Polska w zapaści demograficznej. Jako społeczeństwo nie sprzyjamy dzieciom?

Polska wkroczyła w okres kryzysu demograficznego. Dane statystyczne nie pozostawiają w tej kwestii wątpliwości. Z prognoz wynika, że do 2060 r. liczba ludności Polski spadnie o 6,7 mln, a połowa mieszkańców naszego kraju będzie miała ponad 50 lat. Eksperci wskazują, że na malejącą liczbę ludności wpływa kilka zjawisk, m.in. utrzymująca się niska dzietność. "Być może – wbrew naszemu wyobrażeniu – nie jesteśmy społeczeństwem sprzyjającym dzieciom. Nie za bardzo też te dzieci akceptujemy" - mówi ekspert. Niska dzietność będzie miała swoje konsekwencje - rosnąca rzesza osób w wieku poprodukcyjnym będzie nie do utrzymania bez reformy systemu emerytalnego i świadczeń rodzinnych.

Główny Urząd Statystyczny opublikował niedawno prognozę, z której wynika, że do 2060 r. liczba ludności Polski będzie wynosić 30,9 mln wobec ok. 36,7 mln w 2023 r. Największy wpływ na ten stan rzeczy będzie miała umieralność - w 2060 r. liczba zgonów ma sięgnąć blisko 490 tys., m.in. dlatego, że w wiek największej umieralności systematycznie będą wchodzić roczniki należące do wyżu demograficznego z lat 80-tych XX wieku (obecni 40-latkowie). Zarazem wiek emerytalny zaczną osiągać obecni 20-latkowie. Prognoza GUS nie przewiduje wzrostu liczby urodzeń.

Reklama

Organizacja Narodów Zjednoczonych przewiduje z kolei, że populacja Polski do 2100 r. zmniejszy się do ok. 19 mln.

Niska dzietność wśród przyczyn kryzysu demograficznego w Polsce

Eksperci, z którymi rozmawiała Polska Agencja Prasowa, wskazują, że na malejącą liczbę ludności naszego kraju wpływa kilka zjawisk, m.in. utrzymująca się niska dzietność. Według GUS tzw. stan depresji urodzeniowej trwa już prawie 30 lat. Od 1990 r. wielkość współczynnika dzietności kształtuje się poniżej dwóch, czyli nie gwarantuje prostej zastępowalności pokoleń.

Kolejną przyczyną spadku liczby ludności jest odchodzenie osób z pokolenia powojennego wyżu demograficznego. W Polsce od 2013 r. utrzymuje się przewaga liczby zgonów nad liczbą urodzeń.

Dyrektorka Instytutu Statystyki i Demografii SGH prof. Agnieszka Chłoń-Domińczak w rozmowie z PAP zwróciła uwagę, że w przypadku zmian demograficznych bardzo trudno cokolwiek złagodzić.

800 plus nie dla najbogatszych? Ekspertka: Nie damy rady za to wszystko zapłacić

"Prognozy pokazują, że jeśli będziemy utrzymywali obecny system transferów i usług publicznych, to w dłuższej perspektywie nie starczy naszych wynagrodzeń, żeby za to wszystko zapłacić. Na pewno musi się to zmienić, by nie ograniczać możliwości rozwoju społecznego i gospodarczego kraju. W końcu zależy nam na tym, żeby w Polsce żyło się coraz lepiej" - podkreśliła ekspertka.

W ostatnich miesiącach dyskusję wzbudziło sprawozdanie Rady Ministrów z realizacji ustawy o świadczeniu rodzinnym 500 plus (obecnie 800 plus) na przestrzeni 7 lat (2016-2023). Z rządowej analizy wynika, że program miał ograniczony wpływ na dzietność. Pojawiły się wówczas pytania o jego dalsze funkcjonowanie.

Zdaniem prof. Chłoń-Domińczak warto dalej inwestować w wspieranie rodzin. "Zwrócę jednak uwagę, że główna rola świadczeń rodzinnych nie polega na zachęcaniu ludzi do posiadania czy rodzenia dzieci. Chodzi tu bardziej o wspieranie rodzin, szczególnie tych o gorszym statusie społeczno-ekonomicznym. To inwestycja w dzieci, wspieranie ich rozwoju, ograniczanie ryzyka ubóstwa, bo to są problemy, z którymi boryka się w Polsce nadal duża część rodzin" - zauważyła.

Według prof. Chłoń-Domińczak, 500 plus bardzo wyraźnie ograniczyło ubóstwo wśród rodzin, szczególnie wielodzietnych. "To jest duża wartość, którą powinno się utrzymywać. Pytanie jednak, czy nie należy wprowadzić rozwiązań, które ograniczą dostęp do świadczenia dla najbogatszych rodzin" - wskazała profesor.

