Poprawiamy budżet, albo wybory

PiS nie jest zadowolony z poselskich poprawek do budżetu i chce, żeby Senat poprawił ustawę. Szefowie tej partii znów grożą wcześniejszymi wyborami.

PiS nie jest zadowolony z poselskich poprawek do budżetu i chce, żeby Senat poprawił ustawę. Szefowie tej partii znów grożą wcześniejszymi wyborami.

We wtorek budżetem zajmie się Senat (komisje będą nad nim pracować już od soboty). Jeśli wprowadzi do niego swoje poprawki, to ustawa wróci do Sejmu. Parlament z pewnością nie zdąży jej wysłać prezydentowi przed 30 stycznia, a ten będzie mógł rozpisać nowe wybory. Roman Giertych chce wprawdzie, żeby Trybunał Konstytucyjny zdecydował o tym, kto ma prawo zdecydować o obowiązującym terminie zakończenia prac nad budżetem (część prawników twierdzi, że jest to 19 lutego, ale prezydent uważa, że 30 stycznia). Ale zwrócić się do Trybunału z taką prośbą może tylko prezydent, premier, marszałkowie Sejmu i Senatu, prezesi Sądu Najwyższego, Naczelnego Sądu Administracyjnego i Najwyższej Izby Kontroli.

Reklama

PiS zmieni budżet w Senacie?

- Jest szereg powodów, żeby być niezadowolonym z budżetu na 2006 rok, ale sytuacja nie jest tak dramatyczna, żeby nie można było jej naprawić w Senacie - ocenił Jarosław Kaczyński. - Jesteśmy zaskoczeni szeregiem poprawek, które mają charakter demolowania procesu rządzenia - zaznaczył prezes PiS, podając jako przykład obcięcie o 15 mln złotych wydatków na Kancelarię Senatu.

Mimo negatywnej opinii rządu i Komisji Finansów, poparcie uzyskała większość poprawek Samoobrony, m.in. wnioski obniżające o ponad 11 mln zł wydatki Kancelarii Prezydenta i o 15 mln zł Kancelarii Premiera.

- Zachowanie klubów Samoobrony i Ligi we wtorkowym głosowaniu nad budżetem musi zostać omówione - powiedział szef klubu parlamentarnego PiS Przemysław Gosiewski.

Premier Kazimierz Marcinkiewicz wyraził niezadowolenie, że w wyniku przyjęcia niektórych poprawek do budżetu zmniejszają się o 80 mln złotych wydatki na obsługę długu zagranicznego, o 40 mln zł wydatki na obsługę długu krajowego. Zostały wprowadzone poprawki, które uniemożliwiają realizację niektórych części programu rządu. Jako przykład podał obcięcie 20 mln złotych dla Dyrekcji Krajowej Dróg Publicznych i Autostrad.

Zdemolowali nam budżet

Senat poprawki z pewnością zgłosi, bo Jarosław Kaczyński był wczoraj politykiem, który najostrzej krytykował formę, w jakiej przyjęty został budżet. Jego zdaniem poprawki przegłosowane przez opozycję psują państwo i są przykładem "demolowania" ustawy budżetowej. Szef PiS ma nadzieję, że budżet uda się poprawić w Senacie, ale potem posłowie mogą przywrócić swoją wersję ustawy. A wtedy PiS może zagłosować przeciw budżetowi, nawet bez tego Lech Kaczyński zdąży spokojnie rozwiązać parlament. A jeśli na to się nie zdecyduje, to rząd może działać na podstawie prowizorium budżetowego. Budżet nie podoba się też Donaldowi Tuskowi, bo Sejm odrzucił poprawki Platformy.

- PiS jak lew bronił przywilejów władzy - ocenia lider PO.

Na najbardziej zadowolonych wyglądali wczoraj liderzy LPR, PSL i Samoobrony. Andrzej Lepper powiedział, że wprawdzie nie jest to budżet marzeń, ale zapewnia pieniądze na ważne cele społeczne i rolnictwo.

- Te trzy partie z jednej strony zaznaczyły swoją niezależność wobec PiS, z drugiej, nie zamknęły drogi do porozumienia i zapobieżenia wcześniejszym wyborom - oceniają obserwatorzy.

Pakt w piątek

A kluczowe spotkanie w sprawie tzw. Paktu Stabilizacyjnego ma odbyć się w piątek.

- Do tego czasu nie będzie raczej rozmów - informował Przemysław Gosiewski, który nie ukrywa rozczarowania z tego, że Samoobrona i LPR nie głosowały dokładnie zgodnie z uzgodnieniami. Przed głosowaniem budżetowym szef klubu PiS oceniał, że szanse na stabilizację w Sejmie wynoszą 70 proc., a na wcześniejsze wybory 30 proc.

- Teraz te proporcje się zmieniły - przyznał poseł Gosiewski.

Bez szans na POPiS

Nadal trwają rozmowy wiceprezesa PiS Adama Lipińskiego z sekretarzem generalnym PO Grzegorzem Schetyną. Jednak chyba nikt nie wierzy, że koalicja między tymi dwoma partiami jest jeszcze możliwa. Tym bardziej, że Jarosław Kaczyński powiedział w wywiadzie dla Gazety Polskiej, że Platforma nie może już liczyć na tak dobre warunki, jakie zaproponował jej po wyborach.

- Jeśli nie można stworzyć większości w parlamencie, to należałoby dążyć do zmiany sytuacji politycznej poprzez kolejne wybory, a przyjęcie we wtorek budżetu, nie tworzy automatycznie większości - powiedział Adam Lipiński.

Marcin Droba

Gazeta Prawna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »