Producenci leków idą do sądu

Dowolność rządu w tworzeniu list leków refundowanych może kosztować budżet państwa krocie. Poszkodowane firmy grożą sądami.

Branża farmaceutyczna mówi "dość" zasadom tworzenia przez Ministerstwo Zdrowia (MZ) list leków refundowanych i ustalania ich cen. Część firm farmaceutycznych rozważa skierowanie do sądów pozwów o wielomilionowe odszkodowania za straty poniesione dowolnymi decyzjami kolejnych ministrów zdrowia.

- Producenci leków innowacyjnych zapewne wykorzystają niedawny wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (ETS) i pójdą do sądów - mówi Zdzisław Sabiłło, prezes Infarmy, organizacji firm farmaceutycznych produkujących leki innowacyjne (oryginalne).

Reklama

Szanse firm gwarantuje wyrok trybunału z 26 października 2006 r. w sprawie Niemiec. Mówi on, że decyzja o umieszczeniu lub nie danego medykamentu na liście refundacyjnej musi być indywidualna i uzasadniona przez ministra, a firma musi mieć prawo jej zaskarżenia i być o tym poinformowana.

Na oko ministra

Lista leków refundacyjnych zależy de facto od widzimisię ministra zdrowia. Od lat jest tak: firmy składają wnioski, a minister arbitralnie decyduje, który lek się na niej znajdzie. Wydaje listę i określa ceny urzędowe leków w formie rozporządzeń, które są zbiorczym zestawieniem lekarstw dofinansowywanych z Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ).

- To sprzeczne z prawem unijnym, które mówi, że decyzja o umieszczeniu na liście lub odmowa powinny być wydane w formie indywidualnej decyzji administracyjnej, według obiektywnych kryteriów, z konkretnym uzasadnieniem oraz wskazaniem drogi jej zaskarżenia - mówi Ernest Jędrzejewski, prawnik z kancelarii Salans.

Mimo że taki obowiązek mamy od 1 maja 2004 r., czyli od chwili wejścia do Unii Europejskiej, tych zasad w Polsce się nie stosuje. MZ mówi, że dba o interes NFZ - medykamenty z listy nie mogą zwiększać wydatków, a poza tym chodzi o... dobro pacjentów.

- Ministerstwo zawsze zapewnia, że równoważy interesy producentów, pacjentów i płatnika. Tak naprawdę dba tylko o płatnika, czyli NFZ. Mamy dosyć tej arogancji władzy - podkreśla Zdzisław Sabiłło.

Infarma kilka dni temu wysłała do resortu pismo miażdżąco krytykujące obecny system. Okazuje się, że w nowej liście, która ma być gotowa w połowie lutego, nie zostało uwzględnionych wiele wniosków producentów, a firmy nie zostały powiadomione o przyczynach ani nie otrzymały uzasadnień decyzji.

Miarka się przebrała

Branża naradza się z prawnikami nad szansami w procesach z MZ. Myśli o tym m.in. firma MSD, należąca do koncernu Merck & Co. Inc.

- Dyrektywy unijne stały się częścią naszego prawa. Tymczasem proces podejmowania decyzji cenowych i refundacyjnych ich nie uwzględnia. Dlatego nie wykluczamy kroków prawnych - mówi Maciej Gajewski, dyrektor ds. polityki zdrowotnej MSD. Wadliwość naszego systemu refundacyjnego potwierdził "PB" resort zdrowia, który przypomniał, że w grudniu 2006 r.

Rada Ministrów przyjęła projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej, umożliwiający firmom skarżenie do sądów administracyjnych decyzji resortu. - Projekt nadal przewiduje rozporządzenia ministra, które trudno będzie kontrolować - mówi Ernest Jędrzejewski. Resort zdrowia nie odpowiedział na pytania dotyczące potencjalnych procesów.

W okresie styczeń-październik 2006 r. w Polsce na leki wydano ponad 12 mld zł. Szacuje się, że rocznie na refundację idzie 6-7 mld zł.

Jarosław Królak

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: zdrowie | "Ida" | branża | firmy | sady | 'Ida' | Narodowy Fundusz Zdrowia | refundowanych | budżet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »