Przedsiębiorcy o przedłużeniu obostrzeń: Przed świętami będą zwolnienia
Branże dotknięte koronakryzysem czekają na pieniądze i krytykują powolne tempo prac nad przepisami dotyczącymi pomocy za listopad. Przedsiębiorcy ostrzegają, że brak natychmiastowego wsparcia finansowego poskutkuje falą zwolnień i upadłości przed świętami Bożego Narodzenia. Ogłoszona w sobotę decyzja o przedłużeniu obostrzeń zaskoczyła biznes.
Podczas sobotniej konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że restauracje, kluby fitness, kina i teatry pozostaną zamknięte do 27 grudnia. Od przyszłej soboty ruszą natomiast galerie handlowe. Z nieoficjalnych informacji Interii wynika, że premier zmienił zdanie na temat zakresu odmrażania gospodarki "w ostatniej chwili". Jeszcze w piątek wieczorem założenie było takie, że kluby fitness i restauracje zaczną działać nie później niż od 15 grudnia. Wątpliwości dotyczyły natomiast galerii handlowych.
Źródło Interii podaje, że w przypadku centrów handlowych rząd uległ pod silnym naciskiem branży. - Prawnicy reprezentujący galerie handlowe straszyli, że będą pozywać Skarb Państwa o odszkodowania. Lobby nacisnęło na ten czuły punkt. Miesięczne straty galerii handlowych idą w miliony, więc byłoby o co walczyć. A w przypadku małych przedsiębiorców? Kto w ogóle rozmawiał kiedykolwiek z prawnikiem? - mówi nasz rozmówca.
Co z zamrożonymi branżami? - Wielu przedsiębiorców nie przetrwa do stycznia - mówi Rafał Krzycki z Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej. - Już można to zaobserwować na grupach branżowych. Pojawia się mnóstwo ogłoszeń o wyprzedaży sprzętu w związku z likwidacją biznesu. Są też ogłoszenia o odstąpieniu całego biznesu restauracyjnego. Właściciele szukają nowych inwestorów, którzy przejmą lokale, gdzie zainwestowano duże pieniądze w infrastrukturę i sprzęt. Widziałem ogłoszenia na bardzo dobre lokalizacje w centrum Warszawy, gdzie odstępne wynosi 0 zł, co oznacza, że ktoś chce wszystko oddać, bo zjadają go koszty - mówi Krzycki.
- Szacujemy, że jeżeli pomoc finansowa nie trafi do nas w grudniu, to prace może stracić nawet 200 tys. osób w całej gastronomii, a już na pewno całe mnóstwo tę pracę straciło - ocenia w rozmowie z Interią. Jak dodaje, obecne tempo procedowania doraźnej pomocy za listopad i opieszałość rządu w zakresie podejmowania decyzji, wskazują, że w praktyce pieniądze trafią do przedsiębiorców dopiero w styczniu, a do tego czasu wiele restauracji przestanie istnieć. Restauratorzy spodziewają się, że ich lokale pozostaną zamknięte, co najmniej do 17 stycznia.
Niezadowolenia z decyzji rządu nie kryje również branża fitness. - Mija piąty tydzień od wprowadzenia obostrzeń, a pomocy wypłaconej jak nie było, tak nie ma, a koszty stałe rosną. Nie widzimy logiki w tych działaniach, szczególnie, że otwieramy galerie handlowe, w których sama wymiana powietrza jest ustawowo na 15-krotnie niższym poziomie niż na siłowni, czy w klubie fitness. Tego typu strategia w kontekście wszystkich branż zamkniętych nie będzie skutkować niczym innym jak rosnącym bezrobociem na najbliższe miesiące. Jedyne co będzie efektem tego typu działań, to upadłości i zwolnienia przed świętami - mówi Tomasz Napiórkowski z Polskiej Federacji Fitness.
- W pewnym sensie rozumiem ruchy rządu i ich założenia, ale uważam, że czasami źle realizowane działania sprawiają, że ich idea jest wypaczona. Zgadzam się, że nie wiemy, co się wydarzy w najbliższych tygodniach i miesiącach. Rozumiem, że rząd przygotowuje się na złe scenariusze, jednak pytanie sprowadza się do tego, czy podejmować tzw. działania "zbędne", które wyprzedzają ryzyko. Kiedy zadziałamy w ten sposób to będziemy krytykowani, ale jak się nie przygotujemy, to też spadnie na nas krytyka, dlatego też do takich decyzji też należy podchodzić rozsądnie - wskazuje Henryk Orfinger, współzałożyciel i przewodniczący Rady Nadzorczej Dr Irena Eris.
