Propaganda sukcesu Marcinkiewicza
Premier pochwalił się w Sejmie osiągnięciami podczas stu dni urzędowania. W gospodarce było to pasmo sukcesów. Na poparcie tej tezy Kazimierz Marcinkiewicz odwołał się do danych, mówiąc oględnie, nieścisłych.
Kazimierz Marcinkiewicz podkreślił, że pod jego rządami w górę poszedł wskaźnik PKB i na koniec roku osiągnie wartość 5 proc., przestało rosnąć bezrobocie, a na poparcie słów, iż rzeczywiście jest lepiej, podał dynamiczny skok wskaźników giełdowych. Szef rządu powiedział, że wartość indeksu WIG wzrosła z 32 do 38 tys. punktów, a indeks dużych spółek WIG20 zyskał na wartości aż 20 proc.
Niestety, informacje premiera są co najmniej nieścisłe. Zacznijmy od PKB. Wskaźnik ten rósł zanim Marcinkiewicz został premierem. To po pierwsze. Po drugie, nie dalej jak dwa dni temu, szef resortu gospodarki Piotr Woźniak mówił w TVN24, że według najbardziej optymistycznych prognoz PKB na koniec roku wyniesie 4,8 proc.
Nie sprzeczajmy się jednak o szczegóły, bo premierowi zdarzyły się poważniejsze gafy. Premier rozmija się z prawdą twierdząc, że w ciągu 100 dni udało się powstrzymać wzrost bezrobocia. Tymczasem, fakty są takie, że w tym czasie skoczyło ono już dwa razy: w grudniu i styczniu. Miesiąc temu stopa bezrobocia dramatycznie wzrosła ponownie przekraczając poziom 18 proc.
Oczywiście trudno za to winić rząd Kazimierza Marcinkiewicza. Tak samo jak trudno zrozumieć przechwałki premiera, że o dobrej sytuacji gospodarczej świadczą wzrosty na giełdzie. Jeśli można mówić o jakimś wpływie obecnego rządu na giełdę, to był on raczej negatywny. Wystarczy przypomnieć zachwianie rynku po plotce, że prezydent zamierza rozwiązać parlament. Poza tym informacje premiera co do wysokości wzrostów są nieścisłe. Powiedział on, że WIG doszedł do 38 tys. pkt. Tymczasem, indeks ten był już znacznie wyżej - 25 stycznia przekroczył poziom 39 tys. pkt. Potem zaczął spadać. o czym Kazimierz Marcinkiewicz nie wspomniał, bo taka informacja mogłaby popsuć dobry wizerunek jego rządów.