Polskie kopalnie nad przepaścią? Alarm na Śląsku, potrzebne miliardy
Największa polska spółka górnicza - Polska Grupa Górnicza, praktycznie rzecz biorąc w marcu utraci płynność finansową - zakomunikował na antenie Radia Katowice przewodniczący Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiej „Solidarności” Dominik Kolorz. Dodajmy, że już w październiku PGG informowała o znacznym spadku produkcji (wydobycia) węgla. Rok 2023 rok kopalnie PGG zamkną prawdopodobnie produkcją rzędu 21 mln ton (wobec ponad 22,5 mln ton rok wcześniej), w przyszłym roku zaś może nastąpić dalszy spadek wydobycia, do ok. 20 mln ton - informował w rozmowie z Polską Agencją Prasową Tomasz Rogala, szef Polskiej Grupy Górniczej. Powód jest znany - to spadek zapotrzebowania na węgiel.
W czwartkowej (9 listopada) rozmowie w Radiu Katowice, Dominik Kolorz znalazł receptę na przywrócenie do życie stojącej (jego zdaniem) nad przepaścią Polskiej Grupy Węglowej.
"Jeżeli w budżecie państwa, zgodnie z umową społeczną, nie znajdzie się dla tej firmy, jedni mówią 5 mld, drudzy mówią 7 mld zł, to jej po prostu grozi upadłość" - zawyrokował Kolorz, przypominając, że w przyszłorocznym budżecie przygotowywanym przez ekipę Mateusza Morawieckiego takich pieniędzy na górnictwo nie zapisano.
"Myślę, że trzeba jasno i dobitnie powiedzieć, że tutaj akurat rząd który odchodzi generalnie rzecz biorąc - użyję takiego sformułowania - o tym górnictwie zapomniał a w zasadzie można byłoby powiedzieć, że je wydudkał. Czy nowa władza będzie w stanie szybko znaleźć pieniądze na to żeby Polska Grupa Górnicza nie upadła" - pytał na antenie radiowej przewodniczący Śląsko-Dąbrowskiej "Solidarności".
Dominik Kolorz przypomniał, że prawie wszystkie opcje polityczne przed wyborami zapewniały na Śląsku, że umowa społeczna (umowa dla Śląska) będzie dotrzymana. Wspomniany pakt dla Śląska - który zakłada stopniowe wygaszanie kopalń - przewiduje także znaczne nakłady na wsparcie dla restrukturyzowanej branży.
Przepisy towarzyszące Umowie społecznej dla górnictwa umożliwiają kopalniom korzystanie z budżetowego wsparcia mającego zneutralizować spodziewany spadek zapotrzebowania na węgiel (obowiązuje harmonogram zamykania kopalń węgla energetycznego do 2049 roku). Polska Grupa Węglowa jeszcze w październiku ustami prezesa Rogali zapewniała, że w 2023 roku nie będzie korzystać z rządowych subwencji, jednak w przyszłym (2024 roku) będzie do tego zmuszona. Dodajmy przy tym, że w ubiegłym (2022) roku PGG otrzymała jako wsparcie ok. 1,4 mld zł (800 mln zł w dotacjach oraz 600 mln zł w obligacjach).
"Plan jest taki, żeby w tym roku nie korzystać ze środków subwencyjnych (...). Taki jest plan, ale nie wiemy, co cię wydarzy jeszcze przez te dwa miesiące, dlatego zastrzegam sobie tutaj prawo do zmiany informacji końcowej" - powiedział prezes PGG pod koniec października, w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
Tomasz Rogala potwierdził, że w przyszłym roku (2024) spółka będzie potrzebowała budżetowego wsparcia, zgodnie z mechanizmem przewidzianym ustawą górniczą.
Ocenia się, że realizowany program wygaszania kopalń do 2049 roku będzie wymagał subwencji, które sięgną w tym czasie nawet 100 mld zł.
Dodajmy, że polski program dla górnictwa nie został jeszcze ostatecznie zaakceptowany przez Brukselę, ale sytuacja w polskiej branży węglowej wydobywającej węgiel energetyczny staje się coraz trudniejsza. Rosną moce OZE i najpewniej węgla energetycznego będziemy potrzebować z każdym rokiem coraz mniej. Podobnie węgiel opałowy, z którym mieliśmy wielkie kłopoty zaraz po rozpoczęciu ubiegłorocznej agresji Rosji na Ukrainę, będzie przegrywał z nowymi źródłami ciepła (Polska jest jednym krajów UE, w których montuje się najwięcej pomp ciepła - podobnie jest z szybką ekspansją fotowoltaiki w naszym kraju).
***
