Polski nie stać na darmowe autostrady
Dotychczasowy system opłat za autostrady się sprawdził. Do Krajowego Funduszu Drogowego na budowę dróg przyniósł już 10 miliardów złotych. Koszty wyniosły zaledwie 16 proc. tej sumy, na co składają się płace oraz rozszerzenie i zysk dla operatora.
Jest to bardzo szczelny, jeden z najbardziej efektywnych systemów na świecie. Niestety w 2014 roku pomysł został zarzucony, kiedy minister Bieńkowska zapowiedziała likwidację bramek i szlabanów oraz przejście na system elektroniczny. Obecnie Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa milczy i nadal nie wiemy, jak zmieni się drogowy system płatności. W listopadzie 2018 Główny Inspektor Transportu Drogowego przejmie go od obecnego, prywatnego operatora - firmy Kapsch. Jakie udogodnienia dla kierowców wprowadzi?
- W tej chwili został dopiero ogłoszony szybki przetarg na znalezienie firmy, która dostarczy wiedzę techniczną i biznesową w zakresie tego systemu. Jako uzasadnienie takiej szybkiej ścieżki działań samo ministerstwo wskazuje brak kompetencji do jego prowadzenia - powiedział serwisowi eNewsroom Adrian Furgalski, wiceprezes ZDG TOR - Przetarg był jednak opóźniony z winy samego resortu. Gdyby nie to, pewnie nadal mielibyśmy obecnego operatora płatności lub wybrany zostałby nowy. Sytuacja, jaka ma miejsce teraz - kiedy udaje się uniknąć samochodów z rodzinami tkwiącymi w korkach w drodze na wakacje - jest prowizoryczna. Należałoby określić kiedy i w jakim sposób system będzie rozszerzany. Dzisiaj możliwość jeżdżenia po większości dróg bez opłat jest bardzo wygodna dla kierowców, jednak nie stać nas na to, aby autostrady te pozostały darmowe. Nawet Stany Zjednoczone czy Niemcy, gdzie w większości przypadków infrastruktura jest za darmo, przypłaciły to złym stanem technicznym dróg. Teraz szukają sposobu na pozyskanie dodatkowych środków od kierowców - dodał Furgalski.