Prezes PFR: Nie będzie nacjonalizacji
Po pandemii Polska nie będzie nowym PRL-em, gospodarka nie zostanie znacjonalizowana i będzie zachowywała zasady konkurencji rynkowej - zapewnia Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju. PFR jest odpowiedzialny także za pomoc polskim przedsiębiorstwom w postaci podnoszenia ich kapitału, gdy tego potrzebują. Ale potem powinien z takich inwestycji wychodzić.
- Mamy doświadczenia z PRL czym kończy się własność państwowa i wiemy, że mechanizmy rynkowe alokacji kapitału sprawdzają się lepiej - mówił Paweł Borys w zdalnej rozmowie z Leszkiem Pawłowiczem, profesorem Gdańskiej Akademii Bankowej oraz koordynatorem Europejskiego Kongresu Finansowego, w ramach konferencji "Kwadrans z EKF".
Nacjonalizacja korporacji na całym świecie i możliwość powstania "państwowego kapitalizmem" jest jednym z największych zagrożeń dla gospodarki po pandemii. Po poprzednim kryzysie państwa nacjonalizowały banki, które nie były w stanie pokryć swoich strat. Ale teraz w ogromne straty popadają korporacje z różnych sektorów. Na przykład linie lotnicze Lufthansa, które uratować przez podniesienie kapitału zamierza niemiecki rząd. W Niemczech powstał fundusz stabilizacji gospodarki w wysokości 600 mld euro, z czego 100 mld euro ma być przeznaczone na takie operacje.
W Polsce za zasilanie kapitałem zdruzgotanych przez pandemię przedsiębiorstw odpowiadać ma właśnie PFR.
- Trzeba będzie odbudowywać mechanizmy gospodarki rynkowej, a przede wszystkim zdrową konkurencję. Zagrożeniem jest nacjonalizacja. Teraz trzeba dofinansować firmy, a to powiększa ryzyko nacjonalizacji - mówił Leszek Pawłowicz.
- To pytania zasadne - jak daleko interweniować, żeby ratować potencjał gospodarki, ale nie wprowadzić złych mechanizmów poprzez spadek konkurencyjności. Nasza strategia w ramach tarczy nie jest skoncentrowana na nacjonalizacji - odpowiedział Paweł Borys.
- Będzie mechanizm obejmowania udziałów w dużych firmach i będzie przewidziany okres, po którym trzeba wyjść - dodał. I powiedział, że obecnie do PFR o pomoc finansową wystąpiło 460 dużych przedsiębiorstw, gdyż wskutek kryzysu stanęły na granicy upadłości.
- Brak interwencji w adekwatnej skali uruchomiłby bankructwa i masowe bezrobocie. Z interwencjonizmem jest jak z lekarstwem, jeśli się przedawkuje, kuracja źle się kończy.
Staramy się interweniować, żeby nie zaburzać zdrowych mechanizmów rynkowych. Myślę, że kryzys nie skończy się nacjonalizacją - powiedział prezes PFR.
Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu Komisja Europejska notyfikuje zasady "tarczy finansowej" przeznaczonej dla dużych firm. Zatrudniają one 3,5 mln osób, a wstępnie zgłosiły zapotrzebowanie na subwencje w wysokości 20 mld zł.
- Mamy nadzieję, że w przyszłym tygodniu zgody będą udzielone - powiedział Paweł Borys.
Dodał, że inne mechanizmy "tarczy", jak zwolnienia ze składek czy gwarancje nie ingerują w strukturę własności przedsiębiorstwa i są wsparciem dla sektora prywatnego.
Paweł Borys uważa, że polska strategia walki z kryzysem gospodarczym spowodowanym przez pandemię i lockdown powinna być skuteczna, gdyż dzięki subwencjom z PFR polskie przedsiębiorstwa nie będą po kryzysie obciążone wielkim długiem.
- Mamy dobrze przemyślaną strategię odpowiedzi na kryzys, by leczyć przyczynę, a nie objawy. W wyniku kryzysu jest albo ryzyko bankructw albo masywny wzrost długu.
Odpowiedzią nie może być więcej długu. Kredyt sam nie wystarczy. Logika jest taka, żeby przedsiębiorstwa wyszły stabilne finansowo poprzez mechanizm subwencji z PFR, których trzy czwarte może być umorzone. To także motywuje do utrzymania zatrudnienia - powiedział.
Dodał, że 160 tys. firm otrzymało 32 mld zł dotacji dzięki powstałemu w ciągu dwóch i pół tygodnia systemowi informatycznemu, wspieranemu sztuczną inteligencją, który pozwolił, żeby szybko do nich dotrzeć i zidentyfikować ich potrzeby.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze - Mamy odpowiednią skalę, strukturę finansowania dopasowaną do sytuacji spowodowanej pandemią i to przyczyni się, że łatwiej będzie wyjść z kryzysu - powiedział.
Czego zabrakło? Wyszły braki jeśli chodzi cyfryzację administracji publicznej (na przykład w urzędów pracy, gdzie wszystko załatwiane jest "na papierze") oraz elastycznych mechanizmów ochrony miejsc pracy, które powinny być nie tylko na wypadek "wielkiego" kryzysu, jak obecny.
- Wychodzą braki, jeśli chodzi o i cyfryzację usług publicznych i kompetencje cyfrowe przedsiębiorstw. Brakowało narzędzi w postaci postojowego czy zmniejszenia wymiaru czasu pracy. Powinniśmy mieć więcej wbudowanych w system prawny i finansowy automatycznych stabilizatorów - powiedział Paweł Borys.
Aktualnie ok. 750 tys. pracowników jest na postojowym lub pracuje w obniżonym wymiarze czasu. Gdyby nie te rozwiązania byliby już bezrobotni - uważa prezes PFR.
W jaki sposób i kiedy wyjdziemy z kryzysu? Co będzie ciągnąć gospodarkę - konsumpcja, eksport, czy inwestycje? Najpierw priorytetem było uchronić gospodarkę przed procesem masowych bankructw i zwolnień. Co teraz?
Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT 2019
- Jeśli bezrobocie nie wzrośnie, to konsumpcja powinna stabilizować koniunkturę. O inwestycje prywatne będzie bardzo trudno, spadną, ale mogą być rekompensowane inwestycjami publicznymi. Inwestycje publiczne będą sposobem na wyjście z lockdownu - powiedział prezes PFR.
- Dane o produkcji sprzedanej przemysłu (GUS ogłosił w czwartek, że w kwietniu była ona o jedną czwartą niższa niż w marcu) są bardzo obciążone sektorem motoryzacyjnym. Przy recesji w Europie Zachodniej eksport jest głównym czynnikiem ryzyka. Aktywność gospodarcza będzie się poprawiała w maju, w czerwcu, ale dopiero gdy w gospodarce europejskiej odbuduje się popyt, będziemy mogli mówić, że wracamy na ścieżkę wzrostu - przewiduje Paweł Borys.
Jacek Ramotowski