Polska na inflacyjnym podium Europy. Długo na nim pozostanie
Inflacja konsumencka w styczniu wzrosła w Polsce o 2,4 proc. w ujęciu miesięcznym Stawia to nasz w kraj na podium pod względem dynamiki wzrostu cen wśród państw członkowskich UE. Jak wynika z prognoz Komisji Europejskiej, Polska na tym podium może pozostać co najmniej do 2024 roku.
Inflacja konsumencka (CPI) w Polsce wyniosła w styczniu 17,2 proc. rok do roku - poinformował Główny Urząd Statystyczny (GUS). To wzrost w porównaniu do grudniowego odczytu (16,6 proc. w ujęciu rocznym), a zarazem wskaźnik poniżej konsensusu rynkowego, który zakładał wzrost cen towarów i usług o 17,6 proc. rdr.
Trudno jednak mówić o optymizmie, choć jest to "niższy wzrost" niż mógłby się z początku wydawać. Nie można jednak zapomnieć o wysokiej bazie sprzed roku - inflacja w styczniu 2022 r. wobec początku roku 2021 r. wyniosła 9,2 proc. - oraz o wzroście cen na przestrzeni miesiąca.
Jeżeli spojrzy się na wzrost cen liczony miesiąc do miesiąca, to ten wyniósł w styczniu 2,4 proc. Jest to drugi najwyższy wskaźnik zaraportowany w Polsce od co najmniej 14 miesięcy. Najwyższa miesięczna inflacja została odnotowana w marcu 2022 r. - wówczas 3,3 proc. - czyli tuż po inwazji Rosji na Ukrainę.
Porównywalne miesięczne wzrosty cen co na początku 2023 r. miały miejsce także w styczniu, kwietniu oraz październiku ubiegłego roku, czyli w momencie wejścia w życie nowego prawa podatkowego Polski Ład, dwa miesiące od wybuchu wojny w Ukrainie oraz w dotychczasowym szczycie inflacyjnym.
Należy także pamiętać, że to właśnie tak odczuwalne zmiany jak wejście w życie nowych przepisów, podatków, czy jak na początku tego roku wygaszenie tarczy antyinflacyjnej i powrót pełnej stawki VAT wynoszącej 23 proc. na nośniki energii i paliwa, wpływają na inny, często wyższy odczyt inflacji w styczniu. Z podobnymi wyzwaniami mierzy się teraz cała Europa.
Taka dynamika wzrostu cen na przełomie miesiąca ustawiała Polskę w jednym rzędzie z Węgrami, Czechami i Słowacją, czyli krajami, które odnotowują najwyższe odczyty inflacyjne spośród w UE. Szczególnie przypadek Czech jest bliski Polsce, ponieważ u naszych południowych sąsiadów także zdecydowano się na wygaszenie programu dopłat do nośników energii dla gospodarstw domowych. To przełożyło się na styczniową inflację na poziomie 6 proc. w ujęciu miesięcznym.
Państwa uwzględnione w tabeli opublikowały do 15 lutego dane o inflacji CPI za styczeń. Podobnie jak w Polsce, w wielu krajach urzędy statystyczne przekazują takie raporty z lekkim opóźnieniem. Jak widać po zestawieniu, w przypadku krajów ze strefy euro - z wyjątkiem Słowacji, która ma co prawda europejską walutę, ale jest także krajem ościennym - miesięczna dynamika wzrostu cen była ujemna lub nieznacznie przewyższała próg zera procent.
Ciekawym przypadkiem wyłaniającym się z tabeli jest Chorwacja. Sytuacja wymiany od 1 stycznia 2023 r. kuny na euro zainteresowała nawet premiera Mateusza Morawieckiego, który wskazał na konferencji prasowej w styczniu tego roku, że Chorwację czeka "chaos inflacyjny", zaś sama zmiana waluty w takim momencie jest jak "dolanie oliwy do ognia".
- Chorwaci przeżywają szok cenowy, widzimy wyraźnie, że ceny na półkach w Chorwacji są znacząco, skokowo wyższe z tygodnia o tydzień. Za mediami mogę podać, że ceny wzrosły o 70 proc. - mówił szef rządu.
Tak się jednak nie stało i po styczniowym przyjęciu europejskiej waluty Eurostat odnotował podwyżki cen w Chorwacji w relacji miesięcznej o średnio 0,2 proc., choć warto tu wskazać, że jest to inflacja HICP, która różni się w detalach od metodologii liczenia inflacji CPI.
Środowe dane GUS o inflacji w styczniu także skomentował premier Mateusz Morawiecki. Wskazał on, że "od kwietnia, maja, czerwca inflacja znajdzie się w trendzie spadkowym".
- Styczeń i luty to mogą być miesiące odbicia inflacyjnego, jeszcze odrobinę do góry. (...) Dobra wiadomość jest taka, że wzrost inflacyjny jest niższy niż rynek sądził, że będzie. To jest też wskazówka pewnego trendu makroekonomicznego. Tutaj też jestem spokojny, że od kwietnia, maja, czerwca, tak jak zapowiadałem, jak pokazują dane NBP, inflacja będzie spadająca - powiedział Morawiecki.
Podczas konferencji prasowej po posiedzeniu RPP w lutym, prezes NBP prof. Adam Glapiński wskazał, że jednocyfrowe odczyty inflacji w Polsce mogą być raportowane pod koniec 2023 r., a w grudniu wskaźnik ten może wynieść nawet 6 proc.
Mniej optymistyczne prognozy przedstawiła natomiast Komisja Europejska. W jej zimowej projekcji obejmującej kraje członkowskie wskazała, że inflacja roczna w Polsce w 2023 r. wyniesie 11,7 proc., wobec 13,2 proc. w 2022 r.
Najbliżej celu inflacyjnego NBP, który wynosi 2,5 proc. z jednopunktowym marginesem po obu stronach, Polska może znaleźć się dopiero w 2024 r., kiedy to zdaniem analityków KE inflacja roczna wyniesie 4,4 proc., co stawia nasz kraj wśród państw z najdłużej utrzymującą się inflacją w UE.
Wyższą roczną inflację w 2024 r. mogą odnotować tylko Rumunia (5,5 proc.) i Słowacja (5,3 proc.). Lepsze prognozy otrzymały nawet Węgry, które zdaniem KE powinny w przyszłym roku mierzyć się ze wzrostem cen na poziomie 4 proc. rocznie.
Alan Bartman