Premier Morawiecki zapowiada nowe restrykcje - zaczną obowiązywać od soboty

​Przed nami arcytrudny czas, pandemia nasila się, więc nasza odpowiedź musi być zdecydowana; dlatego kolejne restrykcje są bardzo potrzebne; chronimy tym samym służbę zdrowia i obywateli przed tragicznymi konsekwencjami pandemii - powiedział w środę premier Mateusz Morawiecki. - Wszystkie zmiany zaczną obowiązywać od soboty i potrwają co najmniej do 29 listopada.

Na konferencji prasowej szef rządu podkreślał, że druga fala epidemii może być znacznie groźniejsza i dla Polski, i innych krajów niż przypuszczano wcześniej, a zdaniem ekspertów perspektywy dot. epidemii są nieznane.

- Zdaje się, że listopad będzie jednym z najtrudniejszych miesięcy, najtrudniejszych momentów w czasie pandemii, przed nami zatem arcytrudny czas, pandemia nasila się, więc nasza odpowiedź musi być zdecydowana. Dlatego kolejne restrykcje są bardzo potrzebne; chronimy tym samym służbę zdrowia, chronimy też obywateli, chronimy ludzi przed tragicznymi konsekwencjami pandemii - powiedział.

Reklama

- Dziś blisko 25 tys. przypadków (zakażeń koronawirusem w kraju) to za dużo, by mówić o jakiejkolwiek stabilizacji. Dlatego restrykcje są potrzebne - podkreślił szef rządu.

Kina, teatry i muzea zostaną tymczasowo zamknięte - powiedział na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki.

- Na tym etapie zasadnicze ograniczenia dotkną wszystkie placówki kultury - teatry, kina, muzea, galerie, wszystkie instytucje, które świadczą usługi kulturalne będą tymczasowo zamknięte, bo chcemy zmniejszyć ruch społeczny - powiedział premier.

Obiekty hotelarskie będą otwarte tylko dla gości odbywających podróże służbowe - zapowiedział premier Mateusz Morawiecki.

Od soboty sklepy w galeriach handlowych zostaną zamknięte, wyjątkiem będą m. in. sklepy spożywcze, apteki.

- Handel - w mniejszych sklepach, poniżej 100 m. kw. będzie mogła przebywać 1 osoba na 10 m. kw., a w większych pozostaje 15 osób na 1 m. kw. Sklepy w galeriach handlowych będą zamknięte z wyjątkiem spożywczych, aptek, drogerii czy sklepów usługowych - powiedział premier.

- Wszystkie zmiany zaczną obowiązywać od soboty i potrwają co najmniej do 29 listopada - dodał.

Klasy I-III szkoły podstawowej przechodzą na naukę zdalną - powiedział premier Mateusz Morawiecki podczas środowej konferencji prasowej. Do końca listopada rząd przedłużył także naukę zdalną dla klas IV-VIII.

- Rozszerzamy nasze zasady bezpieczeństwa. Środki zapobiegawcze muszą być rozszerzone. Pierwszy z nich to rozszerzenie nauczania zdalnego również na klasy od I do III i przedłużenie okresu pracy zdalnej dla uczniów powyżej IV klasy do końca listopada. Na dzisiaj podajemy tę datę 29 listopada, być może będziemy musieli ją przesunąć - powiedział.

- Na wsparcie pracy zdalnej przeznaczamy dodatkowy bon dla nauczyciela w wysokości 500 złotych na zakup akcesoriów do pracy zdalnej - dodał premier.

Wcześniej rząd wprowadził zdalną naukę do 8 listopada dla klas IV-VIII szkół podstawowych, wszystkich klas szkół ponadpodstawowych, słuchaczy placówek kształcenia ustawicznego oraz centrów kształcenia zawodowego.

Morawiecki powiedział, że zasady dla uczniów będą obowiązywały od poniedziałku.

Polski budżet będzie w lepszym stanie niż przewidywaliśmy w nowelizacji, deficyt będzie prawdopodobnie niższy na koniec 2020 r., niż przewidywano kilka tygodni temu.

Chcemy pomóc przedsiębiorcom, bo to oni się znajdą w trudnej sytuacji, po to, żeby znowu, jak wiosną ratować i uratować jak największą liczbę miejsc pracy - powiedział w środę premier Mateusz Morawiecki. Ocenił, że epidemia jest "fundamentalnym zagrożeniem dla polskiej gospodarki".

