Przymusowa emerytura na Cambridge. Ageizm czy wyrównywanie szans? "Nie chcę zabierać miejsca młodym"
Uniwersytet w Cambridge wysyła profesorów na przymusową emeryturę. Mimo że rozwiązanie budzi kontrowersje, to władze uczelni podtrzymały ostatnio swoją decyzję. "Nie chcę zabierać miejsca młodym" - mówi jedna z emerytowanych profesorek, która zagłosowała za decyzją. Ale w świecie starzejących się społeczeństw nie jest oczywiste, czy jacyś młodzi nadal czekają na niektóre miejsca pracy.
- Wykładowcy z Uniwersytetów w Cambridge i Oxfordzie muszą przechodzić w określonym wieku na emeryturę
- Zasada budzi duże kontrowersje, a uczelnie są oskarżane o dyskryminację
- Zwolennicy polityki wskazują, że trzeba dać szansę młodym na zrobienie kariery
- Polska jest jednym z krajów, gdzie takie rozwiązanie byłoby niedopuszczalne
Sędziwi profesorowie z doświadczeniem sięgającym ponad pół wieku - tak można by sobie wyobrażać kadrę akademicką na prestiżowych uczelniach. Na przykład takich jak założony w średniowieczu Uniwersytet w Cambridge, jedna z najbardziej renomowanych akademii na świecie. Tymczasem pracownicy tej uczelni, podobnie zresztą jak pracownicy Oxfordu, muszą odchodzić na emeryturę w wieku 67 lat. Z dniem 30 września po 67. urodzinach, akademicy z Cambridge tracą swoje etaty.
"To ageizm" - wskazuje część z nich i apeluje do władz uczelni o zmianę polityki. "Rzeczywiście, coś jest na rzeczy. Ale czy to w środowisku akademickim, czy gdzie indziej, to jedyne rozwiązanie sprawiedliwe w stosunku do młodszych kolegów" - uważa z kolei Mary Beard, emerytowana profesorka uczelni, która opisała problem w brytyjskim dzienniku "The Guardian".
Przepisy, zgodnie z którymi Cambridge i Oxford wprowadziły obowiązek przejścia na emeryturę dla wykładowców, obowiązują w Wielkiej Brytanii od 2011 roku. Ogółem na Wyspach można przejść na emeryturę po osiągnięciu wieku emerytalnego, który wynosi od 66 do 68 lat. Ale w 2011 roku wprowadzono przepisy antydyskryminacyjne, które zezwalają na wprowadzenie w zakładach pracy innych regulacji. Pracodawcy w Zjednoczonym Królestwie mogą wprowadzać limit wiekowy, do którego można pracować w ich - o ile służy to osiągnięciu jakiegoś ważnego społecznie celu.
Uczelnie wprowadzenie limitów wiekowych tłumaczą między innymi sprawiedliwością pokoleniową - wskazuje brytyjska kancelaria prawna Warner Goodman. Chodzi o to, że najwyższe stanowiska na uczelni nie będą latami zajmowane przez te same osoby. Jeśli zwalniają się miejsca po odchodzących na emeryturę profesorach, więcej młodych akademików ma szansę na objęcie prestiżowych funkcji.
Do tego obowiązek przejścia na emeryturę ma zachęcać uczonych do poszukiwania swoich następców - tak, żeby prowadzone przez nich badania i wykłady nie zostały przerwane w momencie ich odejścia z pracy lub śmierci. Kolejnym argumentem ma być zwiększanie różnorodności wśród kadry. To istotne zwłaszcza z perspektywy lepszych perspektyw pracy dla kobiet czy mniejszości narodowych i etnicznych. W dużym uproszczeniu, im dalej wstecz, tym mniej chętni pracodawcy, także na uczelniach, byli do zatrudniania tych osób, zwłaszcza na szczytach uczelnianej hierarchii.
Polityka, którą od około dekady stosują dwie najlepsze brytyjskie uczelnie, budzi wiele kontrowersji. Brytyjskie sądy musiały chociażby już dwukrotnie rozstrzygać sprawę między pracownikami Oxfordu a uczelnią. Oba doszły do sprzecznych wniosków - jeden z nich uznał politykę uniwersytetu za uzasadnioną. Zdaniem drugiego był to przejaw dyskryminacji. Organ apelacyjny przyjrzał się rozstrzygnięciom, ale uchylił się od wydania jednoznacznej decyzji - uznał, że do każdej sprawy trzeba podchodzić indywidualnie.
Nie brakuje akademików, którzy uważają obowiązkową emeryturę za przejaw ageizmu (czyli dyskryminacji ze względu na wiek). "Po drugiej stronie tych oskarżeń są jasne dowody, że w ciągu 10 lat utrzymywanie polityki wieku emerytalnego stworzyło setki miejsc pracy dla młodych ludzi" - wskazuje Mary Beard w "Guardianie". Beard, jako emerytowana profesorka Cambridge, opowiedziała się podczas niedawnych prac grupy roboczej uniwersytetu za obowiązkową emeryturą.
Ostatecznie grupa robocza zaproponowała, żeby obowiązkowy wiek emerytalny na uczelni wynosił 69 lat - czyli więcej niż dotychczasowe 67.
Jak zaznacza prof. Beard, dyskusja o wieku emerytalnym toczy się nie tylko na sławnych uczelniach. Partia Pracy, która już niedługo będzie rządzić Wielką Brytanią, proponuje taką regulację w polityce. Chodzi o limit 80 lat dla polityków zasiadających w Izbie Lordów, czyli izbie wyższej brytyjskiego parlamentu. W 2020 roku w tym organie blisko jedna piąta polityków miała powyżej 80 lat. Niemal drugie tylko miało od 70 do 79 lat. Osoby z tej grupy wiekowej stanowiły 37 proc. składu izby. Osób w wieku poniżej 39 lat było w 2020 roku w Izbie Lordów jedynie 4.
Rozwiązanie takie, jak w Wielkiej Brytanii, w Polsce jest raczej nie do pomyślenia. Jesteśmy jednym z zaledwie kilku krajów OECD, gdzie nie można wprowadzać obowiązkowego wieku emerytalnego. Przejście na to świadczenie to prawo, a nie obowiązek.
Jak jednak wskazują statystki, większość z nas nie zwleka z przejściem na emeryturę. Np. w 2022 roku 70 proc. emerytur nowo przyznanych przez ZUS było przyznanych dokładnie w dniu, w którym dana osoba osiągnęła wiek emerytalny.
Przejście na emeryturę nie oznacza jednak dla wielu osób kresu zawodowej kariery. Pobierają one świadczenie, jednocześnie pracując zawodowo. Dzięki temu zwiększają swoje świadczenia i poprawiają sytuację materialną. Ale o ile dla niektórych to sposób na utrzymanie kontaktu z ludźmi, z zawodową pasją czy bardziej komfortowe warunki życia, dla innych to po prostu konieczność ze względu na wysokość otrzymywanego świadczenia.
Do tego, jak wskazują krytycy polityki obowiązkowej emerytury, stosowanie jej w realiach kryzysu demograficznego przestaje mieć sens. W Polsce już teraz są branże, w których świadczenie pracy przez osoby, które mogłyby być na emeryturze, ratuje ciągłość świadczenia usług. Z takim problemem borykają się chociażby szkolnictwo czy służba zdrowia. Ale o problemach zaczyna mówić także sektor prywatny. Wraz ze starzeniem się społeczeństwa, sytuacja może się tylko pogarszać.
Martyna Maciuch