Nasz rozmówca komentuje również decyzję władz o skumulowaniu ferii zimowych w tygodniu 4-17 stycznia oraz jej znaczenie, nie tylko dla gospodarki. - Nowa organizacja ferii zimowych to według mnie zły pomysł. I nie chodzi tu nawet o stratne hotele. Dzieci cały miesiąc nie będą miały zajęć, a jednocześnie nie będą mogły wychodzić, ani nigdzie wyjechać. Stan psychiczny rodziców i dzieci po tym miesiącu będzie opłakany - ocenia Orfinger.
Jak dodaje, po świętach i po Nowym Roku powinna działać szkoła w systemie online, która skończyłaby się 17 stycznia. - I dopiero wtedy będzie można podjąć decyzję o feriach, a nie dzisiaj decydować o tym, że kumulujemy wszystko w jednym terminie i przedłużamy bezczynność szkolną. Gdzieś w całej idei, która jest być może słuszna, giną dobre rzeczy, przez wykonywanie niezrozumiałych ruchów - wskazuje.
Orfinger zwraca także uwagę na sytuację przedsiębiorców turystycznych z regionów górskich. - Sezon zimowy w górach - od połowy grudnia do marca - to są żniwa. Te trzy miesiące w górach oznaczają, że przez pozostałe dziewięć miesięcy można niewiele robić. Brak tych trzech miesięcy to duży problem - ocenia. Jak wyjaśnia, im mniejszy obiekt, tym łatwiej sobie poradzi, bo osoby przyjmujące turystów, zazwyczaj są jego właścicielami i zatrudniają pracowników elastycznie. Nie mają więc dodatkowych kosztów na skutek zawieszenia działalności, ale muszą też z czegoś żyć.
- Duże hotele też sobie poradzą, ale będzie to radzenie sobie przy dużych oporach. Rząd musi pomóc środowisku turystycznemu, żeby przetrwało ten trudny okres, który potrwa jeszcze - nie oszukujmy się - kilka miesięcy. Operatorzy wyciągów i całej infrastruktury zarabiają tylko zimą. Ten obszar to tysiące małych firm - szkółki narciarskie, wypożyczalnie sprzętu - które po prostu znikną z mapy przedsiębiorczości, i na to nie ma rady, ale trzeba tym ludziom realnie pomóc przetrwać - wskazuje współzałożyciel Dr Irena Eris.]
Wicepremier Jarosław Gowin poinformował dzisiaj na Twitterze, że w rozmowach z branżą narciarską wypracowano protokół sanitarny, który jeszcze w poniedziałek zostanie skonsultowany z GIS. "Wkrótce będziemy mogli ogłosić dobre wieści dla narciarzy" - napisał. Jak ustalił Polsat News, stoki narciarskie będą otwarte. Nadal nierozstrzygnięta pozostaje jednak kwestia hoteli. Dzisiaj rano na antenie RMF FM, minister zdrowia Adam Niedzielski dopytywany o to, czy hotele, pensjonaty i kwatery prywatne pozostaną zamknięte do 17 stycznia odpowiedział: "Tak, taki jest plan". Resort rozwoju zaplanował z kolei na dzisiaj - oprócz rozmów z branżą narciarską - konsultacje z hotelarzami i z samorządowcami.
Tego, czy zaplanowane na dzisiaj rozmowy w ministerstwie, przełożą się na efekty upragnione dla biznesu - nie wiadomo, widać jednak, że wśród przedsiębiorców, którzy dotychczas siedzieli przy negocjacyjnym stole w resorcie rozwoju, topnieje kredyt zaufania dla wicepremiera Jarosława Gowina.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
- Rząd szumnie mówi ustami ministra Gowina czy premiera, że prowadzi szeroko zakrojone konsultacje ze środowiskami branżowymi. Trzeba jasno powiedzieć, że te konsultacje są robione tylko po to, żeby potem rząd mógł powiedzieć, że rozmawiał z branżami. A kiedy my jasno komunikowaliśmy na takich spotkaniach, że żądamy powołania grupy roboczej przedstawicieli branż i rządu, gdzie wspólnie będziemy pracować nad formami pomocy, to odpowiedziano nam, że nie ma takiej opcji. Traktuje się nas marionetkowo i wykorzystuje nasze spotkania do usprawiedliwienia swoich działań, tak żeby wyglądało na to, że te decyzje rządowe są wypadkową konsultacji branżowych. Otóż nie - mówi Interii Rafał Krzycki.
Dominika Pietrzyk