"Puls Biznesu": Polskie auto elektryczne ma już nazwę
ElectroMobility Poland ma już nazwę dla polskiego samochodu elektrycznego, ale jej nie ujawnia - pisze czwartkowy "Puls Biznesu". Gazeta ujawnia zaś wyniki spółki ElectroMobility Poland z raportu rocznego, która ma budować polski pojazd elektryczny.
"Puls Biznesu" przytacza wyniki ElectroMobility Poland ( EMP), 5 mln zł straty i 50 mln gotówki na kocie" - czytamy. Finasowych sukcesów w EMP nie ma. W 2018 r. spółka miała przychody zerowe, a strata netto pogłębiła się w porównaniu z rokiem ubiegłym z 2,7 mln do 5,4 mln zł .
Spółka ElectroMobility Poland powstała w październiku 2016 roku. Jest kontrolowana przez cztery państwowe koncerny energetyczne - PGE, Energę, Eneę oraz Tauron. Każdy z tych udziałowców ma po 25 proc. kapitału.
Spółka jest jednym z elementów planu rozwój sektora elektromobilności uwzględniony w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, czyli tzw. plan Morawieckiego, który zakłada m.in. reindustrializację i rozwój innowacyjnych firm.
Plan zakłada, że do 2025 r. po polskich drogach ma jeździć 1 mln pojazdów elektrycznych, zaś rozwój elektromobilności miałby pociągnąć za sobą rozwój innowacyjnego przemysłu i rozwój sieci elektroenergetycznych.
Prezes ElectroMobility Poland (EMP) Piotr Zaremba informował niedawno PAP, że wybudowanie fabryki polskich samochodów elektrycznych ma kosztować 2 mld zł.
Budowa zakładu potrwać ma 2-3 lata, pod uwagę branych jest 17 lokalizacji. Zaprojektowane mają zostać trzy wersje kompaktowego samochodu elektrycznego. Według zapowiedzi pierwsze auta miałyby zjechać z linii produkcyjnej za ok. 4 lata.
- - - - - -
Co z dopłatami do elektryków?
Organizacje promujące elektromobilność krytycznie oceniają ostatnią propozycję Ministerstwa Energii, dotyczącą dopłat do zakupu nowych samochodów elektrycznych. Jak wskazują m.in., postulowany w projekcie limit ceny auta wyklucza z dopłat najpopularniejsze modele.
W projekcie rozporządzenia, skierowanym przez ME w poniedziałek do konsultacji publicznych założono, że dopłatę do nowego auta na prąd lub wodór będzie mogła uzyskać wyłącznie osoba fizyczna nieprowadząca działalności gospodarczej.
W przypadku samochodu elektrycznego jej maksymalna wysokość to 37,5 tys. zł, ale samochód nie może być droższy niż 125 tys. zł. Dopłaty z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu będzie wypłacane do czasu wyczerpania środków finansowych przeznaczonych na ten cel w danym roku.
Według Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych to pozorne wsparcie elektromobilności. "Mówimy o kwocie 125 tys. zł brutto, tymczasem zdecydowana większość modeli całkowicie elektrycznych oferowana na polskim i europejskim rynku jest po prostu droższa. Żaden model z listy TOP10, czyli najlepiej sprzedających się modeli EV w Polsce, nie mieści się w limicie resortu energii" - powiedział PAP dyrektor zarządzający PSPA Maciej Mazur.
W konsekwencji, jego zdaniem, wsparcie będzie przyznawane wyłącznie kilku najmniejszym i najtańszym modelom, a wykluczone z niego zostaną najpopularniejsze samochody zeroemisyjne, kupowane ze wsparciem w innych krajach europejskich.
Zdaniem prezesa Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych Marcina Korolca, minister energii proponuje przepisy, które w żaden sposób nie zelektryfikują polskich dróg. - Kształt proponowanych przepisów promuje wyłącznie samochody o małym zasięgu. Wyłączone z pod finansowania są najpopularniejsze samochody elektryczne BMWi3, Volswagen E-Golf, Nissan Leaf. System wsparcia powinien promować samochody o większym zasięgu, po to żeby mogły one zastępować samochody spalinowe - powiedział PAP Korolec.
- Przedstawiony projekt rozporządzenia, jest moim zdaniem, niekonstytucyjny. Nie można wyłączać z pod jego reżimu osób prowadzących działalność gospodarczą. Można uniemożliwić wprowadzanie nabytych aut w koszty, ale zakazać korzystania wydaje się być niezgodne z prawem - dodał Korolec.
Według PSPA, nie należy oczekiwać przełomu na polskim rynku pojazdów elektrycznych, gdy przepisy o dopłatach wejdą w życie. - Na tym etapie rozwoju rynku niezbędne jest podwyższenia kwot ujętych w projekcie rozporządzenia. W przeciwnym razie sprzedaż samochodów zeroemisyjnych będzie się utrzymywać na podobnie niskim poziomie, jak do tej pory. Administracja ma wiele narzędzi i możliwości w tym zakresie. Może na przykład założyć regresywność i obniżać próg wraz z rozwojem rynku i spadkiem cen EV - ocenił Maciej Mazur.
Przypomniał raport PSPA "Polish EV Outlook", który prognozuje wzrost liczby "elektryków" w 2025 r. do 300 tys. pojazdów z 6 tys. obecnie, ale przy założeniu optymalnego wykorzystania środków z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu. "Przy tak przygotowanych regulacjach, spadamy do scenariusza 60 tys. pojazdów elektrycznych w Polsce w 2025 r. Tak elektromobilności, nawet przy najlepszych chęciach, nie zbudujemy" - ocenił Mazur.
Projekt zakłada, że warunkami otrzymania dopłaty ma być użytkowanie samochodu przez co najmniej rok od zakupu, a w czasie tego roku będzie on zarejestrowany i dopuszczony do ruchu w Polsce. Ma również posiadać ubezpieczenie od "uszkodzeń, zniszczeń oraz utraty na skutek zderzeń, kolizji, zdarzeń losowych, uszkodzeń przez osoby trzecie oraz kradzieży".
Dodatkowym warunkiem wypłacenia wsparcia jest zabezpieczenie zwrotu wsparcia wraz z należnymi odsetkami. Miałoby to być poręczenie, weksel z poręczeniem wekslowym, gwarancja bankowa, zastaw na prawach lub rzeczach, blokada środków zgromadzonych na rachunku bankowym albo akt notarialny o poddaniu się egzekucji przez dłużnika.
Projekt przewiduje też dopłaty do samochodów wodorowych - napędzanych prądem z ogniw paliwowych. Dopłata może wynieść 30 proc. ceny zakupu, nie więcej jednak niż 90 tys. zł, przy czym kupowany samochód nie może być droższy niż 300 tys. zł. W przypadku auta droższego - dopłata nie przysługuje.