Przedsiębiorcy chcą abolicji ws. składek ZUS
Przedstawiciele Stowarzyszenia Poszkodowanych Przedsiębiorców pikietowali w piątek pod Kancelarią Prezesa Rady Ministrów. Domagają się abolicji nieopłaconych składek na ubezpieczenie społeczne. Chodzi o należności za okres od stycznia 1999 r. do lutego 2009 r.
Przepisy z 1998 r. umożliwiały opłacanie niższych składek rentowo-emerytalnych przedsiębiorcom, którzy prowadzili działalność gospodarczą, a jednocześnie pracowali na podstawie umów zlecenie i umów nakładczych. Przedsiębiorcy mogli wybrać, którą składkę chcą płacić - z tytułu umowy o pracę nakładczą, czy od prowadzenia działalności gospodarczej. Większość z nich wybrało opłacanie składki od umowy nakładczej, gdyż składki były wówczas mniejsze. Problem pojawił się jednak w 2009 r., gdy ZUS zmienił interpretację przepisów.
Jak wskazują przedstawiciele Stowarzyszenia Poszkodowanych Przedsiębiorców, ZUS podejmuje działania mające na celu przeniesienie tej zmiany na wszystkie lata poprzedzające jej wprowadzenie i żąda od przedsiębiorców wniesienia korekt do deklaracji oraz zapłaty składek w pełnych wysokościach wraz z odsetkami. Są to kwoty sięgające nawet 30-100 tys. zł.
Przed tygodniem klub PO złożył w Sejmie projekt ustawy abolicyjnej, który przewiduje możliwość umorzenia składek na własne ubezpieczenia społeczne, na ubezpieczenie zdrowotne i na Fundusz Pracy, oraz odsetek za zwłokę i pozostałych powstałych kosztów (w tym kosztów egzekucyjnych). Ma to dotyczyć wszystkich osób prowadzących pozarolniczą działalność, które w okresie od dnia 1 stycznia 1999 r. do dnia 28 lutego 2009 r. podlegały obowiązkowo ubezpieczeniom emerytalnemu i rentowym oraz wypadkowemu, z tytułu prowadzenia pozarolniczej działalności i nie opłaciły należnych z tego tytułu składek.
Przedstawiciele Stowarzyszenia Poszkodowanych Przedsiębiorców twierdzą jednak, że projektowana ustawa jest "martwa" i nie rozwiąże ich problemów. Poinformowali także, że przygotowali własną wersję projektu. Podczas pikiety rozpoczętej w południe i trwającej około trzy godziny, skandowano hasła: "Chcemy normalności dla przedsiębiorczości" oraz "Panie Tusk, znieś pan ZUS". Pikietujący trzymali też transparenty, m.in.: "W państwie prawa chcemy prawa" a także "Prawo nie działa wstecz". W pikiecie wzięło udział ok. 60 osób. Ponadto przed gmachem KPRM co kilkanaście minut przejeżdżał rząd ok. 40 samochodów, głównie taksówek, oklejonych informacjami o pikiecie. Przedsiębiorcy złożyli też w KPRM pismo, w którym apelują o umożliwienie im współudziału w pracach nad ustawą.
Wśród pikietujących pod KPRM pojawił się szef Ruchu Palikota Janusz Palikot, który podkreślił, że zna problem przedsiębiorców i będzie ich wspierał. "Prawo nie może działać wstecz" - podkreślał. Zaproponował, aby w przyszłą środę przedstawiciele Stowarzyszenia Poszkodowanych Przedsiębiorców spotkali się z członkami RP. - Mamy dwa scenariusze, bierzemy ten słaby projekt rządowy i nasączamy go tymi zmianami, które proponujecie. Drugie rozwiązanie to projekt, który proponujecie, przedstawiamy jako projekt poselski Ruchu Palikota - powiedział lider RP.
Czytaj raport specjalny serwisu Biznes INTERIA.PL "Emerytury: Musimy dłużej pracować?"
Do propozycji pozytywnie odniosła się wiceprezes stowarzyszenia Maja Szlawska. - Na zarządzie będziemy musieli się zastanowić, która opcja dla nas, przedsiębiorców, jest korzystniejsza - powiedziała. Dodała, że podstawowym błędem w projekcie złożonym do Sejmu jest to, że przedsiębiorcy muszą się przyznać do łamania prawa.
Na pikiecie pojawił się też prezes Kongresu Nowej Prawicy Janusz Korwin-Mikke, który powiedział, że jest przeciwko przymusowi należenia do ZUS. - To jest normalny komunizm, wszyscy ludzie muszą należeć do ZUS, tworzyć jedną wielką rodzinę. Trzeba przymus zlikwidować - podkreślił.