Premier zapowiedział na konferencji prasowej, że rząd będzie starał się zaprezentować nowe propozycje pomocowe dla branż najbardziej dotkniętych pandemią, m.in. turystki, hotelarstwa, siłowni i całego sektora fitness, jak również będzie kontynuował dotychczasowe formy pomocy takie, jak "postojowe, ZUS, pokrywanie części kosztów zgodnie z zasadami obowiązującymi w Unii Europejskiej".

- My teraz znowu bombardujemy UE, żeby szybciej wydała zgodę na te zasady - poinformował premier.

- Chcemy pomóc przedsiębiorcom, bo to oni się znajdą w trudnej sytuacji, po to, żeby znowu, jak wiosną ratować i uratować jak największą liczbę miejsc pracy - podkreślił szef rządu.

Przypomniał, że "wiosną i latem potrafiliśmy to zrobić". - Teraz też będziemy potrafili to zrobić, dlatego wzywam dzisiaj do zaakceptować, do przestrzegania tych wszystkich zasad, tych wszystkich obostrzeń, które wdrażamy, udzielajmy sobie siły nawzajem - zaapelował premier.

Jak mówił, "żaden, nawet najlepszy plan nie powiedzie się, jeżeli nie będziemy odpowiedzialni i solidarni". - Choć nie mamy takich samych poglądów to w tej jednej kwestii powinniśmy być zgodni: epidemia jest fundamentalnym zagrożeniem dla polskiej gospodarki, polskiego systemu zdrowia jest zagrożeniem dla tysięcy istnie ludzkich - podkreślił szef polskiego rządu.

- Chrońmy naszych seniorów, chrońmy wszystkich. Chrońmy nasze mamy, ojców, dziadków, ale także siebie nawzajem. Każdy musi postępować odpowiedzialnie. Nie możemy się w tych dniach, w tych najbliższych tygodniach, dać skłócić i podzielić. Dzisiaj najważniejsze jest wykonywanie zaleceń sanitarnych, zaleceń epidemicznych. Musimy wszyscy razem, w zgodzie, przystąpić do realizacji tego planu, tego narodowego hamulca, bo za tydzień, jeżeli się nie powiedzie na tym etapie nasz plan, za tydzień, do 10 dni, czeka nas już tylko ostatni etap, czyli narodowa kwarantanna, która będzie bardzo dotkliwa - zaznaczył Morawiecki.

Kolejny raz apeluję o pracę zdalną. Praca zdalna dla wszystkich tych, którzy nie muszą dojeżdżać do pracy, którzy mogą tę pracę wykonywać z domu - mówił premier Mateusz Morawiecki. Odniósł się także do protestów ulicznych wzywając: "protestujmy, ale w sieci internetowej".

Szef rządu podczas środowej konferencji prasowej poprosił przedsiębiorców oraz samorządowców, aby wszystko co jest możliwe do wykonywania w ramach pracy zdalnej, było tak robione.

Morawiecki zwrócił się także do osób, które biorą udział w manifestacjach i protestach. - Bardzo proszę też wszystkich, którzy dzisiaj nadal chcą protestować, proszę bardzo - protestujmy, ale w sieci, w sieci internetowej. Tam wyrażajmy nasze opinie - mówił.

- Protest w przestrzeni publicznej grozi tym, co naukowcy teraz pokazują, czyli gwałtowną liczbą przyrostu zakażeń - stwierdził premier. Dodał, że konsekwencje nieprzestrzegania zasad bezpieczeństwa są widoczne w liczbie zakażeń z dwutygodniowym opóźnieniem.

Punkty usługowe w galeriach i te mające siedziby przy ulicach na razie nie będą zamykane - zapowiedział w środę premier Mateusz Morawiecki podczas konferencji prasowej.

- Generalnie czerpiemy tutaj z doświadczeń wiosennych. Po bardzo wnikliwej analizie, na tym etapie dopuszczamy jeszcze tego typu punkty usługowe. Podobnie, jak te które są zakładami usługowymi przy ulicach, jak zakłady fryzjerskie, kosmetyczne, aczkolwiek w reżimie sanitarnym, który obowiązuje - powiedział premier.

Dodał, że pozostaną one otwarte do czasu, kiedy "nie będziemy musieli ogłosić narodowej kwarantanny w zależności od tego, czy ten hamulec bezpieczeństwa, który dzisiaj wciskamy będzie wystarczająco skuteczny".

