administracji państwa, są elementami mającymi wpływ na całość procesów związanych z rozwojem gospodarczym. Polska po 1989 r. - mimo wielu sukcesów, które udało się osiągnąć - nie wykorzystała w pełni potencjału rozwojowego, tkwiącego w rodzimej przestrzeni gospodarczej. Uśredniony przyrost PKB, w ciągu dwudziestu ostatnich lat, wyniósł 2 - 3 proc., tymczasem polską gospodarkę stać było na 7. Dlaczego zatem rozwijaliśmy się tak wolno, poniżej istniejącego potencjału? W strukturze polskiego państwa funkcjonują bariery hamujące dynamikę życia gospodarczego.
Wciąż mamy do czynienia z państwem omnipotentnym, etatystycznym, nastawionym na realizowanie funkcji opiekuńczych. Polska jest ciągle państwem w dużej mierze socjalistycznym. Największe ograniczenia rozwoju gospodarczego wiążą się z utrzymywaniem struktur inercyjnych: przerostem sztywnego prawa, nadmiarem administracji, centralistycznym sposobem zarządzania instytucjami państwowymi, złym systemem podatkowym. Negatywnym rezultatem wszystkich tych zjawisk jest absorpcja znacznej części aktywności gospodarczej przez szarą strefę. Z kolei wszystkie te bariery, ze względu na swój strukturalny, instytucjonalny charakter, dowodzą istnienia w polskiej przestrzeni gospodarczej przynajmniej dwóch potężnych potencjałów. Pierwszy, wiąże się z tą sferą przedsięwzięć, którą w uproszczeniu można nazwać deregulacją życia gospodarczego, drugi zaś, z pozyskaniem energii tkwiącej w szarej strefie na obszar legalnych działań gospodarczych. Żeby to osiągnąć, należy iść w kierunku gospodarki mocno liberalnej (nie w wydaniu europejskim lecz azjatyckim), przestawić państwo z polskie orientacji opiekuńczej na kreatywną, aktywizującą obywateli, wybitnie wolnorynkową. Trzeba ograniczyć wszelkie programy związane z interwencjonizmem gospodarczym do niezbędnego minimum.
Pewnym kontrowersyjnym pomysłem jest abolicja dla szarej strefy, odstąpienie od ścigania przestępstw gospodarczych, połączone z jednoczesnym wprowadzeniem podatku liniowego. W tym kontekście państwo ustanawia opcję zerową, wysyła do przestępców gospodarczych komunikat o mniej więcej takim brzmieniu: "Wyjdźcie z szarej strefy, ujawnijcie swoje majątki, nie będziemy was karać za przestępstwa z przeszłości, gdyż to był trudny czas transformacji. Teraz macie korzystny system podatkowy, możecie działać oficjalnie i pracować na rozwój gospodarczy całego państwa, ale musicie postępować uczciwie, bo inaczej będziemy was ścigać i wymierzać drakońskie kary". W systemie z niskim, prostym podatkiem liniowym, po wprowadzeniu abolicji dla przestępstw gospodarczych, nie mieliby oni żadnej motywacji, aby pozostawać w szarej strefie. W ten sposób energia tam drzemiąca, zaczęłaby legalnie pracować na rzecz rozwoju państwa, dynamizować przyrost PKB. Problem jest szerszy, ponieważ głębokich reform wymaga cała przestrzeń prawna. Radykalne uproszczenie przepisów, likwidacja biurokratycznych przerostów, ograniczenie uznaniowości urzędników, wprowadzenie łatwych procedur inicjowania działalności gospodarczej to wyzwania, przed którymi stoi nowoczesne państwo. Z drugiej strony, należy dokonać głębokiej korekty wydatków publicznych, przeorientować państwo z funkcji opiekuńczej na aktywizującą obywateli, zredukować rozmaite formy pomocy społecznej i skierować ją jedynie do osób najbiedniejszych, żyjących w trudnych warunkach socjalnych. Zamiast zasiłków dla bezrobotnych można pomyśleć o wprowadzeniu kredytów reaktywizujących.
Rolą państwa jest tworzenie warunków rozwoju gospodarczego. W tym kontekście niezbędne są głębokie reformy strukturalne, radykalna zmiana prawa, wprowadzenie prostych, elastycznych procedur, uporządkowanie obszaru instytucjonalnego, likwidacja biurokracji oraz szeroko zakrojona modernizacja państwa, zorientowana na dynamiczną rozbudowę infrastruktury i szukanie tanich (ale względnie trwałych) źródeł pozyskiwania energii. W nowoczesnej, liberalnej gospodarce ton tempu rozwoju gospodarczego nadają metropolie. Są one tak zwanymi "lokomotywami", biegunami wzrostu. Jednak, aby nie doprowadziło to do rozwarstwienia gospodarczego, wytworzenia podziału: wielkie miasta - prowincja, wdrażanie koncepcji polaryzacjno-dyfuzyjnych, musi iść w parze z dynamiczną rozbudową infrastruktury technicznej i komunikacyjnej. Tylko takie połączenie dynamiki gospodarczej metropolii z rozwojem sieci komunikacyjnej pozwoli na w miarę zrównoważony rozwój gospodarczy w przestrzeni całego państwa, a przede wszystkim wyrównywanie istniejących dysproporcji ekonomicznych. Mówiąc obrazowo "lokomotywy" nie mogą pędzić do przodu same, muszą ciągnąć za sobą pozostałe "wagony", cały "skład pociągu".
W gospodarce zawsze należy dążyć, do osiągnięcia efektu synergii, a więc zbudowania takiego układu, który po dodaniu pewnych elementów stworzy nową, nieredukowalną do nich jakość. Dla zdynamizowania, a przede wszystkim zrównoważenia rozwoju gospodarczego w przestrzeni wielkich województw - regionów (po ich redukcji do ośmiu, góra dziewięciu), należy utworzyć zadaniowe zespoły metropolitarne, łączące wiele funkcji z zakresu życia społecznego, gospodarczego czy przedsięwzięć instytucjonalnych.
Połączenie w zespół metropolii Warszawy z Łodzią i Płockiem czy Poznania z Kaliszem i Lesznem przełoży rozwój z wielkich aglomeracji miejskich na teren całego regionu. Mówiąc językiem neoliberalnych myślicieli ekonomicznych - bogactwo spłynie, rozleje się na sąsiednie tereny.
Ekonomia na większości uczelni - mimo swojego matematycznego charakteru - klasyfikowana jest jako nauka humanistyczna. Gospodarka opiera się na kreatywnej działalności człowieka, a jednym z jej najważniejszych celów jest zaspokojenie potrzeb egzystencjalnych ludzi. Również życie publiczne, aby mogło cechować się wysoką jakością, potrzebuje aktywnego zaangażowania obywateli. Jak pisał papież Jan Paweł II: "Nie ma demokracji bez partycypacji". Bez aktywności ludzi, ich zaangażowania w życie publiczne, społeczne i gospodarcze nie da zbudować się demokratycznego państwa i wolnorynkowej gospodarki. Sprawność działania aparatu państwowego i wysoka jakość instytucji administracyjnych muszą zostać dopełnione przez społeczną mobilność. Pomiędzy skutecznie działającym państwem a silnym społeczeństwem nie istnieje jakakolwiek sprzeczność. Czym silniejsze społeczeństwo, tym silniejszy mandat osób sprawujących władzę, lepsza społeczna kontrola, autentyczna demokracja. Aktywne wspólnoty społeczne same posiadają zdolność do oddolnego załatwiania różnego rodzaju spraw, usuwania z życia publicznego rozmaitych patologii. Z kolei tam gdzie istnieje bliższy charakter relacji społecznych, występuje wzajemne zaufanie, funkcjonuje społeczna solidarność - tam łatwiej dynamizować gospodarczy rozwój. Społeczeństwo obywatelskie jest nieodzownym elementem demokratycznego państwa oraz liberalnej gospodarki rynkowej; stanowi humanistyczną treść tych formuł. Dlatego wszelkie reformy, cały proces modernizacji państwa należy rozpocząć od zmian o charakterze społecznym. W Polsce trzeba zbudować nowy społeczny ład. Polska musi się stać domem otwartym dla wszystkich.
Najlepszym sposobem na zapewnienie społecznej jedności, jest uwypuklenie różnorodności. Budując silne państwo, należy odwołać się do szeroko rozumianego życia wspólnotowego. W tej warstwie poszukiwać energii propaństwowej oraz potencjału rozwojowego. Różnorodność może również łączyć zapewniać społeczną równowagę, tworzyć fundamenty społecznej integracji. We współczesnych czasach, w dobie szybkich środków transportu, gęsto rozbudowanej infrastruktury teleinformatycznej, możliwości swobodnego pokonywania przestrzeni - kończy się powoli epoka tradycyjnych wspólnot narodowych, opartych o monolityczną strukturę etniczną. Pojęcie narodu ewoluuje w stronę społeczeństw obywatelskich. Nadchodzi czas wspólnot pluralistycznych, multikulturowych, żyjących w obrębie jednej przestrzeni państwowej. Polska powinna otworzyć swoją strukturę społeczną na inne grupy etniczne, dokonać absorpcji migrantów, wzbogacając w ten sposób jakość własnego społeczeństwa.
Należy zbudować nowe, otwarte, pluralistyczne, obywatelskie społeczeństwo, uznać prawa mniejszości, uszanować tolerancję, zapewnić zasadę wolności światopoglądu. Nikt nie może być dyskryminowany ze względu na swoje poglądy, czy przekonania religijne. Budowanie multikulturowej struktury społecznej, stanowi skuteczny sposób na pokonanie czekających nas problemów demograficznych, umocnienie suwerennego bytu państwa, rozwoju jego instytucji oraz zapewnienie długofalowego wzrostu gospodarczego. Nowoczesny patriotyzm polega na rozpoznaniu obiektywnych uwarunkowań rządzących światem i kreowaniu polityki realnej.
Roman Mańka
Autor jest zastępcą redaktora naczelnego "Gazety Finansowej", publicystą miesięcznika ekonomicznego "Home&Market" i komentatorem politycznym magazynu "Gentleman".