Przepisy o czasie pracy lekarzy pół roku później?

Resort zdrowia chce, by środowisko lekarskie zgodziło się na opóźnienie o pół roku wejścia w życie przepisów o czasie pracy lekarzy.

Resort zdrowia chce, by środowisko  lekarskie zgodziło się na opóźnienie o pół roku wejścia w życie  przepisów o czasie pracy lekarzy.

Taką propozycję przedstawił na dzisiejszym posiedzeniu sejmowej komisji zdrowia wiceminister Krzysztof Grzegorek. Według niego, w tej chwili to najlepsze rozwiązanie, dające ministerstwu 6 miesięcy na pracę nad gruntowną nowelizacją przepisów.

Grzegorek podkreślił, że obecnie cały problem rozbija się o finanse.
- Jesteśmy na etapie poszukiwań środków, które zadowoliłyby środowisko medyczne - zapewniał wiceminister. Dodał, że koszt wprowadzenia nowych przepisów może wynieść od 2,5 do 5 mln zł. Wyjaśnił, że ta górna granica to "czarny scenariusz" przy założeniu, że rząd realizuje postulaty OZZL dotyczące wysokości pensji lekarza specjalisty na poziomie trzech średnich krajowych. Poprzednie kierownictwo resortu zdrowia szacowało, że realizacja ustawy to ok. 750 mln zł.

Reklama

Nowe przepisy o czasie pracy lekarzy mają wejść w życie 1 stycznia. Zgodnie z nimi czas pracy lekarza ma wynieść 48 godzin tygodniowo; lekarzowi należy się także 11 godzin odpoczynku.

Posłowie z komisji zdrowia uznali, że ustawa o czasie pracy powinna wejść w życie od stycznia i nie powinno się jej opóźniać.

Marek Balicki (LiD) zaapelował do rządu, by przystąpił do szybkiej nowelizacji niejednoznacznych przepisów w ustawie. Według niego, odłożenie terminu wejścia w życie ustawy jest "schowaniem głowy w piasek" i spowoduje lawinę procesów sądowych oraz konflikty w środowisku medycznym. Zdaniem Balickiego, w prace nad poprawieniem ustawy może włączyć się sejmowa komisja zdrowia.

Grzegorek nie przyjął jednak tej oferty i powiedział, że jeśli ministerstwo uzyska akceptację lekarzy na opóźnienie wejścia w życie przepisów, to wystąpi z tzw. szybką ścieżką legislacji, czyli poprosi o przejęcie projektu przez posłów swojego klubu.

- My nie mówimy, że nie chcemy, by ta ustawa weszła. Chodzi tylko o to, by była kompatybilna z innymi przepisami, które będą porządkowały system - wyjaśnił wiceminister. Zapewnił, że resort nie chce stosować "żadnych sztuczek ani podstępów", tylko "dać możliwość dobrej organizacji pracy".

Grzegorek powiedział także, że w grudniu kilka krajów UE będzie chciało wnieść nowelizację przepisów dyrektywy o czasie pracy. Dodał, że trzeba także wyjaśnić, po jakim czasie lekarz powinien otrzymać 11 godzin odpoczynku, bo dyrektywa tego nie precyzuje.

Na posiedzeniu komisji zarówno szef Naczelnej Rady Lekarskiej Konstanty Radziwiłł, jak i reprezentująca OZZL Maria Balcerzak zapewniali, że lekarze nie ustąpią ze swoich roszczeń finansowych. Tymczasem - powiedziała Balcerzak - minister zdrowia Ewa Kopacz podczas środowego spotkania z prezydium OZZL obiecywała wszystko, tylko nie pieniądze. Według Radziwiłła, lekarze powinni dostać od rządu gwarancje - zapisane w ustawie - kiedy otrzymają podwyżki, jakich oczekują. Prezes NIL przestrzegał też, że odroczenie ustawy spowoduje unijne sankcje.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: opóźnienie | zdrowie | OZZL | wiceminister | środowisko | resort | lekarza
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »