Pracodawcy chcą zawieszenia zakazu handlu w niedziele
Do Rady Dialogu Społecznego trafił projekt tymczasowego zawieszenia zakazu handlu w niedziele, przygotowany przez stronę pracodawców. Zdaniem autorów, rozwiązanie może pomóc galeriom handlowym w powrocie na ścieżkę obrotów sprzed pandemii koronawirusa. Pomysłowi sprzeciwiają się związkowcy z "Solidarności".
O tym, że pojawił się pomysł zawieszenia zakazu handlu w niedziele, jako pierwszy poinformował "Fakt". Projekt, który trafił do Rady Dialogu Społecznego został przygotowany przez stronę pracodawców w tym Business Centre Club, Pracodawców RP, Konfederację Lewiatan i Związek Rzemiosła Polskiego. W środę był on przedmiotem obrad posiedzenia Prezydium RDS.
- Wypracowaliśmy bardzo krótki projekt. To jest zmiana nie samej ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele, ale zmiana ustawy COVID-owej. To odpowiedź na problemy związane ze skurczeniem się polskiej gospodarki i prognozami dotyczącymi tego, o ile spadnie PKB, ale widzimy też, co dzieje się w sektorze handlowym z obrotami w galeriach handlowych, w sklepach i co dzieje się na rynku - mówi Interii Arkadiusz Pączka, dyrektor Centrum Monitoringu Legislacji Pracodawców RP i sekretarz Rady Dialogu Społecznego z ramienia tej organizacji.
Projekt ustawy zakłada zawieszenie obowiązywania zakazu handlu w niedzielę na czas stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii oraz w okresie 180 dni po ich odwołaniu. Jak napisano w uzasadnieniu, ma on na celu ochronę miejsc pracy pracowników handlu i jest odpowiedzią na gospodarcze oraz zdrowotne skutki epidemii COVID-19. Pracodawcy podkreślają również, że zawieszenie zakazu handlu w niedzielę zaleca Polsce OECD, a wzrost konsumpcji może być impulsem do szybszego odbicia gospodarczego.
- Nie wnioskujemy o całkowitą likwidację zakazu handlu w niedziele, ale chcemy wprowadzić pilotaż na czas epidemii i na okres 180 dni po jej odwołaniu, w którym zakaz będzie zawieszony. W naszym przekonaniu przyczyni się to do ochrony miejsc pracy w handlu, zwiększy sprzedaż, przyczyni się do zmniejszenia spadku PKB. Wierzymy, że zwiększy się też bezpieczeństwo sanitarne, bo zakupy rozłożą się na większą liczbę dni - argumentuje Pączka.
Jak dodaje, na dalsze rozmowy o projekcie w ramach Rady Dialogu Społecznego otwarci są związkowcy z OPZZ. - Warto przeprowadzić tę dyskusję. Będziemy chcieli dalej pracować nad tym tematem i mówić o tym. Nie wiemy co będzie jesienią i lepiej przygotować się regulacyjnie na ochronę pewnych branż. W naszym przekonaniu ta propozycja jest minitarczą dla sektora sprzedaży i handlu. Wicepremier Jadwiga Emilewicz mówiła, że nie przewiduje na razie zmian dotyczących zakazu handlu, ale gdyby coś zostało uzgodnione między stronami społecznymi, to myślę, że rząd mógłby pochylić się nad taką propozycją - wyjaśnia.
Pomysłowi przedstawionemu przez pracodawców sprzeciwiają się związkowcy "Solidarności". Nie biorą oni udziału w dyskusji nad projektem w ramach Rady Dialogu Społecznego, bo w marcu br. NSZZ "Solidarność" zawiesiła swój udział w pracach RDS.
- Nie ma zgody handlowej "Solidarności" na zniesienie ograniczeń handlu w niedziele, bo nie ma takiej potrzeby. Obroty w galeriach handlowych - bo to głównie one domagają się przywrócenia handlu w niedziele - po zapaści spowodowanej epidemią powoli wracają do normy. Jeśli nadal są one niższe to na pewno nie z powodu wolnych od pracy niedziel. Dzieje się tak po pierwsze dlatego, że znaczna część społeczeństwa odczuwa już ekonomiczne skutki kryzysu i ludzie wydają mniej pieniędzy na odzież, sprzęt elektroniczny, czy inne towary dostępne w galeriach handlowych. Po drugie ludzie wciąż boją się zakażenia i mniej chętnie odwiedzają galerie. Zamiast tego częściej robią zakupy w sieci. Przywrócenie handlu w niedziele niczego tutaj nie zmieni - mówi Alfred Bujara, przewodniczący Krajowego Sekretariatu Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ "Solidarność".
- Jak wynika z analiz, większość segmentów handlu ucierpiała na pandemii, ponosząc konsekwencje w postaci spadków obrotów czy olbrzymich wydatków na wdrożenie reżimu sanitarnego. W najtrudniejszej sytuacji znalazły się zwłaszcza butiki zlokalizowane w galeriach handlowych, które z powodu lockdownu utraciły przychody, ponosząc jednocześnie koszty eksploatacyjne. Wiele z tych firm stoi na skraju bankructwa. Ich upadłość pociągnie za sobą masowe zwolnienia pracowników - wskazuje z kolei Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
Dyskonty czy sieci franczyzowe nie odczuły pandemii aż tak mocno jak galerie handlowe. Projekt przedstawiony przez pracodawców jest ukierunkowany na pomoc tym ostatnim. - To próba wyciągnięcia ręki, żeby nastąpił powrót na ścieżkę wzrostu - przyznaje Pączka.
Zdaniem Alfreda Bujary, problem leży jednak gdzie indziej i są nim wysokie czynsze najmu za powierzchnie handlowe. - Są one porównywalne do tych w najbogatszych krajach zachodniej Europy i nawet o 40 proc. wyższe niż w Europie południowej - mówi.
Bujara odnosi się także do argumentów ekonomicznych podnoszonych przez pracodawców. - Trzeba pamiętać, że sytuacja w handlu jest znacznie lepsza niż niektórzy przewidywali. Prognozowany spadek obrotów handlu detalicznego na czerwiec miał wynieść 10 proc., a w rzeczywistości mamy 1,3 proc. spadku - podkreśla w rozmowie z Interią.
Pączka przekonuje, że pracodawcy podejmą jeszcze próbę rozmów z "Solidarnością". Związkowcy są jednak sceptyczni. - Nie wierzę, że będą z nami rozmawiać, bo od 30 lat międzynarodowe korporacje handlowe z nami nie rozmawiają - mówi Interii Bujara.
Aby wyjść naprzeciw związkom zawodowym, strona pracodawców zaproponowała w projekcie ustawy dwie wolne od pracy niedziele dla pracowników handlu w okresie kolejnych czterech tygodni. Dotyczyć to ma zarówno pracowników zatrudnionych na umowach o pracę jak i tych na umowach cywilnoprawnych.
"Mając na uwadze postulaty strony społecznej, zgodnie z którymi osoby wykonujące pracę na terenie placówek handlowych w niedziele pozbawiane są prawa do kontaktu z rodziną, tradycyjnie w naszej kulturze istotnego w tym dniu, niniejszy projekt w całości uwzględni wskazane postulaty. Nie spowoduje przy tym spodziewanych, przy całkowitym zakazie handlu w niedziele, niekorzystnych skutków dla zatrudnionych, wykonawców tj. konieczności zmniejszenia wymiaru czasu pracy a nawet całkowitego rozwiązania umów o pracę" - czytamy w uzasadnieniu projektu.
- To byłaby fikcja. W te dwie niedziele, które pracownik miałby mieć rzekomo wolne pracowałby np. na podstawie umowy zlecenie. Oczywiście, to nie oznaczałoby dla niego dodatkowego zarobku, bo jednocześnie pracodawca obciąłby mu premię lub inny składnik wynagrodzenia. Gdyby pracownik nie zgodził się na takie rozwiązanie, zostałby zwolniony. To tylko jeden z wielu sposobów, dzięki którym pracodawcy mogliby ominąć ten przepis. Działającym w Polsce sieciom handlowym można wiele zarzucić, ale na pewno nie brak pomysłowości w oszczędzaniu na pracownikach - wskazuje Bujara.
Jak dodaje, nie można kosztami kryzysu obciążać tylko i wyłącznie pracowników, a tym właśnie byłoby przywrócenie handlu w niedzielę - Ostatnie miesiące były niezwykle trudne dla pracowników handlu. Nawet w okresie największych restrykcji związanych z epidemią oni chodzili do pracy. Codziennie mieli kontakt z setkami klientów, ciągle narażając się na zakażenie. To była praca w ciągłym stresie i strachu o zdrowie swoje i swoich rodzin. Niektóre sieci handlowe wypuściły różnego rodzaju materiały promocyjne, w których dziękują pracownikom za ich poświęcenie. Nazywają ich cichymi bohaterami. Niemal w tym samym czasie robią wszystko, żeby odebrać im wolne od pracy niedziele. To zwyczajnie niegodziwe - mówi Alfred Bujara.
Dominika Pietrzyk