Polska nie jest przygotowana na offshore. Nie wiadomo, kto ma bronić farm

Kto powinien zajmować się ochroną polskich farm wiatrowych na Bałtyku? Okazuje się, że w chwili, gdy inwestorzy wchodzą w kolejne fazy projektów i jeszcze w tym roku na morzu mają stanąć pierwsze turbiny, nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Problem leży przede wszystkim w dziurawym ustawodawstwie - Marynarka Wojenna nie ma obecnie do tego prawnych kompetencji, najbliższa jest ku temu Straż Graniczna, której z kolei brakuje sprzętu. Odpowiedzialność za bezpieczeństwo spoczywać będzie także na operatorach, jednak obecnie nie wiadomo, w jakim zakresie.

Postępy w inwestycjach offshore na Bałtyku widać gołym okiem - już w styczniu Orlen przenosi budowę na wody morskie, gdzie staną pierwsze wiatraki w ramach Baltic Power. Kolejne miesiące mają przynieść dalsze postępy prac w przypadku także innych inwestorów - wiosną 2025 roku PGE planuje rozpoczęcie prac budowlanych na morzu, Polenergia spodziewa się w najbliższym czasie ostatecznej decyzji inwestycyjnej dla projektów Bałtyk 2 i Bałtyk 3, Ocean Winds kontraktuje partnerów biznesowych, a RWE planuje budowę bazy serwisowej dla farmy F.E.W Baltic II.

W listopadzie ubiegłego roku wiceminister klimatu i środowiska Miłosz Motyka w rozmowie z Interią odniósł się do kwestii bezpieczeństwa tego typu inwestycji. Szwecja ogłosiła bowiem rezygnację z budowy farmy na Morzu Bałtyckim w obawie przed ewentualnym rosyjskim atakiem; zdaniem tamtejszych rządzących projekt mógłby osłabić możliwości obronne kraju. - Oczywiście, że Ministerstwo Obrony Narodowej będzie wysyłało uwagi i do Ministerstwa Infrastruktury, i do nas w tym zakresie. Jesteśmy w kontakcie cały czas. Nie przewidujemy zagrożenia, ale wnioski z MON przyjdą - powiedział.

Reklama

Zagrożenie jednak istnieje, a jak wynika z rozmów przedstawicieli służb mundurowych, inwestorów czy ekspertów ds. bezpieczeństwa Polska pod względem prawnym i militarnym jest na bałtyckie farmy kompletnie nieprzygotowana

Farmy wiatrowe będą poza wodami przybrzeżnymi Polski

Turbiny wiatrowe na Bałtyku mają zostać zlokalizowane w odległości nie mniejszej niż 22 km od brzegu. Z jednej strony ma to uniemożliwić zmianę krajobrazu nadmorskich miejscowości, bowiem wiatraki praktycznie będą z plaży niewidoczne. Ponadto ma to też uchronić rybaków - projekt zakłada lokalizację turbin poza kluczowymi obszarami dla rybołówstwa. Jest jednak druga strona medalu - będą one umiejscowione nie na wodach przybrzeżnych, a w wyłącznej strefie ekonomicznej. Leży ona poza terenem kraju, ale państwo sprawuje nad tymi terenami władzę administracyjną. To powoduje szereg wątpliwości natury prawnej związanych z przyszłymi elektrowniami.

Na brak odpowiednich procedur związanych z zabezpieczeniem przyszłych farm offshore zwrócił uwagę komandor rezerwy Marynarki Wojennej i specjalista w zakresie bezpieczeństwa morskiego Mirosław Ogrodniczuk. W trakcie styczniowego posiedzenia Morskiego Zespołu Parlamentarnego wręcz obnażył nieprzygotowanie legislacyjne w tej kwestii. Wyjaśnił, że morskie farmy wiatrowe będą infrastrukturą krytyczną, a więc w myśl ustawy o zarządzaniu kryzysowym ich "właściciele oraz posiadacze samoistni i zależni obiektów, instalacji lub urządzeń" mają obowiązek ich ochrony. Zaglądamy więc do ustawy o ochronie osób i mienia, która wskazuje, że taka ochrona może być realizowana przez "specjalistyczne uzbrojony formacje ochronne (SUFO) lub odpowiednie zabezpieczenie techniczne".

Polskie prawodawstwo jak do tej pory nie widzi tych samych zasad bezpieczeństwa na polskich akwenach morskich, ale niebędących wodami terytorialnymi (...) Zwykle, gdy coś się dzieje na morzu wzywamy - na wzór amerykański - Marynarkę Wojenną do tych zadań, natomiast niestety to tak nie działa, ponieważ żeby użyć Sił Zbrojnych do zabezpieczenia infrastruktury krytycznej niejako musi powstać akt terroru. Nasze ustawodawstwo jest, jak do tej pory, reakcyjne, a nie prewencyjne - musi się niemalże wydarzyć szkoda, żebyśmy dopiero mogli użyć narzędzi prawnych i uruchomić tym samym Siły Zbrojne do wsparcia zarówno Straży Granicznej, jak i sił Policji - powiedział Ogrodniczuk.

Nie Marynarka Wojenna, a Straż Graniczna może bronić farm wiatrowych?

Co więcej, sama Marynarka Wojenna ma swoje ograniczenia w działaniu - mówi o tym Konwencja o morzu pełnym z Genewy, która wymienia trzy specyficzne sytuacje, w których okręt wojenny może poddać rewizji obcy statek handlowy: piractwo, handel niewolnikami lub posiadanie polskiej bandery. W praktyce oznacza to, że gdyby między turbiny wiatrowe wpłynął np. tankowiec, bez występowania wymienionych przesłanek, Marynarka Wojenna nie może go, zgodnie z prawem, zatrzymać. To jednak nie koniec.

Ustawa o działaniach antyterrorystycznych nie definiuje, co uznajemy za akt terroru, tylko odsyła do Kodeksu karnego. I tam jako czyn zagrożony karą do pięciu lat wymienione są trzy przypadki takie dosyć ogólne, które tak naprawdę chyba nie do końca spełniają dzisiejsze warunki, żeby można było na podstawie tego artykułu podjąć środki prawne, a tym bardziej użyć sił na przykład Sił Zbrojnych czy innych formacji mundurowych do ochrony czy też obrony instalacji na morzu - wskazał komandor. 

Mowa bowiem o: poważnym zastraszaniu wielu osób, zmuszenia organu władzy RP, innego państwa lub organu organizacji międzynarodowej do danej decyzji wywołaniu zakłóceń w ustroju lub gospodarce Polski, innego państwa czy organizacji. I znów - samo wpłynięcie tankowca, który mógłby kotwicą uszkodzić kable położone na dnie, nie wpisuje się w tę definicję prawną.

Okazuje się, że prawnie najbliżej do reakcji na morzu, w tym do ochrony farm offshore ma Straż Graniczna. To ona bowiem ma możliwość np. wezwać statek do zmiany kursu, prędkości czy innych manewrów zarówno na morskich wodach wewnętrznych, morzu terytorialnym, jak i wyłącznej strefie ekonomicznej. Jednak w tym przypadku pojawia się problem innej natury.

Ta służba, która jest najlepiej oprzyrządowana prawnie, posiada praktycznie najsłabsze środki. To jest najnowszy patrolowiec SG, który został niedawno pozyskany. Niestety, jego główną funkcją jest, krótko mówiąc, ratowanie imigrantów. (...) Ta jednostka kompletnie nie ma uzbrojenia, ona nie jest w stanie wymusić zatrzymania statku. Takie są nasze twarde realia - podkreślił Ogrodniczuk, pokazując wspomniany statek:

"Za chwilę pierwsze incydenty mogą się wydarzyć"

Oliwy do ognia dolał prezes Bałtyckiego Instytutu Transformacji Energetycznej Maciej Stryjecki. Zwrócił uwagę, że obecnie odpowiedzialność za bezpieczeństwo jest rozproszona, brakuje nam odpowiednio wyszkolonej i wyposażonej służby zabezpieczającej infrastrukturę morską, nie mamy ponadto odpowiednich procedur służących reagowaniu na incydenty. Przypomniał, że choć inwestorzy są zobowiązani do zapewnienia środków bezpieczeństwa - np. radarów czy kamer termowizyjnych, podłączonych światłowodami do wskazanej jednostki wojskowej, nie ma jasnych wytycznych, co robić w przypadku zagrożenia. 

- Wyobraźmy sobie sytuację: w jednostce (wojskowej - red.) ktoś siedzi i obserwuje obraz farmy wiatrowej. Inwestor siedzi w swojej bazie w Łebie, również obserwuje i widzi statek płynący w środek farmy wiatrowej. Ten statek wpływa, podpływa do stacji transformatorowej, cumuje, ktoś wychodzi, niesie jakiś pakunek, wchodzi na stację transformatorową, coś tam zostawia, wychodzi, odpływa. Czy dzisiaj wiemy, jak zareagować? Do kogo ma zadzwonić operator farmy wiatrowej? Czy może mieć swoją jednostkę, która będzie mogła użyć broni? Nie. Czy mamy dzwonić do pana Miecia z posterunku w Łebie? Tak to nie działa. Czy uruchomić Marynarkę Wojenną? Nie jest to takie proste, jak słyszymy. To jest coś, przed czym dzisiaj stoimy. Za chwilę zacznie się pierwsza budowa farmy wiatrowej na morzu i już pierwsze incydenty mogą się wydarzyć - ostrzegał Stryjecki.

Kto więc powinien zajmować się ochroną offshore według Straży Granicznej?

Przepisy zobowiązują operatorów do systemu ochrony ich strefy, natomiast kwestie ogólne są realizowane przez służby państwowe (...) W ramach posiadanych narzędzi, gdy widzimy, że dany obiekt porusza się i idzie w kierunku infrastruktury krytycznej, jako funkcjonariusze Morskiego Oddziału SG podejmujemy wszelkie działania, aby przeciwdziałać skutkom czy zagrożeniom. Poprzez statki powietrzne weryfikujemy, co jest na danym akwenie, poprzez jednostki pływające, jak również wymieniamy informacje z Marynarką Wojenną. (...) W mojej ocenie obecny system jest prawidłowy, ale oczywiście należy go uzupełniać o nowe czynniki, które wychodzą w danej sytuacji - uważa komendant Morskiego Oddziału SG kontradm. Andrzej Prokopski.

Powstanie trzystopniowy system ochrony offshore?

Choć w obowiązku i interesie spółek energetycznych leży zabezpieczenie inwestycji, nadal nie wiadomo, w jakim zakresie powinny one dbać o przyszłe elektrownie. Propozycję rozwiązania wskazał kmdr por. dr hab. Rafał Miętkiewicz z Akademii Marynarki Wojennej. Podkreślił, że "Marynarka Wojenna zajmuje się obroną, ochroną zajmują się inne podmioty", wobec tego można by stworzyć trzystopniowy system.

- Za ochronę bezpośrednią odpowiada operator i tutaj wejdą podmioty prywatne. W przypadku eskalacji wchodzi Straż Graniczna, w kolejnym kroku - Siły Zbrojne. Moim zdaniem SG ani podmioty prywatne nie są w stanie w pełni zabezpieczyć infrastruktury krytycznej. Pewne kompetencje i wyposażenie posiada tylko i wyłącznie Marynarka Wojenna i wcale nie ma potrzeby, bo to jest zbyt drogie, żeby te kompetencje posiadały inne służby - tłumaczył. 

Zdaniem MON wojsko podejmuje już działania dotyczące zwiększenia bezpieczeństwa infrastruktury krytycznej na morzu. 

- Wojsko ponosi swoją część ciężaru odpowiedzialności za bezpieczeństwo, natomiast nie może i nie byłoby właściwe, żeby ponosiło całość tej odpowiedzialności z uwagi na skalę współczesnych zagrożeń (...) Nie da się tego zrobić bez zaangażowania strony zarówno państwowej, Sił Zbrojnych i służb nadzorowanych przez MSWiA, jak również operatorów infrastruktury krytycznej (...) Już sama demonstracja obecności w pobliżu rejonów infrastruktury krytycznej wpływa na bezpieczeństwo, na możliwość monitorowania zagrożeń, na gotowość do zareagowania na czas - wskazał główny specjalista Departamentu Strategii i Planowania Obronnego MON Robert Rybacki.

NATO wysyła okręty na Bałtyk

Problem jednak istnieje, bowiem - wracając do początku - do działania wojska nadal brakuje odpowiednich i kompletnych narzędzi prawnych. Swoistą wisienką na torcie stanowi cyfrowy aspekt bezpieczeństwa w zakresie infrastruktury energetycznej. Elektrownie są w ogromnym stopniu narażone na ataki cybernetyczne, które mogą doprowadzić do blackoutów. I znów okazuje się, że mamy w Polsce dziurę prawną - ogólnounijne przepisy dotyczące cyberbezpieczeństwa, tzw. dyrektywa NIS2, a także dyrektywa CER w sprawie odporności podmiotów krytycznych - obie dotyczą m.in. energetyki - powinny zostać wdrożone do polskich przepisów do 17 października ubiegłego roku. Jak dotąd Polska tego nie zrobiła. W listopadzie Komisja Europejska otworzyła przeciw naszemu krajowi dwa postępowania, na które odpowiedź termin mija pod koniec stycznia. W przypadku braku argumentów ze strony polskiej istnieje ryzyko skierowania sprawy do Trybunału Sprawiedliwości UE.

To, jak ważną kwestią jest zabezpieczenie infrastruktury morskiej, przekonały się ostatnio kraje skandynawskie. Pod koniec grudnia na Zatoce Fińskiej doszło do uszkodzenia podwodnych kabli przez kotwicę tankowca, co do którego istnieją podejrzenia o przynależność do rosyjskiej "floty cieni". W odpowiedzi na wezwanie władz Finlandii i Estonii NATO zdecydowało o wysłaniu dwóch okrętów na Bałtyk. Jak jednak stwierdziła szefowa fińskiego MSZ Elina Valtonen, "ochrona każdego rodzaju morskiej infrastruktury jest niemożliwa". Sama naprawa będzie trwała kilka miesięcy i pochłonie dziesiątki milionów euro.

Paulina Błaziak

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: farmy offshore | MON | bezpieczeństwo energetyczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »