Polskie towary nie przebijają się na chiński rynek. Mamy ogromny deficyt handlowy
Wysokie koszty, odmienna kultura biznesowa, upodobania i nawyki, trudności logistyczne, niska rozpoznawalność marki “Polska”, bariera językowa, a także niedostosowanie produktów do lokalnego rynku - to główne przyczyny deficytu handlowego Polski z Chinami. Od stycznia do maja wyniósł on 13,5 mld dol. Gorzej wiedzie się dziewięciu krajom na świecie, m.in. USA, Wielkiej Brytanii i Holandii.
Według danych chińskiego urzędu celnego, na które powołuje się Business Insider, polski deficyt handlowy z Chinami wyniósł w pierwszych pięciu miesiącach 13,5 mld dol. Sprowadziliśmy z Pekinu towary o łącznej wartości 15,6 mld dol., a wysłaliśmy tam produkty o wartości 2,1 mld dol. Polski deficyt stanowił 3,8 proc. łącznej nadwyżki Chin, nasz import to 1,1 proc. ich eksportu, a eksport - zaledwie 0,2 proc. ich importu. Gorszy nominalnie deficyt miało tylko dziewięć krajów na świecie na czele z USA (deficyt 127 mld dol.), w tym tylko dwa europejskie: Wielka Brytania i Holandia.
Licząc sumę eksportu i importu, w pierwszych pięciu miesiącach roku Polska była 33. partnerem handlowym Chin na świecie. Z pierwszej "40" największych partnerów Kraju Środka gorsze od nas procentowo saldo handlowe mają tylko Bangladesz, Turcja i Holandia.
Pierwszym produktem wysyłanym z Polski do Chin jest miedź. Od stycznia do maja tego roku stanowiła ona 21 proc. eksportu. Niemal 33 proc. stanowią maszyny i urządzenia, głównie maszyny elektryczne - 14 proc., a 4,3 proc. silniki turboodrzutowe, turbośmigłowe i turbiny gazowe. Niespełna 5,6 proc. eksportu z Polski to żywność.
O wiele więcej towarów trafia do Polski z Chin. Ponad połowa importu to maszyny i urządzenia (51,6 proc.), w tym głównie elektryczne z aparaturą telefoniczną na czele (7,2 proc.) a także akumulatory. Ponad 8 proc. importu z Chin stanowią materiały i artykuły włókiennicze, a prawie 8 proc. - chemikalia, głównie produkty nieorganiczne (3,3 proc.). Wysoki udział ma też import mebli i materacy (3,5 proc.) oraz zabawek (3,3 proc.).
Wiele krajów europejskich rejestruje z Chinami nadwyżki handlowe. Według ich wielkości, najbardziej na plusie jest w tym roku Szwajcaria (23,8 mld dol. nadwyżki). Mniejsze nadwyżki mają: Rosja (7,9 mld dol.), Irlandia (5,3 mld dol.), Niemcy (1,4 mld dol.), Ukraina (1,3 mld dol.) i Słowacja (1,2 mld dol.). Więcej eksportują niż importują również Austria, Finlandia, Norwegia, Szwecja, Liechtenstein, Monako i Islandia. Na świecie największe nadwyżki w handlu z Chinami mają: Tajwan (48 mld dol.) i Australia (35 mld dol.).
Eksperci wskazują, że nierównowaga w handlu między naszymi krajami wynika m.in. z wysokich barier regulacyjnych utrudniających ekspansję polskich produktów na rynek chiński. — Problem wysokiego deficytu handlowego jest przedmiotem zarówno wewnętrznych analiz resortów gospodarczych RP, jak i dialogu politycznego ze stroną chińską — wyjaśnia Łukasz Jasina, rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych, w rozmowie z Business Insiderem. Argumentuje, że duża część towarów z Chin jest wykorzystywana przez polskie firmy w procesie produkcji, a potem eksportowana do innych państw, w szczególności do Niemiec.
Chiński rynek jest złożony, zróżnicowany wewnętrznie i cechujący się odmienną od polskiej kulturą biznesową. - Konkurencja chińskich konsumentów jest ogromna i występuje zarówno ze strony podmiotów wewnętrznych, jak i globalnych koncernów zagranicznych — opisuje Patryk Szczotka z departamentu eksportu Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (PAIH). Wskazuje, że deficyt budżetowy jest problemem dla wielu państw na świecie. A dla polskich firm jest m.in. zła weryfikacja partnerów oraz niska rozpoznawalność marki "Polska".
Zgodnie z informacją PAIH, polscy przedsiębiorcy wchodzący na chiński rynek muszą sobie radzić z zawiłościami i wieloznacznościami stanowionego w Chinach prawa. — Większość regulacji rozrzuconych jest w wielu aktach prawnych rangi zarówno ustawowej, jak i "podustawowej", a także przepisach lokalnych - informuje Andrzej Juchniewicz kierownik ZBH PAIH w Szanghaju.
Kolejnym problemem jest brak uznawania zagranicznych standardów, procedur dopuszczania towarów na rynek oraz ochrony własności intelektualnej. Chiny zasadniczo nie uznają zagranicznych standardów i certyfikatów. Dopuszczenie produktów jest szczególnie utrudnione w odniesieniu do produktów pochodzenia roślinnego (nieprzetworzonych) i zwierzęcego.
Zgoda na wejście na rynek produktów z danego kraju ma charakter niejednokrotnie polityczny, a wymagane jest także dopuszczenie dla danego zakładu produkcyjnego. - Realnym utrudnieniem pozostaje fakt, iż prawodawstwo chińskie stawia w uprzywilejowanej pozycji rodzime przedsiębiorstwa, w tym szczególnie podmioty państwowe — informuje Juchniewicz. Od 2022 r., zgodnie z nowym rozporządzeniem, każdy zagraniczny zakład produkcyjny musi zostać zarejestrowany w nowym systemie chińskiej administracji celnej CIFER. - Sytuacja ta doprowadza do stanu niepewności, w którym polscy producenci nie mogą zakładać planów eksportowych do Chin, ponieważ w każdym momencie dopuszczenie, które uzyskali, może zostać zawieszone — komentuje Andrzej Juchniewicz z PAIH w Szanghaju.
Dużym problemem jest też groźba kradzieży przez chińskich przedsiębiorców zagranicznego znaku towarowego, patentów i receptur. Przedsiębiorca w procesie dopuszczania produktów na rynek jest zobowiązany podać ich pełną recepturę. — Obecnie rejestracja marki jest często warunkiem wstępnym podjęcia współpracy z chińskim partnerem — wskazuje ekspert.
ew