Posłowie u Kadafiego
38 tys. zł będą nas w przyszłym roku kosztować podróże jednego tylko posła. O tym informowaliśmy wczoraj, dziś dowiadujemy się o kolejnych wojażach polskich posłów: tym razem do Libii. Czy chcą importować do Polski libijską wersję demokracji?
Dla porównania w ubiegłym roku na jednego posła wydano ponad 28 tys. złotych. Kancelaria Sejmu postanowiła - zgodnie z zaleceniem władz - oszczędzać, podnosząc swoje wydatki o prawie 7,5 procent.
Jednym z najważniejszych punktów owego wzrostu kosztów są podróże zagraniczne. Wydamy na nie ponad 6 milionów złotych. W 2002 roku było to 2,5 miliona.
A teraz właśnie dowiadujemy sie, że biuro podróży na Wiejskiej zasponsorowało 6 parlamentarzystom przelot do Libii. Jeden bilet kosztuje 6,5 tys. złotych. Posłowie wylecieli wczoraj.
Do kraju Kadafiego poleciały same asy polskiego parlamentaryzmu, posłowie Borczyk z Samoobrony, Szymański, Jędrusik, Pietrzyk z SLD, Górniak z LPR, Woda z PSL-u. Nazwiska mówią niewiele i nic dziwnego, bo o ich dokonaniach nie słyszeli nawet najwytrwalsi dziennikarze parlamentarni.
Posłowie pojechali do Libii, by zapewne krzewić demokrację, wymieniać się doświadczeniami w tej materii i dbać o stosunki polsko-libijskie. Takie uzasadnienia zawsze pojawiają się przy egzotycznych wyjazdach.
Zasadności takich wyjazdów nie sprawdza Kancelaria Sejmu, bo musi ona wykonać to, co posłowie sobie zaplanują. A podróżować lubią wszyscy, łącznie z komisją finansów publicznych, więc tym temacie obowiązuje coś na kształt poselskiego lotniczego sojuszu.