Profesor nie dorobi
Wykładania na kilku uczelniach zabrania nauczycielom akademickim nowa ustawa o szkolnictwie wyższym. Zmiany chwalą rektorzy szkół. Profesorzy zgrzytają zębami. W efekcie część z nich może zrezygnować z pracy w macierzystych uczelniach.
Jak pisze "Gazeta Pomorska", ustawa wprowadza rewolucyjne rozstrzygnięcia, które mają wyeliminować z akademickiego życia wiele niekorzystnych zjawisk.
Zgodnie z nowymi przepisami naukowiec będzie mógł pracować tylko na jednym, dodatkowym etacie, o czym powinien poinformować rektora macierzystej uczelni. Jeśli będzie natomiast w jeszcze jednym dodatkowym miejscu, będzie musiał uzyskać zgodę rektora. Jeśli tego nie zrobi, musi liczyć się z możliwością zwolnienia.
Na przykład Słupska Pomorska Akademia Pedagogiczna zatrudnia około 660 wykładowców - 10 procent kadry dorabia na innych uczelniach; spośród 92 profesorów, 20 to drugoetatowcy.
Czemu mają służyć nowe ograniczenia? "Chodzi o to, by pod kierunkiem profesorów rozwijała się naukowo młoda kadra" - mówi prof. Gierczyńska, rektor PAP. "Poza tym profesor nie może prowadzić działalności konkurencyjnej wobec macierzystej uczelni, co niestety często się zdarza" - dodaje.
Profesorowie, z którymi rozmawiała gazeta są oburzeni. "Zarabiamy dużo mniej niż wykładowcy z innych państw Unii Europejskiej" - żalą się. "Rząd zabrania nam dorabiania nie dając nic w zamian. Gdyby nasze pensje były wyższe, to na pewno nie rozglądalibyśmy się za dodatkowym zajęciem".