Przyszłość bez gotówki i kart. Czy Polska potrzebuje cyfrowego złotego?
Wprowadzenie w Polsce cyfrowego złotego może być znacznie prostsze niż się wydaje i wcale nie wymaga sięgania prawą ręką do lewego ucha – twierdzą profesorowie Wojciech Cellary i Paweł Marszałek. Pieniądz i tak wcześniej czy później stanie się cyfrowy i dobrze jest swoje szanse wcześniej wykorzystać zanim będziemy musieli gonić innych.
- Nie trzeba stosować technologii, które powstały po to by wyeliminować banki centralne. Można to zrobić przez wprowadzenie banku cyfrowej gotówki - mówił podczas seminarium Warszawskiego Instytutu Bankowości Wojciech Cellary, profesor Uniwersytetu WSB Merito w Poznaniu.
- Nasze rozwiązanie jest bardzo zbliżone jeśli chodzi o cechy ekonomiczne do papierowej gotówki - dodał.
Czy ktoś próbował kiedyś wyskrobać choć okruch złota ze złotego? Oczywiście - nie. Dlaczego? Bo tak naprawdę nigdy go tam nie było. Wprawdzie w XX-leciu międzywojennym polskie władze monetarne próbowały utrzymać ekwiwalent złota w złotym, lecz przyniosło to gospodarce opłakane skutki. Co więcej - już od ponad pół wieku żadna waluta na świecie nie świeci złotym blaskiem. A nawet srebrniki się nie srebrzą.
Podczas seminarium Paweł Marszałek, profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu przypomina fascynującą historię jak to się stało, że pieniądz przestał być związany z kruszcem, jak złoto czy srebro. Czym się stał? Abstraktem. Odzwierciedleniem umowy społecznej. Przypomnijmy - wcześniej przez wiele stuleci pieniądz miał taką wartość jak zawarty w nim kruszec. No - powiedzmy - trochę większą, ale o tym wiedzą już tylko fałszerze.
Aż na przełomie XVII i XVIII wieku monarchowie wprowadzili pieniądz papierowy, zrywający z wartością kruszcu i wszystkiego tego, co ma fizyczną postać. Nazwano go potem pieniądzem fiducjarnym - bo jego wartość opierała się na zaufaniu do emitenta, czyli do państwa lub władcy. Zanim jednak pieniądz całkowicie "oderwał" się od swoich ekwiwalentów minęło kilkaset lat. Ostateczne zerwanie nastąpiło dopiero w 1971 roku, kiedy USA zawiesiły wymienialność dolara na złoto.
- Po raz pierwszy, nawet symbolicznie, pieniądz przestał być związany z jakimkolwiek towarem. Stał się abstraktem i umową społeczną - mówił Paweł Marszałek.
Właśnie dlatego - wcześniej czy później - pieniądz stanie się cyfrowy. Bo takie są historyczne trendy rozwoju społeczeństw. A wzmacniają je dodatkowo nowe trendy w technologiach. Choć dziś jeszcze większość ludzi patrzy ze zdziwieniem na machających smartfonem przy terminalu płatniczym, lub podnoszących go wysoko nad głowę w tramwaju, za kilka lat to właśnie pokolenie wychowanych ze smarfonem w kołysce będzie kształtować nową rzeczywistość. Także rzeczywistość systemów płatniczych.
Dlaczego więc nie zrobić już teraz kolejnego kroku, tym bardziej, że umożliwiają go technologie? W dodatku - jak się okazało - szeleszcząca i brzęcząca gotówka może, oprócz wartości, przenosić także patogeny. Podczas pandemii na zastąpienie gotówki apkami w smarfonach zdecydowały się miliony ludzi nawet w Polsce, a u nas przywiązanie do niej jest stosunkowo wysokie. Na to zresztą skwapliwie wskazuje nasz bank centralny postrzegający prace nad cyfrowym pieniądzem jako fanaberię.
- Cyfryzacja pieniądza to naturalny następny etap (...) Rozwój pieniądza cyfrowego to kontynuacja dotychczasowych trendów - mówił Paweł Marszałek.
Inne banki centralne zajmują odmienne stanowisko niż NBP, a najważniejsze z nich - w tym amerykański Fed, a zwłaszcza Europejski Bank Centralny - są już zaawansowane w badaniach nad możliwościami wprowadzenia cyfrowych walut banków centralnych, czyli CBDC. Ogłoszony przez polskich profesorów raport "Cyfrowy złoty. Bank Cyfrowej Gotówki" ma pomóc NBP w poszukiwaniu rozwiązań właściwych dla naszego kraju.
- Mamy nadzieję, że NBP skorzysta z tego, co znajduje się w raporcie - powiedział Wojciech Cellary.
Bo - jak zwracają uwagę naukowcy - nie ma jednego dobrego rozwiązania, które mogłoby funkcjonować podobnie we wszystkich społecznościach i we wszystkich zakątkach świata. Udowadniają to niepowodzenia z wprowadzeniem cyfrowej waluty eNairy przez władze Nigerii czy sand dolara na Bahamach. Chiny wprowadzają cyfrowa walutę z powodzeniem od ubiegłorocznych Igrzysk, ale tam liczy się najbardziej jej konkurencja jako dobra publicznego z potężnym prywatnym sektorem usług finansowych oraz dostarczenie możliwości bezpośredniego zakupu na całym świecie dóbr produkowanych w Chinach.
- Wprowadzenie CBDC przez Chiny ma sprzyjać potędze monetarnej Chin - mówił Paweł Marszałek.
Banki centralne zakasały rękawy i zaczęły poważnie myśleć o emisji cyfrowych pieniędzy. Dlaczego? Z kilku powodów. Pierwszy był taki, że legendarny Satoshi Nakamoto wymyślił bitcoina i ludzie na całym świecie zaczęli go używać. W następstwie sukcesu BTC powstało dość szybko całe uniwersum kryptowalut. Tworzą wyłom w zasadzie, że emisja pieniądza jest przywilejem suwerena. Anarchistyczne kryptowaluty miały uderzyć w serce systemu.
- Pojawienie się bitcoina wywołało szok w bankach centralnych, które poczuły się zagrożone. To rynek, który nie może być zlekceważony - powiedział Wojciech Cellary.
Potem do gry próbował wejść Facebook, tworząc projekt Libra (zmieniony na Diem a potem ukatrupiony nie bez racji przez amerykańskich regulatorów). Zwrócił on jednak uwagę na bardzo ważny problem. Na świecie ok. 2 mld ludzi nie ma żadnego dostępu do usług finansowych, a część z nich nawet do pieniądza, jakikolwiek by on nie był. Pozostali, którzy mają dostęp, za transakcje (zwłaszcza transgraniczne), płacą olbrzymie prowizje pośrednikom, co ma kluczowe znacznie np. dla imigrantów zarobkowych w bogatych krajach przesyłających pieniądze rodzinom. Cyfrowe waluty banków centralnych czyli CBDC mogłyby być odpowiedzią na te problemy.
Polscy profesorowie postawili sobie zasadniczy cel - trzeba wprowadzić cyfrowego złotego w jak najprostszy sposób. Cyfrowa waluta powinna jak najmniej zmieniać w wymiarze polityki monetarnej (w założeniu nie zmienia ona miar podaży pieniądza M0 i M1), w modelach biznesowych sektora finansowego (bank centralny nie "wyręcza" ani nie zastępuje banków), nie ma też zabierać gotówki z portfeli tych, którzy chcieliby jej nadal używać. Ma dawać natomiast jak najwięcej możliwości i poprzez stopniowe zastępowanie gotówki, a także innych instrumentów płatniczych i prowadzić do obniżenia kosztów transakcyjnych.
Proponują oni, żeby - zgodnie z definicją Międzynarodowego Funduszu Walutowego - CBDC, czyli e-złoty był prawnym środkiem płatniczym i różnił się od całej reszty tylko cyfrową formą, w jakiej byłby wydawany. Słowem e-złoty byłby komplementarny wobec papierowej gotówki, byłby formą przechowywania wartości. Byłby też - jak gotówka - nieoprocentowany.
Polscy naukowcy zdecydowanie krytycznie podchodzą do prac Europejskiego Banku Centralnego, gdyż uważają, że tworzy on zbyt skomplikowany system, mający zawierać dużo funkcjonalności, ale niekoniecznie takich, które będą szeroko wykorzystywane. Poza tym - taki system może okazać się bardzo drogi w utrzymaniu i nadzorze, co - w takim wypadku - wcale nie wpłynie na obniżenie kosztów transakcyjnych. Wielu pośredników wyciągnie ręce po marże.
- To nie może być przekombinowane. Cyfrowa gotówka powinna być tak dobra, jak papierowa, a nie dodawać funkcjonalności, którymi mało kto byłby zainteresowany - mówił Paweł Marszałek.
Z drugiej strony jednak, jeśli cyfrowe euro zostanie wprowadzone, nie będzie wyjścia, jak wprowadzić szybko cyfrowego złotego.
- Jeśli cyfrowe euro ruszy szybko z dużym rozmachem a my ani nie przyjmiemy euro ani nie wprowadzimy cyfrowego złotego możemy się znaleźć w luce technologicznej - powiedział podczas seminarium Rober Huterski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
- Warto, żeby być przygotowanym na to, gdyby wszyscy CBDC wprowadzali - dodał Paweł Marszałek.
Wojciech Cellary i Paweł Marszałek uważają, że do cyfrowego pieniądza banku centralnego technologia blockchian nie pasuje, choć wiele eksperymentów, w tym EBC, idzie w kierunku jej wykorzystania. Dlaczego? Konieczna jest centralna jednostka rozliczeniowa, która sprawdza, czy pieniądz nie jest fałszowany (na przykład przez skopiowanie kodu). Taką jednostkę powinien stworzyć bank centralny.
- Trzeba zdać sobie sprawę z tego, jakie są cele banków centralnych. Zastosowanie technologii kryptowalut do CBDC i wprowadzenie cyfrowej waluty banków centralnych to dwa różne cele (...) Widać ewidentną sprzeczność między tymi celami - powiedział Wojciech Cellary.
- Jeśli dobrze zdefiniujemy cele cyfrowej waluty, to niekoniecznie musimy się trzymać technologii kryptowalut żeby te cele zrealizować - dodał.
"Bank Cyfrowej Gotówki" nie byłby zbudowany na technologii rozproszonej księgi. Prowadziłby go bank centralny. To tam jej posiadacze mogliby na swoich rachunkach deponować e-złote. Mogliby w każdej chwili "przelać" je do dowolnego banku i np. wypłacić w formie "fizycznej" gotówki z bankomatu. I odwrotnie - z rachunku w "normalnym" banku można by przelać pieniądze do BCG, które zamienione zostałyby natychmiast na postać cyfrową.
E-złotym można by płacić w sklepach, dokonywać przelewów i innych płatności, ale każda taka transakcja byłaby potwierdzana przez BCG, by nie dopuścić do fałszerstw. Nie można byłoby też płacić pieniędzmi "zapisanymi" na nośniku danych, gdyż mogłoby to stanowić pokusę dla spryciarzy, którzy chcieliby e-złote rozmnażać.
- Nie można problemu podwójnego wydawania pieniędzy rozwiązać bez scentralizowanej informacji (...) A to znaczy, że nie można rozwiązać problemu podwójnego wydatkowania pieniędzy bez dostępu do Internetu, bo można klonować portfel, nośnik danych, telefon. Itp. - mówił Wojciech Cellary.
Naukowcy przyznają - wprowadzenie waluty cyfrowej tworzy nowe wyzwania. Na przykład dla stabilności finansowej - bo cyfrowa waluta umożliwia gwałtowne i nagle odpływy gotówki z któregoś z banków. Ale czy z powodu takiego odpływu nie upadł właśnie Silicon Valley Bank, w którym zdeponowane były nie żadne cyfrowe ale zupełnie tradycyjne dolary?
Bank centralny bierze na siebie ryzyko reputacji i utraty wiarygodności, gdy coś poszło źle i cyfrowe e-złote zapodziały się w jakiejś czarnej dziurze. Znacznie trudniej jest prowadzić politykę kursową, bo napływy i odpływy kapitału możliwe są nie tylko w kraju ale i pomiędzy państwami. Ale to wszystko już się dzieje. I stanowi - przyznajmy - wielkie wyzwania dla sieci bezpieczeństwa finansowego na całym świecie.
Im większe pieniądze, tym większe pokusy, a banki centralne są różne. Niektóre ulegają pokusom mniej, inne bardziej. Na przykład może pojawić się pokusa, żeby trochę więcej cyfrowych złotych wykreować i komuś je przelać. Czy każdy bank centralny będzie na taką pokusę odporny? Nie mamy pewności.
- Nie byłoby możliwości pustej kreacji e-złotego na mocy prawa - powiedział Wojciech Cellary.
W końcu kwestia nie mniej ważna. Prywatności. Posługiwanie się cyfrowym złotym nie mogłoby być anonimowe. To znaczyłoby, że bank centralny "wie" kto, gdzie i na co wydaje każdy e-grosz. Ułatwiłoby to ściąganie podatków, walkę z szarą strefą, praniem brudnych pieniędzy, tropieniem przekrętów finansowych. Ale pozbawiło całkowicie anonimowości, jaką daje gotówka.
Czy to wielkie zagrożenie? Samo w sobie - nie. Już teraz bank ma informację o tym co i gdzie kupujemy, jeśli płacimy kartą dodatkowo ma ją operator kart płatniczych.
- Śledzenie obywateli nie jest mitem (...) Cyfrowa waluta nie wprowadza niczego nowego pod tym względem (...) Niebezpieczeństwo dotyczy tego, co się z danymi dzieje (...) Problem jest, czy instytucje zbierające dane nie używają ich do celów sprzecznych z prawem - mówił Wojciech Cellary.
- W państwie niedemokratycznym wszystko wygląda jeszcze bardziej złowieszczo - dodał Paweł Marszałek.
Jacek Ramotowski