Protest weterynarzy sparaliżuje handel mięsem
Weterynarze zastanawiają się nad podjęciem protestu, który ma polegać na zaprzestaniu świadczenia usług weterynaryjnych. Gdyby do protestu doszło, utrudniony będzie np. handel mięsem.
Jak powiedział prezes Krajowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej Tadeusz Jakubowski, powodem niezadowolenia weterynarzy jest rozporządzenie ministra rolnictwa, który obniżył im stawki za pracę. Zamiast 45,5 zł za wizytę w gospodarstwie rolnym, po nowym roku weterynarz dostanie 15 zł.
W ramach protestu przeciw ministerialnemu rozporządzeniu weterynarze zamierzają zaprzestać badania zwierząt i wystawiać świadectw zdrowia. To może sparaliżować handel mięsem. Oznacza to, że do rzeźni nie dotrze żaden transport, bo nie będzie dokumentu potwierdzającego, że zwierzęta są bezpieczne.
Wiceminister rolnictwa Tadeusz Nalewajk wyjaśnił, że zmiany w opłatach zostały dokonane "na skutek zgłaszanych przez środowiska rolnicze zastrzeżeń co do wysokości pobieranych opłat".
Jakubowski wyjaśnił, że nad zdrowiem zwierząt gospodarskich czuwa 6 tys. tzw. lekarzy urzędowych, którzy podpisali umowy z powiatowym lekarzem weterynarii dotyczące świadczenia usług weterynaryjnych np. badania, szczepienia zwierząt itp.
Ministerialne rozporządzenie "drastycznie" obniża opłaty i stawki wynagrodzenia dla weterynarzy kierując się interesem właścicieli zwierząt, a nie patrząc na konsekwencje społeczne - mówił prezes Izby. Np. minimalna stawka za wizytę w gospodarstwie wynosi obecnie 45,5 zł, od 1 stycznia ma to być 15 zł, czyli ponad trzykrotnie mniej.
Za badanie świni, owcy, kozy, źrebięcia czy cielęcia była opłata 17 zł, została obniżona do 10 zł. Za badanie jagnięcia, koźlęcia, prosięcia opłata zmniejszona została z 23 do 5 zł, czyli ponad czterokrotnie - wyliczał prezes. - To bardzo wzburzyło weterynarzy, mimo, że jesteśmy niedużą grupą zawodową, ale od nas m.in. zależy bezpieczny obrót i ochrona zdrowia zwierząt - powiedział Jakubowski.
Wynagrodzenie weterynarzy mocno spadnie, nie będą oni podpisywać umów na świadczenie usług na przyszły rok. Prawdopodobnie Inspekcja Weterynaryjna będzie musiała sama wystawiać świadectwa weterynaryjne. W Inspekcji zatrudnionych jest 1,6 tys. lekarzy, ale jak - zaznaczył Jakubowski - mają oni dużo innych, nałożonych przez unijne przepisy obowiązki, więc na świadectwa rolnicy będą musieli długo czekać.
Prezes przypomniał, że mimo wielokrotnych apeli środowiska weterynarzy o podniesienie stawek, opłaty od 12 lat nie były podwyższane. Weterynarze chcieliby, by one rosły o wielkość inflacji. Dodał, że godzina pracy weterynarza (z kosztami uzyskania przychodów) Izba oszacowała na 75 zł, a obecnie jest wyceniana na 45,50 zł.
- Nie chcemy zubożenia zawodu weterynarza, bo wymaga on wykształcenia i dokształcania - podkreślił. Dodał, że unijne przepisy nakazują krajom członkowskim odpowiednie kalkulowanie opłat i wynagrodzenia lekarzy weterynarii. Kalkulacja ta powinna być przedstawiona do publicznej wiadomości, a tego minister nie zrobił.
Wiceminister wyjaśnił, że opłaty zostały zmniejszone w związku z realizacją programu zwalczania choroby Aujeszkyego (musi być przebadane 100 proc. trzody chlewnej). - Zmiana ta polega na zróżnicowaniu i urealnieniu opłat w zależności od ilości badanych zwierząt - zaznaczył Nalewajk.
- Hodowcy trzody chlewnej zmagają się obecnie z wyższymi kosztami pasz, co zmniejsza opłacalność tego sektora produkcji - powiedział wiceminister. Podkreślił, że rozporządzenie ma na celu zmniejszenie kosztów ponoszonych przez rolników i osiągnięcie równowagi pomiędzy interesami hodowców i lekarzy wykonującymi nadzór weterynaryjny.