Dominik Owczarek z Instytutu Spraw Publicznych ocenia, że system świadczeń rodzinnych wymaga reformy. "Należałoby się zastanowić, w jaki sposób ustanowić sensowne proporcje między bardzo hojnym i kosztownym dla budżetu państwa świadczeniem 800 plus, a zasiłkami rodzinnymi, które są w dużym stopniu zależne od dochodów gospodarstwa domowego" - zauważa ekspert.

Obecnie zasiłki rodzinne kształtują się na poziomie od 95 do 135 zł. Zdaniem eksperta należy wprowadzić ich odczuwalną podwyżkę, możliwie jak najszybciej.

Stygmatyzacja rodzin z dziećmi. Apel o kampanię na rzecz "dobrej atmosfery wokół rodzin"

Według Owczarka osobnym problemem jest stygmatyzacja rodzin z dziećmi. "Być może - wbrew naszemu wyobrażeniu - nie jesteśmy społeczeństwem sprzyjającym dzieciom. Nie za bardzo też te dzieci akceptujemy. Coraz częściej pojawiają się restauracje, hotele i inne punkty usługowe, które oferują tzw. godziny bez dzieci. Zdarzają się też negatywne reakcje na dzieci w środkach komunikacji. Tak, jakby one nie były pełnoprawnymi członkami naszego społeczeństwa" - powiedział.

Zdaniem eksperta należałoby prowadzić działania, które stworzą "dobrą atmosferę wokół rodzin". "Może ministerstwo rodziny powinno stworzyć kampanię społeczną, która nie tylko promowałaby rodzicielstwo, ale też wyrozumiałe spojrzenie na rodziców dzieci" - zaznaczył.

Zwrócił także uwagę, że kobieta po urodzeniu dziecka często czuje się samotna i wyizolowana. "Dlatego warto budować na przykład kluby dla rodziców małych dzieci. Niektóre samorządy już to prowadzą".

Ponadto, zdaniem rozmówcy PAP, państwo powinno dalej koncentrować się na podnoszeniu jakości usług publicznych dla osób decydujących się na dziecko.

Demografia uderzy w polski rynek pracy

Co istotne, kryzys demograficzny wiąże się także z malejącą liczbą pracowników. Dr Tomasz Lasocki z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego zaznaczył, że odpowiedzią na to wyzwanie może być migracja, zmiany technologiczne i zwiększenie wydajności pracy.

"Pod względem edukacji i kształcenia ustawicznego jesteśmy w drugiej połowie Europy. Mamy tyle dzieci, ile mamy; więcej nam się nie urodzi, więc chociaż starajmy się, żeby je jak najlepiej nauczyć, jak się w tym świecie sprawnie poruszać" - wskazał Lasocki. Wyjaśnił, że chodzi m.in. o to, by znajomość języków obcych była standardem, ale też o umiejętne wykorzystywanie sztucznej inteligencji i automatyzacji, które mogą poprawić wydajność pracy.

Co z wysokością wieku emerytalnego? "Jesteśmy w ogonie Europy"

Zdaniem eksperta istotne jest także zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn. "Gdyby to ode mnie zależało, wiek emerytalny byłby co najmniej wyrównany do 65 lat" - powiedział Lasocki.

Podobnie uważa prof. Chłoń-Domińczak, która podkreśla, że zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn to konieczność. "Dzisiejszy niski wiek emerytalny kobiet dyskryminuje właśnie kobiety. Ich świadczenia są mniejsze niż świadczenia mężczyzn o ponad tysiąc złotych właśnie ze względu na to, że szybciej przechodzą na emeryturę i krócej pracują" - zauważyła. 

Dyrektorka Instytutu Statystyki i Demografii SGH podkreśla, że właściwie już we wszystkich krajach Unii Europejskiej wiek emerytalny kobiet i mężczyzn jest równy. "Ostatnio Rumunia wyrównywała wiek emerytalny, więc już naprawdę jesteśmy w ogonie Europy i tutaj ewidentnie zmiana jest potrzebna" - ocenia prof. Chłoń-Domińczak.

W Polsce dyskusja o reformie wieku emerytalnego powraca regularnie w debacie publicznej, jednak politycy wskazują, że celem rządu będzie raczej jak najdłuższe utrzymywanie Polaków na rynku pracy, a zatem podnoszenie efektywnego - a nie zapisanego w ustawie - wieku emerytalnego.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »