Przeczytał rachunek za wodę i nie mógł uwierzyć. "Jakbym miał basen i jacuzzi"
Rachunek za wodę, który odebrał pan Jakub, mieszkaniec jednego z warszawskich osiedli, był dla niego ogromnym zaskoczeniem. Mężczyzna podzielił się swoją historią z portalem TVN24.pl. Jak stwierdził, faktura opiewała na ponad 5 tys. złotych, choć wcześniej płacił 10 razy mniej. "Inni dostali normalne rachunki za wodę. A mój jest taki, jakbym rozstawił jacuzzi, mielibyśmy z dziewczyną basen na balkonie i całe dnie przez pół roku siedzielibyśmy w gorącej wodzie" - skomentował.
Portal TVN24.pl wskazuje, że pan Jakub wynajmuje od sierpnia 2023 roku 43-metrowe mieszkanie na jednym z osiedli na warszawskiej Białołęce. Otrzymał fakturę za wodę za pierwsze półrocze 2024 roku opiewającą na 5209,67 zł. Mężczyzna zaznacza, że wcześniej płacił prawie 10 razy mniej.
"W domu tylko śpię. Cały dzień jestem w pracy. Moi rodzice mają dom z ogrodem i płacą miesięcznie maksymalnie 250 złotych miesięcznie. A tu wychodzi prawie 900 złotych na miesiąc" - stwierdził i dodał, że rachunek za poprzedni okres rozliczeniowy opiewał na ok. 580 zł.
Pan Jakub twierdzi, że pozostali mieszkańcy bloku dostali standardowe rachunki za wodę.
"Mój jest taki, jakbym rozstawił jacuzzi, mielibyśmy z dziewczyną basen na balkonie i całe dnie przez pół roku siedzielibyśmy w gorącej wodzie. Ale nikogo to nie obchodzi. Rachunek muszę zapłacić, bo taki wyszedł, a kwota jest horrendalna i absurdalna" - relacjonuje w rozmowie z TVN24.pl.
Mieszkaniec Warszawy jest zdania, że zużycie na tak dużym poziomie byłoby fizycznie niemożliwe. Mowa tutaj o 144 m3 wody w pół roku. Wspólnie z właścicielem mieszkania napisał odwołanie, w którym twierdzą, że "naliczone metry sześcienne są irracjonalnie wysokie w porównaniu do poprzedniego rozliczenia". Dodają, że tak duże zużycie wody przez jednego lokatora jest "wręcz niewykonalne".
Mężczyzna otrzymał odpowiedź od firmy, która administruje budynkiem. "Po analizie zużycia i stanu liczników Pana lokalu nie zauważono, by urządzenia pomiarowe wykazały anomalie w pomiarze" - stwierdzono. "Zużycie nie wzbudza zastrzeżeń" - dodano.
"No cyrk. Trudno mi nawet wymyślić, do czego miałby lać tyle wody i po co jej tyle zużywać" - denerwuje się lokator. Pan Jakub wskazał, że chciał dokonać ekspertyzy wodomierzy, ale właściciel lokalu nie zgadzał się ze względu na wysokie koszty.
"To jest 600 złotych od jednego wodomierza. Mamy dwa, tak że wychodzi 1,2 tys. złotych. Jeśli ekspertyza wykaże, że faktycznie coś z wodomierzami było nie tak, to koszty pokrywa administracja. Jeśli się okaże, że z wodomierzem wszystko jest w porządku, no to przechodzą one na odbiorcę" - wyjaśnia w rozmowie z TVN24.pl.
Portal skontaktował się zarówno z Miejskim Przedsiębiorstwem Wodociągów i Kanalizacji (MPWiK), jak i ze spółka ciepłowniczą Veolia, ponieważ większość rachunku to opłata za podgrzewanie wody. Obie instytucje nie były w stanie odnieść się do tego przypadku, ponieważ rozliczają się ze wspólnotą, a nie z każdym z mieszkańców indywidualnie. To po stronie administracji leży bowiem wyliczenie kwoty rachunku dla poszczególnych lokatorów.
Firma administrująca budynkiem wskazała w oświadczeniu, że zarząd wspólnoty podjął ostatecznie decyzję o demontażu liczników i oddaniu ich do ekspertyzy do Głównego Urzędu Miar. Administrator ostatecznie zgodził się pokryć koszty.
Pytany przez TVN24.pl o opinię radca prawny Piotr Strumiński z Kancelarii Prawnej KAASS wskazuje, że to, kto ponosi koszty ekspertyzy, uzależnione jest od jej wyniku. "W przypadku potwierdzenia, że wskazania są zawyżone, koszty poniesie dostawca, zaś rachunki zostaną odpowiednio skorygowane. Jeżeli natomiast ekspertyza nie wykaże nieprawidłowości, to jej koszty ponosi zlecający, a więc odbiorca usług" - mówi.