Potrzebna decyzja w sprawie narodowego operatora offshore
Morska energetyka wiatrowa może stać się impulsem popytowym dla polskiego przemysłu stoczniowego. Żeby tak się stało, potrzebne są jednak szybkie i zdecydowane kroki rządu, między innymi w zakresie utworzenia narodowego operatora offshore.
Powstanie warunków dla rozwoju innowacyjnych przemysłów okrętowych i stoczniowych stanowi szansę dla polskiej gospodarki. Polskie przedsiębiorstwa branży morskiej są aktualnie ważnym dostawcą sprzętu i usług dla globalnego sektora offshore, w szczególności w zakresie jednostek specjalistycznych. Polski program budowy farm wiatrowych na Bałtyku jest wart ok. 130 mld złotych. Żeby zrealizować inwestycje, potrzebna jest jednak flota offshore. Zdaniem uczestników debaty "Flota offshore szansą dla polskich stoczni?", która odbyła się podczas III Forum Wizja Rozwoju w Gdyni, polski przemysł stoczniowy ma potencjał, żeby tworzyć zaplecze okrętowe do budowy i serwisu wiatraków na morzu, potrzebne są jednak szybkie decyzje.
- Bez roli interwencjonistycznej w obecnych czasach prawdopodobnie nie będziemy w stanie suchą nogą przejść przez tę ogólnoświatową sytuację epidemiczną - mówił Mateusz Berger, wiceprezes Agencji Rozwoju Przemysłu. - Prowadzimy szereg działań inwestycyjnych, które mają stworzyć ekosystem i zaplecze do powstania energetyki offshore. Jeżeli żadna spółka z udziałem Skarbu Państwa przez ostatnich kilkanaście lat nie prowadziła aktywnej działalności okrętowniczej, to nie jest to okres roku, dwóch czy trzech lat, żeby mówić o diametralnej zmianie i takich efektach, które będzie można pokazać od razu - dodawał.
Jak uzupełniał wiceprezes ARP, bez działań podejmowanych obecnie przez Agencję i bez budowy ekosystemu dla energetyki offshore, za kilka lat moglibyśmy uznać, że przegapiliśmy nadążającą się okazję. - W tym momencie wszystkie działania, które podejmujemy, mają na celu stworzenie takich warunków dla naszych krajowych producentów, żeby ten "króliczek" nam nie uciekł i żeby udało się go złapać. Równocześnie obok tych fizycznych aspektów naszej działalności, Agencja Rozwoju Przemysłu stara się stworzyć ekosystem finansowy. Potencjał intelektualny i inwestycyjny jest kluczowy, ale jeżeli nie będziemy mieli pieniędzy, albo nie będziemy wiedzieli jak te pieniądze zorganizować na to, żeby zrealizować te inwestycje, to również tego kroku nie zrobimy - wyjaśniał Mateusz Berger.
Jak dodał, przy odpowiednim otwarciu na współpracę i naukę, ale i przy zapewnieniu polskiego kapitału, w perspektywie pięciu lat będziemy mogli mówić o istotnym udziale polskich aktywów i polskiego łańcucha dostaw.
- Jesteśmy na etapie mocno zaawansowanych rozmów o współpracy z parterami krajowymi, ale tego rodzaju działania i poziom inwestycji odbywa się także przy wsparciu instytucji międzynarodowych, których zadaniem jest wspieranie i finansowanie zrównoważonego rozwoju. Mam nadzieję, że na przełomie roku będziemy mogli powiedzieć już coś więcej na ten temat - mówił wiceprezes ARP, Mateusz Berger.
- Dla mnie jako armatora to jest na pewno przyszłość. To jest moment, który musimy wykorzystać, bo niektórzy już teraz, mimo pandemii, wprowadzają nowe statki - mówiła Dorota Arciszewska-Mielewczyk, prezes Polskich Linii Oceanicznych. - Ja mogę zaprosić do współpracy i chętnie zrealizuję każdy projekt, który będzie się wiązał z zarządzaniem tego typu statkami i posiadaniem polskiej floty - deklarowała.
- Jesteśmy już po rozmowach - bo jestem w kontekście ze wszystkimi naszymi potencjalnymi klientami i tymi, którzy posiadają już koncesje na Morzu Bałtyckim, jeżeli chodzi o energetykę wiatrową - łącznie z rozmowami z producentami turbin, bo to się nierozerwalnie ze sobą wiąże. W zależności od tego, jakie to będą turbiny i jakiej mocy, to taki serwis trzeba świadczyć, takie statki trzeba budować pod kątem tych konkretnych rozwiązań technologicznych, które będą stosowane w morskiej energetyce wiatrowej - mówił Grzegorz Strzelczyk, prezes Lotos Petrobaltic, firmy która od 30 lat świadczy usługi serwisu dla platform offshore na Morzu Bałtyckim.
Jak dodawał, od dwóch lat rozważana jest koncepcja stworzenia narodowego operatora offshorowego. - Czas najwyższy, żeby podjąć taką decyzję o stworzeniu narodowego operatora offshore, bo to jest ostatni moment. Mamy rok 2020. Powiedzmy, że uruchomimy ten proces z końcem roku to mamy 36 miesięcy i rok 2024. Już mamy obcych operatorów na polskim szelfie, którzy będą stawiali farmy wiatrowe dla polskich koncesjonariuszy. Nie oszukujmy się. Przy tych ilościach farm wiatrowych i badań geologicznych, które już dzisiaj przeprowadziliśmy, to te jednostki są wręcz niezbędne. Jeżeli użyjemy tych turbin dzisiaj na świecie największych 10-12 MW, to takich statków, które mogłyby stawiać takie konstrukcje dzisiaj w ogóle nie ma jeszcze na świecie. W trakcie budowy pierwszego są Chińczycy -mówił prezes Lotos Petrobaltic. - Decyzje powinny zapaść najpóźniej do końca tego roku i na przełomie roku 2021 ten proces inwestycyjny powinien zostać uruchomiony - podkreślał.
Według Grzegorza Strzelczyka rozwój morskiej energetyki wiatrowej na Bałyku to olbrzymia szansa dla polskich stoczni. - Mówiliśmy o dwóch statkach instalacyjnych. To jest kwestia statku instalacyjnego i drugiego statku - fundamentowca, ale rozmawiamy też z producentami turbin, które potencjalnie mogą być instalowane na polskim offshorze i mówię tylko o dwóch polskich koncesjonariuszach - Polskiej Grupie Energetycznej i PKN Orlen. I już na dzień dzisiejszy potrzeba minimum 12 jednostek serwisowych, a tak naprawdę, żeby obsłużyć te dwie koncesje, będzie ich potrzeba około 30 - szacował.
Na konieczność szybkiego działania zwracał uwagę także Ireneusz Ćwirko, prezes Zarządu CRIST, jedynej polskiej stoczni, która do tej pory budowała statki instalacyjne. Cykl produkcji jednostki, która byłaby w stanie instalować największe turbiny na świecie, to około 3,5 roku. Jak wyjaśniał, wybudowanie takich okrętów przez polską stocznię jest możliwe, ale decyzja musi zapaść do końca tego roku. W przeciwnym wypadku jednostki nie będą gotowe na czas.
d.p.