Przedsiębiorcy kontra Lasy Państwowe. Gorąca dyskusja podczas komisji sejmowej
Przedstawiciele branży przetwórstwa drewna podczas sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa narzekali na niedobory drewna i jego ceny. Zaapelowali, by ograniczyć eksport nieprzetworzonego surowca i zapobiec spalaniu drewna wartościowego przez firmy energetyczne. Przekonują, że utrzymanie certyfikacji FSC jest niezbędne, by przemysł mógł sprzedawać wytwarzane na bazie drewna produkty do swoich klientów.
Podczas emocjonalnych wystąpień przedsiębiorcy narzekali na brak porozumienia między branżą a Lasami Państwowymi. - Zasady sprzedaży drewna, jakie zaproponowały Lasy Państwowe na 2023 rok, szkodzą polskim przedsiębiorcom i polskiej gospodarce. Na efekty nie trzeba będzie długo czekać. Już teraz brak zamówień eksportowych zatrzymał firmy z branży drzewnej, mają one problem z utrzymaniem płynności - mówił Marek Kubiak z Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego.
Pogorszenie kondycji sektora potwierdziła wiceminister rozwoju i technologii Kamila Król, która zauważyła, że wyniki branży w drugim półroczu tego roku są wyraźnie gorsze. - Firmy zanotowały spadek zamówień na swoje wyroby - mówiła.
Wiceminister klimatu i środowiska Edward Siarka zaznaczył jednak, że w 2021 r., w momencie odbicia popandemicznego, drewno było sprzedawane przez Lasy Państwowe po cenach z 2020 r. To pozwoliło firmom je przerabiającym osiągać rekordowe przychody. - Żadna inna branża takich rekordów nie odnotowywała. Ale już ten rok pokazuje, że koszty związane z kosztami energii, pracy powodują, że nie możemy mówić o tak dobrych wynikach. Stąd nacisk na to, by surowiec drzewny był dostępny w jak najniższej cenie - mówił.
Ceny to kolejny element, który wywołał dyskusję. Siarka zaznaczał, że o ile wyznaczona cena minimalna wynosiła w 2020 r. 340 zł za metr sześcienny, o tyle już w aukcji na 2023 rok było to 295 zł. - Widzimy, że nie mamy wzrostu, ale spadek ceny - mówił wiceminister, próbując przebić się przez głosy przedsiębiorców, którzy zaznaczali, że w rzeczywistości ceny w tym roku są dużo wyższe.
- 296 zł? Skąd taka cena? (...) Sosna w ubiegłym roku na aukcjach kosztowała 231 zł za m sześc., średnia cena w tym roku to 310 zł. W przypadku dębu w 2021 r. średnia cena wynosiła 360 zł, w tym to już 587 zł - mówił Rafał Szefler z Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego. Przedsiębiorcy informowali, że bardzo mocno odczuli wzrost kosztów - energii, pracy i surowca. Tych ostatnich - o kilkadziesiąt procent. To w połączeniu ze spadkiem zamówień i spowolnieniem gospodarczym sprawia, że niektórym firmom trudno będzie kontynuować działalność.
- Ceny wyjściowe drewna zostały odniesione do okresu odbicia po pandemii. Teraz, gdy wchodzimy w kryzys, duże firmy zwalniają setki osób, pracują cztery dni w tygodniu. Papiernie tracą zamówienia, palety się nie sprzedają, a my mamy podwyższane ceny - mówił Jędrzej Kasprzak ze Stowarzyszenia Producentów Płyt Drewnopochodnych.
Drewno sprzedawane przez Lasy Państwowe firmy kupują na dwa sposoby - poprzez Portal Leśno-Drzewny, dostępy tylko dla stałych nabywców, z udokumentowaną historią zakupów i na aukcjach, które są dostępne także dla nowych graczy rynkowych. Wcześniej przez portal sprzedawano 80 proc. drewna, a na aukcjach - 20 proc., zasady uległy jednak zmianie. Obecnie przez portal sprzedawane jest 70 proc. surowca, a na aukcje trafia 30 proc.
Wiceminister zaznaczał, że poprzedni system nie był akceptowany m.in. przez UOKiK. - Utrzymujemy proporcje 70 do 30. Tego nie zmienimy na pewno. Nie ma takiej możliwości. Inny podział puli oznaczałby wykluczenie drobnych odbiorców na polskim rynku. Do tego nie możemy dopuścić - mówił.
Jednak posłowie opozycji sugerowali, że zmiana systemu zapewni Lasom Państwowym wyższe wpływy i to właśnie ten czynnik mógł okazać się decydujący. Ceny w portalu są niższe. Na aukcjach ze względu na wzmożoną konkurencję stawki są podbijane do góry. A że popyt przewyższa podaż, walka jest zacięta - Marek Kubiak wyliczył, że w pierwszym półroczu w kraju zabrakło 900 tys. m sześc. drewna. Dodatkowo do aukcji włączają się handlarze, którzy później odsprzedają surowiec po cenach dużo wyższych niż te, po których dokonali zakupu.
Obserwowane jest duże zapotrzebowanie na drewno w Europie i na innych rynkach. Jednym z czynników, które na to wpłynęły, jest nałożenie embarga na surowiec z Białorusi i Rosji. W kontekście niedoborów surowca pojawiają się apele przedsiębiorców o ograniczenie eksportu drewna surowego, zwłaszcza poza Unię Europejską. - Wysyłamy potężne ilości drewna do Chin. Kłody są ładowane w kontenery i transportowane do Chin - mówił Kubiak.
- Posłowie opozycji, branża, miliony ludzi apelują, by zatrzymać eksport naszego bogactwa, surowca jakim jest drewno. Wiele krajów świetnie sobie z tym radzi. Inni potrafili w jakiś sposób zabezpieczyć swoje własne zasoby - mówiła posłanka Magdalena Filiks z Koalicji Obywatelskiej. - Rozumiem, że z zakazem eksportu poza granice UE mogą być problemy. To zrozumiałe. Ale do zrobienia jest, by w tym kryzysie, który mamy, wprowadzić zakaz eksportu drewna poza Unię, np. do Chin - mówiła Anita Sowińska, posłanka Lewicy.
Wiceminister Edward Siarka zaznaczył, że ograniczane są możliwości eksportu surowca nieprzerobionego. Lasy Państwowe stosują przy sprzedaży ofertowej kryterium ceny (80 proc.), udziału przerabianego drewna (10 proc.) i głębokości przerobu (10 proc.). - Kryterium przerobu ma sprawić, by jak najmniejsza pula drewna wyjeżdżała z kraju w formie kłód, czyli drewna nieprzerobionego. Jeśli okazałoby się, że ten mechanizm nie wystarczy, będziemy wprowadzali dodatkowe rozwiązania. Ja jestem za tym, by przedsiębiorca, który wbrew składanym deklaracjom wywozi surowiec, tracił historię - mówił wiceminister.
Dodał, że Lasy Państwowe mają około 40 klientów zagranicznych, którzy w Polsce kupują i przerabiają drewno. Wcześniej było ich około 50. Wyjaśnił, że kupili ono w ciągu roku ok. 1,2 mln m sześc. drewna. Tymczasem cała sprzedaż wynosi rocznie ok. 40-43 mln m sześć.
Podnoszono też kwestię sprzedaży wartościowego surowca do energetyki. Firmy energetyczne nie zaopatrują się w surowiec bezpośrednio, tylko poprzez pośredników. Branża zaznacza, że niedopuszczalnym jest spalanie surowca, który mogłyby wykorzystać firmy. A tak się niestety dzieje.
Kolejnym punktem spornym jest certyfikacja. Przedsiębiorcy związani z branżą drzewną apelują o kontynuowanie certyfikacji gospodarki leśnej. Certyfikat FSC (Forest Stewardship Council) nadawany przez niemiecką organizację oznacza, że drewno pochodzi z legalnego źródła, a gospodarka leśna prowadzona jest w sposób odpowiedzialny. Lasy Państwowe współpracowały z organizacją, ale wiosną ogłoszono, że umowa nie będzie przedłużona z powodów formalnych. Taki certyfikat jest niezbędny, by firmy mogły sprzedawać swoje produkty do dużych sieci międzynarodowych.
Wiceminister tłumaczył, że system certyfikacji jest jedynie zabiegiem marketingowym. Tymczasem ten zabieg oznacza być albo nie być dla wielu przedsiębiorstw. Przedstawiciele firm informowali, że wielu kluczowych odbiorców wymaga takiego certyfikatu. Wśród nich jest m.in. Ikea. Kontynuowanie współpracy bez certyfikatu w wielu przypadkach jest niemożliwe.
- Wielu przedsiębiorców chce mieć certyfikat i prowadzone są rozmowy, by system certyfikacji, który dotąd obowiązywał, był kontynuowany - powiedział wiceminister. Przypomniał, że instytucja certyfikująca wyłączyła z procesu tworzenia wymogów certyfikacyjnych Lasy Państwowe. - Gdy umowa dotarła do jednej czy drugiej dyrekcji, odmówiły one podpisania umowy w formie zaproponowanej przez instytucję certyfikującą. Tym bardziej, że w umowie zaznaczono, że wszelkie spory będą rozstrzygane przed sądem niemieckim. Ta sprawa musiała być wyjaśniona - mówił.
Monika Borkowska