Premier zapowiedział, że szczegółowe kryteria dotyczące ewentualnego zamykania punktów usługowych zostaną opublikowane w czwartek do południa.

Jeżeli liczba nowych zakażeń przekroczy 70-75 na 100 tys. mieszkańców, trzeba będzie wprowadzić narodową kwarantannę z zakazem przemieszczania się - powiedział w środę premier Mateusz Morawiecki.

Informując o kolejnych wprowadzanych od soboty obostrzeniach, Morawiecki przedstawił możliwe dalsze ograniczenia.

Jak powiedział, kolejnym stopniem obostrzeń po podejmowanych obecnie "jest tylko narodowa kwarantanna i całkowity lockdown, całkowite zamknięcie handlu, usług, również części zakładów, żeby powstrzymać najgorsze czyli pęknięcie w całości służby zdrowia".

- Jeżeli epidemia dotknie powyżej 50 przypadków na 100 tys. mieszkańców, włączamy ten bardzo ostry hamulec bezpieczeństwa; jeżeli jednak przekroczy 70-75 przypadków na 100 tys., to będziemy musieli wdrożyć zasady narodowej kwarantanny - bardzo zasadnicze zakazy przemieszczania się, poruszania się i wszelkie zakazy, które umożliwią nam realizację scenariusza, który jest najbardziej potrzebny - powiedział.

Dodał, że jeśli liczba nowych przypadków zakażenia koronawirusem będzie się utrzymywała na poziomie 25-50 na 100 tys., "to jest możliwość powrotu do zasad stref czerwonych", a przy 10-25 zakażeniach na 100 tys. będzie można przywrócić zasady obowiązujące w strefie żółtej.

- Oby jak najszybciej to nastąpiło, ale dzisiaj nie możemy tego zakładać - zaznaczył, przywołując ostrzeżenia przed kolejnymi falami pandemii formułowane przez niemiecki Instytut Kocha i francuską Radę Naukową.

- Musimy się przygotowywać do życia, funkcjonowania, kształcenia, prowadzenia działalności gospodarczej w ramach zupełnie innego reżimu sanitarnego" - oświadczył, argumentując, że czterotygodniowy lockdown w Izraelu spowodował znaczny spadek przyrostu nowych zakażeń. "Te metody, wiemy to zresztą doskonale z naszego własnego doświadczenia z wiosny, działają - dodał.

OPINIA: druga fala może nas kosztować nawet 2 proc. PKB!

Lockdown - jeśli zostanie wprowadzony - to jedno, ale druga fala COVID-19, brak przewidywalności, przejrzystości działania władz oraz konflikt polityczny mogą jeszcze bardziej pogrążyć naszą gospodarkę.

Nie ma się co łudzić, że sektorowe obostrzenia uderzą w gospodarkę również sektorowo. Ich działanie będzie raczej przypominać przewrócenie pierwszych klocków domina, które pociągną następne. Obostrzenia uderzają bowiem nie tylko w konkretną branżę. To prawda, że firmy w niej działające muszą zamknąć swoją działalność lub znacząco ograniczyć i w wielu przypadkach ich przychody spadną do zera albo zmaleją o kilkadziesiąt procent. Dotyczy to np. zakwaterowania i gastronomii, przemysłu spotkań i wydarzeń, branży fitness oraz handlu. Po pierwsze pracownicy tych branż, a są ich miliony, ograniczą swoją konsumpcję, a firmy redukują zamówienia u podwykonawców. Gospodarka to po prostu mechanizm naczyń połączonych.

Jednak zapominamy, że podobnie jak rośnie liczba zakażeń w tempie wykładniczym, tak wzrasta niepewność we wszystkich obszarach w gospodarce. Jest ona potęgowana przez brak przewidywalności w działaniach podejmowanych przez administrację. Przykład? Zamknięcie cmentarzy na kilkanaście godzin zanim wszyscy ruszyliby na groby bliskich. Co z tego, że teraz rząd pomoże (o ile pomoże) branżom związanym z tą tradycją? Gdyby ograniczenie wprowadzono wcześniej, sprzedaż kwiatów i zniczy mogłaby się rozłożyć na tydzień przed 1 listopada, co skompensowałoby straty. Tymczasem środki rządowe można by było wydać na inne cele. To dowód niepotrzebnego marnowania środków budżetowych. Sami sobie strzelamy w stopę, pogłębiając straty w gospodarce.

Skutki tego ograniczenia bezpośrednio dotknęły handlarzy kwiatów i zniczy, ale wywołało oddźwięk wśród wszystkich przedsiębiorców. Teraz żadna branża nie może mieć pewności, czy nagle, z godziny na godzinę, nie zostaną wprowadzone obostrzenia, które ograniczą ich przychody. I to po wcześniejszych zapowiedziach, że "obostrzeń się nie przewiduje".

Podczas drugiej fali pandemii niepewność będzie więc dużo większa niż na wiosnę. Pierwsza była czymś niespotykanym w historii. Zaskoczyła nas wszystkich. Jednak szybko wróciła nadzieja, że pandemia lada moment ustąpi. Dodatkowo ten optymizm i brak ostrożności był niepotrzebnie podbijany przez przedwyborczy PR. To uśpiło naszą ostrożność, mimo że wielu ekspertów nawoływało, aby być gotowym na ewentualną drugą falę i budować bufory bezpieczeństwa.

Teraz obawy są ogromne. Według badania Centrum Monitoringu Sytuacji Gospodarczej 90 proc. firm obawia się pandemii. Dodatkowo 80 proc. obawia się wzrostu podatków.

Dziś ani firmy, ani społeczeństwo w rychłe wygaszenie pandemii nie uwierzy. Już teraz boimy się trzeciej fali. Już nikt nie da wiary słowom polityków. Tym bardziej, że wraz z pandemią po Polsce rozlał się ogromny konflikt społeczno-polityczny, niszczący kapitał społeczny, tak potrzebny w walce z pandemią i rozwojem gospodarczym.

Niepewność to wróg inwestycji i konsumpcji. W obecnej fazie recesji nie mamy co liczyć na to, że firmy zdecydują się na inwestycje. Zresztą w budownictwie i inwestycjach od początku kryzysu nie widać żadnego odbicia. Niepewność wpłynie również negatywnie na konsumpcję. Rynek pracy nadal jest w tendencji spadkowej, jeżeli chodzi o liczbę pracujących. Statystyki bezrobocia pokazują złudną stabilizację, bo tracący pracę uciekają w bierność zawodową i nie są ujmowani w statystykach bezrobocia.

Ogólny spadek popytu, niepewność, brak przewidywalności, słaby rynek pracy oraz konflikt społeczno-polityczny spowodują, że po silnej odbudowie PKB w III kw. w Polsce, w ostatnim kwartale tego roku zanotujemy głęboki spadek PKB. W skrajnym scenariuszu będzie on porównywalny do tego z II kwartału, czyli nawet 8-9 proc. kw./kw. Te efekty mogą się też rozlać na I kw. przyszłego roku. Druga fala kryzysu przeciągnie się na dłuższy okres, a szybkie, silne odbicie jest mało prawdopodobne.

OECD w swoich symulacjach już w czerwcu zakładała w jednym ze scenariuszy drugie uderzenie pandemii. Według tych prognoz koszt ponownego zamknięcia gospodarki oraz generalnie skutek drugiej fali pandemii w Polsce to ok. 2 pp. PKB w 2020 r., czyli ok. 50 mld zł w ujęciu rocznym. Poniżej przedstawiam wykres dla gospodarki światowej, ale bardzo podobny scenariusz rozważano dla Polski. Był to scenariusz z ponownym załamaniem PKB w IV kw. bieżącego roku. Pytanie retoryczne, dlaczego rząd nie miał w rezerwie takich scenariuszy?

Niemieckie instytuty badawcze ostatnio szacowały, że wpływ drugiej fali na gospodarkę niemiecką to ponad 1 pp. Skala niepewności jest więc teraz ogromna. To oznacza, że ostateczny wpływ drugiej fali pandemii na polski PKB zmieści się w przedziale 1-2 pp. PKB. Skutki mogą się rozlać też na początek przyszłego roku. Oznacza to, że scenariusz rządowy spadku PKB o 4,6 proc. w tym roku wydaje się teraz bardzo realny. Nie można wręcz wykluczyć, że w skrajnym scenariuszu zbliży się do minus 5 proc.

Oczywiście jest to wypadkową skali wprowadzanych obostrzeń. Jednak niepewność wydaje się być poza kontrolą. Dlatego należy apelować do rządu o większą przewidywalność i przejrzystość strategii walki z pandemią. Ostatnie zaskakujące decyzje potęgują niepewność i zwiększają niepotrzebnie straty polskiej gospodarki.

dr Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP




PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: COVID-19 | druga fala pandemii
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »