Polskie firmy szykują się na modernizację armii

Środki szykowane przez polski rząd na modernizację armii mogą być silnym zastrzykiem dla polskiego przemysłu obronnego. O ten łakomy kąsek trzeba jednak powalczyć...

Nakłady na modernizację polskich sił zbrojnych to dla przemysłu z jednej strony perspektywa przychodów na kilka lat, z drugiej konieczność sięgania po nowe technologie i nowe kompetencje. A wszystko to w rynkowych realiach, gdzie o ostatecznej decyzji przesądza jakość i cena.

Stopień udziału polskiego przemysłu w unowocześnianiu wojska nie jest wcale przesądzony....

- Ministerstwo Obrony Narodowej i Ministerstwo Skarbu Państwa ustaliły siedem różnych modeli modernizacji polskiej armii. Ich dwie skrajne wersje to zakup uzbrojenia całkowicie za granicą oraz produkcja całego sprzętu wojskowego w kraju - powiedział Jerzy Buzek, poseł do Parlamentu Europejskiego, członek Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii, podczas marcowej konferencji w Wojskowych Zakładach Mechanicznych w Siemianowicach Śląskich.

Reklama

W czasie spotkania przedstawiciele armii i przemysłu rozmawiali o ewentualnej współpracy. Prezesi firm zbrojeniowych wskazywali na trudności w kontaktach z wojskiem, wynikające z nadmiernie zaostrzonych procedur antykorupcyjnych, które każdy kontakt między przedstawicielami armii i przemysłu traktują jak podejrzany.

- Przemysł nie ma wiarygodnej informacji, w jakim kierunku będzie się rozwijało niezbędne uzbrojenie dla polskiej armii. Może tylko zgadywać, jak najnowsze technologie powinien rozwijać - powiedział Buzek. Z drugiej strony także wojsko nie wie, nad jakimi technologiami pracuje obecnie przemysł, a więc nie jest w stanie znaleźć dla nich zastosowania.

Polskie, obce, niezawodne

Zdaniem wojskowych, problemem jest to, że część naszych firm zbrojeniowych bazuje jeszcze na technologiach poradzieckich, a więc nie przystających do standardów obowiązujących w NATO. A przedstawiciele przemysłu wskazują, że wiele przedsiębiorstw dokonało w ostatnich kilkunastu latach znacznych modernizacji.

Firmie Mesko pomógł offset, dzięki któremu pozyskała kilka nowych technologii, co w połączeniu z kilkunastoletnim okresem własnych badań powoduje, że w przypadku technologii zwalczania środków latających na wysokościach do 6 km Polska jest w trójce najbardziej zaawansowanych krajów, obok Rosji i Stanów Zjednoczonych.

- Bardzo istotne jest, żebyśmy - jako polski przemysł - byli głównym dostawcą, tzw. prime contractorem do polskiej armii, bo wtedy nasze warunki przetargowe i stworzenie współpracy z partnerem zagranicznym będą dużo lepsze - przekonywał Waldemar Skowron, prezes Mesko SA.

Takie postępowania dawałyby polskiemu przemysłowi obronnemu dwa atuty - nawet w dużych zamówieniach byłby rozgrywającym, a w rezultacie wspólnych prac nabyłby nowe kompetencje, w tym prawa własności intelektualnej do tego, co powstanie w wyniku takiego zamówienia. Tego typu ścieżka jest szeroko stosowana w USA.

Według Leszka Grabarczyka, zastępcy dyrektora Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, obecny model zakupów, opierający się na swego rodzaju przetargu publicznym, do którego mogą przystępować także koncerny zagraniczne, może spowodować, że większość pieniędzy trafi do tych firm. Wyjściem mogłaby być procedura tzw. zamówienia przedkonkurencyjnego (PCP), w trakcie którego kilka niezależnych podmiotów opracowuje koncepcje i prototypy innowacyjnych rozwiązań, a rezultaty ich prac podlegają kilkuetapowej selekcji. Uczestnicy dyskusji zauważyli jednak, że w warunkach polskich, kiedy konsolidujemy zbrojeniówkę i nie mamy środków na to, żeby utrzymywać kilka fabryk produkujących te same elementy, ten wariant byłby trudny do zastosowania.

Pojawiła się jednak opinia, że polonizacja to tak naprawdę odtwórcze stosowanie nabytych wcześniej technologii, co w dzisiejszych warunkach oznacza opóźnienie co najmniej o jedną generację sprzętu - jedyną szansą na rozwój jest kooperacja z wielkimi międzynarodowymi koncernami.

Taką opinię wspierał Marek Darecki, prezes Stowarzyszenia Grupy Przedsiębiorców Przemysłu Lotniczego Dolina Lotnicza, a także prezes i dyrektor generalny WSK PZL Rzeszów.

- Tylko światowej klasy przemysł dostarczy światowej klasy rozwiązania - uważa Darecki. WSK Rzeszów od 2002 roku należy do United Technologies Holdings i współpracuje w dziedzinie budowy silników z należącą do UTH firmą Pratt & Whitney. WSK produkuje podwozia do myśliwców F-16, a do najnowszej generacji myśliwca F-35 będzie wytwarzać moduły silników.

- Dla żołnierza nie ma znaczenia, czy czołg, w jakim siedzi, został wyprodukowany przez firmę notowaną na giełdzie w Warszawie czy w Nowym Jorku.

To musi być świetny, bezkompromisowy sprzęt - przekonywał Darecki.

Offset celowany

Kwestia offsetu, jako narzędzia do przyspieszenia modernizacji i zwiększenia możliwości rodzimego przemysłu, podczas konferencji powracała.

Janusz Steinhoff i Jerzy Buzek wspomnieli, że założenia offsetu, jakie wprowadzał ich rząd, były całkiem inne niż potem w praktyce realizowane.

Ich zdaniem możliwości offsetu zostały zmarnowane przez zmianę kryteriów, przesunięcie akcentów z offsetu bezpośredniego na pośredni.

Generał Włodzimierz Nowak, dyrektor departamentu polityki zbrojeniowej MON, zapowiedział, że obecnie offset będzie znacznie bardziej "celowany", ukierunkowany na te technologie, które chcemy pozyskać, aby w ten sposób wspinać się szybciej po technologicznej drabinie, bez konieczności wymyślania wszystkiego od podstaw.

Problemem okazuje się także - w wielu wypadkach - współpraca przemysłu i ośrodków naukowych. Naukowcom zależy na badaniach i dających się opublikować wynikach, przemysł patrzy na to kategoriami wdrożeń.

Generał Nowak zwrócił uwagę, że w przypadku opracowywania innowacyjnych technologii czas jest elementem krytycznym całej operacji, a implementacja stworzonych przez naukowców technologii często bywa problemem. Jeżeli od początku badań nie jesteśmy w stanie doprowadzić technologii do fazy produkcyjnej w ciągu 10-12 lat, to ona przestaje być innowacyjna.

Ryszard Kardasz, prezes zarządu Bumar Elektronika, wskazał jednak inne oblicze tej sprawy - już podczas prac badawczo-rozwojowych ośrodki otrzymują często dodatkowe wymagania, które znacznie wydłużają prace.

Z drugiej strony generał dyw. pil. Leszek Cwojdziński, szef Inspektoratu Implementacji Innowacyjnych Technologii Obronnych MON, zwrócił uwagę, że obecnie mamy kilka podmiotów finansujących badania i brak koordynacji powoduje, że wydajemy miliony złotych bez potrzeby. Stworzenie dobrego systemu kontraktowania byłoby elementem poprawiającym kontakty i przepływ informacji między nauką, wojskiem i przemysłem.

Wygląda na to, że modernizacja polskiej armii będzie dla naszego przemysłu zbrojeniowego okazją nie tylko do biznesowego i technologicznego wzmocnienia, ale także do stworzenia warunków i modelu współpracy wojska i przemysłu. Trzeba się jednak spieszyć, bo polskiej zbrojeniówki nie stać na zmarnowanie takiej szansy.

Piotr Myszor

Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"

Dowiedz się więcej na temat: uzbrojenie | Polskie | zbrojenia | polski przemysł | wojsko | MON
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »