Produkcja Forda, Jeepa i Chevroleta wstrzymana. Rusza największy od lat strajk w USA

Blisko 13 tysięcy pracowników trzech fabryk należących do koncernów motoryzacyjnych General Motors (GM), Ford i Stellantis (spółka matka Chryslera) rozpoczęło w piątek strajki, które już uważa się za najbardziej ambitne od dekad - informuje Reuters. Związkowcy domagają się podwyżek wynagrodzeń o 40 proc.

Organizatorem strajków jest związek zawodowy United Automobile Workers (UAW). Dziennik "New York Times" podkreśla, że to pierwszy raz, kiedy wspólnie do akcji przeciw uznanym za niesprawiedliwe warunkom zatrudnienia przystępują pracownicy trzech dużych zakładów jednocześnie. 

Protesty w fabrykach "Trójki z Detroit", czy też "Wielkiej Trójki", jak zbiorowo określane są trzy koncerny, wstrzymają produkcję takich pojazdów jak m.in. Ford Bronco, Jeep Wrangler i Chevrolet Colorado.

Pracownicy żądają 40-proc. podwyżek

Związki żądają większego udziału w zyskach generowanych ze sprzedaży i zapewnienia większego bezpieczeństwa pracy. UAW chce stopniowych 40-procentowych podwyżek w ciągu następnych czterech lat. Trzy firmy zaoferowały podwyższenie płac o 20 proc., przy tym żadna z nich nie chce wyeliminowania dwupoziomowych systemów wynagrodzeń. Zgodnie z obowiązującymi zasadami nowy pracownik, aby zarabiać tyle samo, co starsi koledzy, musi przepracować w fabryce osiem lat.

Reklama

Shawn Fain, który w tym roku objął stanowisko przewodniczącego UAW, wezwał także do zagwarantowania krótszego tygodnia pracy i poprawy w zakresie emerytur i opieki zdrowotnej. Rozmowy między UAW a szefami przedsiębiorstw trwały tygodniami, teraz zdecydowano się na strajki.

- Po raz pierwszy w historii uderzymy we wszystkie trzy (przedsiębiorstwa) z Wielkiej Trójki - oświadczył Fain w udostępnionym na Facebooku nagraniu.

Szefowie koncernów rozmawiali z Joe Bidenem

Protesty, w których weźmie udział łącznie 12 700 pracowników, rozpoczynają się w piątek w zakładach montażowych Forda w Wayne w stanie Michigan, General Motors w Wentzville w stanie Missouri i marki Jeep należącej do firmy Stellantis w Toledo w stanie Ohio. Przedsiębiorstwa te odgrywają kluczową rolę w produkcji niektórych z najbardziej dochodowych pojazdów Trójki z Detroit.

- To bardziej symboliczny strajk niż faktycznie szkodliwy - ocenił jednak Sam Fiorani, prognostyk produkcji z Auto Forecast Solutions, który dodał, że spodziewał się więcej po pierwszej fali strajku. Jednak, w jego opinii, "jeśli negocjacje nie pójdą w kierunku, który Fain uzna za pozytywny, możemy zdecydowanie spodziewać się większego strajku za tydzień lub dwa". Ekspert oszacował, że strajki wstrzymają produkcję około 24 tys. pojazdów tygodniowo.

Biały Dom poinformował, że prezydent USA Joe Biden rozmawiał z Fainem i szefami koncernów motoryzacyjnych. Źródło "NYT" przekazało, że prezydent zachęcał do pozostania stron przy stole negocjacyjnym i zapewnienia pracownikom sprawiedliwych warunków pracy.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: motoryzacja | General Motors | Chrysler | Ford
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »