Prezes ZUE: Nie chcemy brać udziału w wojnie cenowej
Przetargów na budowę infrastruktury kolejowej jest obecnie niewiele, ale nie wynika to z pandemii, a z kończącej się perspektywy unijnej. W oczekiwaniu na nowe wieloletnie harmonogramy prac przedsiębiorcy działają dość nerwowo, dochodzi do wojny cenowej - mówi Interii Wiesław Nowak, prezes giełdowej spółki ZUE, która projektuje, buduje i modernizuje linie tramwajowe oraz kolejowe.
Monika Borkowska, Interia: Czy pandemia koronawirusa odcisnęła piętno na działalności spółki?
Wiesław Nowak, prezes ZUE: - Branża budowlana, realizująca inwestycje szynowe i drogowe, nawet na chwilę nie zaprzestała swojej działalności mimo kłopotów związanych z pandemią. Jako firma nie odczuliśmy znacząco kłopotów w związku z COVID. Wprowadziliśmy nową organizację pracy, zespoły pracują w miarę możliwości w stałych składach. Na budowach m.in. wykorzystujemy większą liczbę kontenerów, by mniejsze było zagęszczenie pracowników w pomieszczeniach. Ponosimy koszty zabezpieczeń, testowania pracowników. Bardzo duży nacisk położyliśmy na reżim sanitarny. Dzięki temu pandemia nie sparaliżowała prac w firmie. Mieliśmy przypadki zakażeń, ale były to pojedyncze zachorowania, przynoszone z zewnątrz. Ich źródłem nie były budowy.
Pojawiły się jakieś zakłócenia w otoczeniu firmy? Dochodzi do odwoływania przetargów?
- Problemem od początku pandemii jest utrudniony kontakt z urzędami. To ma wpływ zarówno na czas pozyskiwania decyzji administracyjnych, jak i na uzupełnianie dokumentacji czy wyjaśnianie dokumentów. Jeśli chodzi o przetargi faktycznie był okres, gdy ich rozstrzyganie znacząco się opóźniało. Wynikało to z faktu, że nie pracowała Krajowa Izba Odwoławcza, a przecież w przypadku dużej części przetargów wykonawcy odwołują się od rozstrzygnięć. To był pewien problem, przy czym aktualnie KIO pracuje normalnie. Nie obserwuję spowolnienia w branży w związku z COVID-em. Jest mniej postepowań przetargowych, ale nie ze względu na COVID, tylko ze względu na kończącą się perspektywę unijną.
Odczuwalny jest brak zleceń na rynku?
- W ostatnim okresie przetargów związanych z infrastrukturą kolejową jest niewiele. Są to postepowania z kończącej się perspektywy unijnej. Jeszcze niedawno nie wiedzieliśmy, jaka będzie wartość ogłaszanych przez PKP PLK przyszłorocznych przetargów. Kilka dni temu zarząd PLK zapowiedział, że będą one miały wartość kilkunastu miliardów, ale nadal nie wiemy, kiedy konkretnie i jakie zadania będą ogłaszane - czy systematycznie od początku roku, czy też dopiero w drugiej połowie. Tymczasem dla rynku wiedza, jaki będzie harmonogram ogłaszania przetargów w najbliższych latach, a przynajmniej najbliższym roku, jest kluczowa. Jej brak wywołuje nerwowość. Przy małej ilości zleceń, co ma miejsce aktualnie, przedsiębiorcy - bojąc się o swoją przyszłość - chcą pozyskiwać zamówienia za wszelką cenę, oferując bardzo niskie stawki, sporo poniżej kosztorysów inwestorskich i dochodzi do wojny cenowej.
Jaka jest w tej sytuacji strategia ZUE?
- My nie chcemy brać w tym udziału. Nauczeni doświadczeniami z 2016 r., kiedy to miała miejsce podobna sytuacja, działamy ostrożnie i nie schodzimy poniżej określonej granicy cenowej. Posiadany przez nas obecnie portfel zamówień na poziomie 1,6 mld zł pozwala nam na to. Biorąc pod uwagę, że średnia rentowność kontraktów u generalnych wykonawców wynosi między 3 a 4 proc., zaniżanie cen może prowadzić do istotnych problemów zarówno dla oferentów, jak i zamawiających. Mamy nadzieję, że PKP PLK, tak jak deklaruje, w najbliższym czasie opublikuje harmonogram postępowań przetargowych na rok przyszły, co powinno uspokoić sytuację na rynku.
Spółka bardziej liczy na zamówienia z rynku kolejowego, czy z rynku infrastruktury miejskiej?
- Są zapowiedzi, że duże inwestycje kolejowe zaplanowane na najbliższe lata będą kontynuowane. Zakładając, że tak będzie, rynek powinien być rynkiem perspektywicznym. Jeśli idzie o rynek infrastruktury miejskiej, konkretnie infrastrukturę tramwajową, plany przetargowe i ogłoszone projekty również nie wskazują na spowolnienie. Większość przetargów, przynajmniej tych, które nas interesowały, została ogłoszona. Jak będzie w kolejnych latach - wszystko zależy od przyszłych możliwości zadłużania się samorządów i od dostępności środków unijnych. Wydaje się konieczne rozszerzenie widełek na zadłużanie się samorządów, bo COVID wydrenował ich kasy.
Jak kształtują się ceny materiałów i koszty robocizny?
- W związku z mniejszą liczbą ogłaszanych przetargów i tzw. wyprzedzającymi zakupami na realizowane obecnie kontrakty, popyt na materiały jest mniejszy. Producenci nie mają możliwości wykorzystania w pełni posiadanych mocy produkcyjnych. W tej sytuacji łatwiej jest negocjować ceny. Koszty robocizny nie rosną, trzymają się na określonym poziomie, a nawet w niektórych mniej skomplikowanych branżach trochę spadły, co wynika z mniejszego zapotrzebowania na rynku.
Segment energetyczny czekają inwestycje związane z transformacją. Ogromnych nakładów wymagają sieci elektroenergetyczne. ZUE działa także w segmencie infrastruktury energetycznej. Czy spółka upatruje w zielonej transformacji szans na wzrost?
- Prace w tym zakresie zapewne przyspieszą, choć mam wrażenie, że powinny już być prowadzone na szerszą skalę w ostatnich latach. Monitorujemy ten rynek, jeśli pojawią się możliwości, na pewno będziemy chcieli z tego skorzystać. Przyszłość wydaje się perspektywiczna.
Konkurencja w tym segmencie jest duża?
- Na pewno nie taka jak na rynku infrastruktury, ten rynek jest bardzo wyspecjalizowany. W Polsce jest niewiele podmiotów posiadających kompetencje w tym obszarze. Zawsze jednak gdy szykują się duże zlecenia, pojawiają się licznie firmy spoza Polski. Zobaczymy, czy tak będzie i tym razem. Mamy w naszych szeregach specjalistów, wykorzystujemy ich obecnie przy robotach energetycznych w ramach inwestycji miejskich i kolejowych. Gdy nastąpi wysyp przetargów w energetyce, będziemy w nich startować.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Jak ocenia pan wyniki grupy po trzech kwartałach? Przychody spadły o ponad 18 proc., do 610,8 mln zł, a zysk operacyjny o 29 proc., do 5,1 mln zł.
- Nasza kondycja mimo trudnej sytuacji epidemicznej i gospodarczej w tym roku jest dobra. Spadek przychodów ze sprzedaży wynika z etapu realizacji większości kontraktów. Po uprzednich dużych dostawach materiałów - według przyjętej przez PKP PLK wyprzedzającej sprzedaży materiałów niezabudowanych - przyszła pora na ich zabudowę. Widoczne jest to w naszym sprawozdaniu w spadku o 100 mln zł kosztów z tytułu zużycia materiałów. Ważne jest to, że na poziomie marży brutto grupa poprawiła procentową zyskowność kontraktów z 3,1 do 3,8 proc. Kierując się ostrożnościową polityką utworzyliśmy odpisy na podwykonawców, których sytuacja finansowa jest trudna albo zagrożona. Warto zauważyć, że ZUE generowała prawie 65 mln zł wyższe przepływy finansowe niż w analogicznym okresie minionego roku i to pomimo faktu, że w tym okresie zainwestowaliśmy ponad 7 mln zł w majątek spółki. Jestem zadowolony z wyników. Dla zarządu bardziej niż rekordy przychodów liczy się rentowność i płynność, a te sukcesywnie ulegają poprawie.
Rozmawiała Monika Borkowska
Grupa ZUE od dziesięciu lat notowana jest na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych. Zeszłoroczne przychody grupy wyniosły blisko 1 mld zł.