Popyt na ten produkt znów rośnie. Polacy chcą zrobić zapasy

Ceny paliw po spadku, ustabilizowały się w ostatnich dniach na poziomie 5,99 zł za litr. Polacy postanowili zrobić zapasy. Mimo zapewnień Orlenu, że w najbliższym czasie ceny nie wzrosną, obawiają się, że po 15 października sytuacja się zmieni. Dlatego popyt na kanistry na paliwo rośnie. Niektórzy producenci zaczęli oferować klientom zakup kilku kanistrów naraz po obniżonej cenie.

Od kilku dni ceny paliw w Polsce spadają. Na wielu stacjach przekroczona została psychologiczna bariera - za litr diesla i popularnej etyliny 95 można zapłacić poniżej 6 zł. Według niektórych analityków, takie wielkości są oderwane od warunków rynkowych. Sugerują, że ich zaniżanie ma podnieść liczbę głosów wyborców i ostrzegają, że po 15 października sytuacja się zmieni i ceny wzrosną. Uzasadniają, że będą musiały pójść w górę, bo obecnie paliwo na stacjach jest tańsze niż wynikałoby to z warunków makroekonomicznych: cen surowca czy siły złotego.  

Reklama

Polacy robią zapasy

Aby zabezpieczyć się przed potencjalną podwyżką cen, Polacy postanowili zrobić zapasy, a do tego potrzebne są im kanistry. To, że wzrasta ich sprzedaż, potwierdzają cytowani przez "Fakt" sprzedawcy. - Tak, widzimy pewien wzrost zainteresowania w tej kategorii, ale jest on zdecydowanie mniejszy, niż miało to miejsce rok temu, w obliczu sytuacji w Ukrainie. Reasumując: wzrost owszem jest, natomiast nie oznacza to, że nasi rodacy wykupują masowo kanistry — wyjaśnia "Faktowi" Marcin Gruszka z zespołu prasowego Allegro.

Handlowcy oferują ich całą gamę. Najtańsze, 5-litrowe z plastiku, kosztują 3 zł 10 gr. Za 20-litrowe z lejkiem trzeba zapłacić 40 zł, a metalowy kanister o takiej samej pojemności kosztuje dwa razy więcej. Zainteresowanie jest tak duże, że niektórzy handlowcy oferują kupującym dwa albo trzy kanistry razem po obniżonej cenie.  

Dla roztargnionych kary

Trzeba pamiętać, że polskie prawo dopuszcza przewożenie paliwa samochodami osobowymi, o ile zostało ono wlane do atestowanych zbiorników. Polskie przepisy pozwalają na przewożenie samochodem osobowym nawet 240 l paliwa. Jednak wożenie benzyny czy oleju napędowego w butelkach, bańkach na wodę, konewkach czy zbiornikach po innych chemikaliach, np. bańkach po płynie do spryskiwaczy, jest niedopuszczalne. Grozi za to kara w wysokości 3 tys. zł. 

Na wzrost popytu na paliwa zareagowały stacje benzynowe. Ograniczenia w sprzedaży wprowadził brytyjski Shell. Na części stacji paliw kierowcy mogli wlać do baku maksymalnie 100 l oleju napędowego. Shell po dwóch dniach wycofał się z ograniczeń. Orlen wydał zaś komunikat z prośbą o to, aby kierowcy nie wykupywali paliwa na zapas. “Scenariusz braku paliw bądź nagłego wzrostu cen nie zagraża Polsce” - uspokajał koncern. 

ew

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: paliwa | spadek cen | popyt
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »