Racjonalne gospodarowanie gazem zwiększy dostępność surowca
Nie tylko proste inwestycje w wydobycie mogą zwiększyć podaż gazu na rynkach światowych. Kraje produkujące błękitne paliwo mogą ograniczać własne zużycie, rezygnując ze spalania surowców w niskosprawnych blokach gazowych czy inwestując w odnawialne źródła energii. Uwolnione wolumeny mogłyby sprzedawać na rynkach światowych, zarabiając dodatkowe środki - informuje Międzynarodowa Agencja Energii.
Producenci z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej mogą odegrać kluczową rolę jako dostawcy ropy czy gazu, wypełniając lukę po Rosji. Zwiększenie podaży w krótkim terminie jest jednak trudne. Inwestycje są kosztowne i długotrwałe. Z kolei obserwowany obecnie wzrost popytu na surowce jest tymczasowy, w długim terminie celem jest zmniejszanie zużycia paliw kopalnych i przechodzenie na czyste źródła energii.
Presja na producentów, by wydatkowali ogromne kwoty we wzrost wydobycia nie idzie w zgodzie z długookresową polityką w regionie. Jest to jedna z opcji, efekty inwestycji będą widoczne w perspektywie kilku lat. Ale są też inne sposoby, by uwolnić na rynek dodatkowe wolumeny.
Międzynarodowa Agencja Energii wskazuje m.in. na możliwość wyeliminowania spalania gazu i wycieków metanu, które mogą znacznie szybciej zwiększyć dostawy gazu o prawie 20 mld metrów sześc. Kraje mogą też uwolnić podaż poprzez racjonalizację własnego zużycia, poczynając od sektora energetycznego.
Ropa i gaz odpowiadają obecnie za prawie 95 proc. produkcji energii elektrycznej na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. Elektrociepłownie w regionie zużywają ponad 290 mld m sześc. gazu (czyli ponad jedną trzecią jego produkcji) oraz 1,75 mln baryłek ropy dziennie. Dominacja paliw kopalnych w gospodarkach producenckich Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej sprawia, że emisje związane z wytwarzaniem energii są tu prawie o jedną czwartą wyższe niż średnia światowa.
Około jedna piąta wydobywanego gazu, 150 mld m sześc., spalana jest każdego roku w niskosprawnych elektrowniach gazowych, które mają średnią wydajność 30-35 proc. Jak zauważa IEA, elektrownie gazowe o średniej sprawności bliskiej 50 proc., działające w kogeneracji, mogłyby wyprodukować taką samą ilość energii elektrycznej, zużywając około 50 mld m sześc. mniej gazu. To zapewniłoby producentom ponadplanowe zarobki, a światu - dodatkowe wolumeny surowca.
Gdyby jeszcze do tego postawić na szybszy rozwój odnawialnych źródeł energii w krajach Afryki Północnej czy Bliskiego Wschodu, na eksport mogłyby trafić kolejne uwolnione wolumeny gazu. OZE wytwarzają obecnie mniej niż 3 proc. całkowitej produkcji energii elektrycznej w dziewięciu z dziesięciu gospodarek producentów w regionie. Wyjątkiem jest Egipt, gdzie odnawialne źródła energii stanowią około 10 proc. produkcji energii elektrycznej.
Zastąpienie niskosprawnych elektrowni gazowych przez fotowoltaikę wymagałoby uruchomienia około 250 GW nowych mocy fotowoltaicznej. Jak szacuje Agencja, zajęłoby to kilka lat i pochłonęłoby około 220 mld dol. Jednocześnie uwolniłoby napływ na rynki dodatkowych 150 mld m sześc. błękitnego paliwa.
IEA informuje, że zwiększenie wydobycia gazu ziemnego o tę samą wielkość, 150 mld m sześc., wymagałoby zainwestowania ponad 120 mld dol. w całym regionie. Mniej, niż pochłonęłaby budowa odnawialnych źródeł energii, jednak - jak podkreśla Agencja - inwestycje w wydobycie gazu związane są z ryzykiem niestabilnych cen. Trzeba się też liczyć z tym, że nie zostaną w pełni wykorzystane, bo przechodzenie na czystą energię nabierze tempa, a zapotrzebowanie na gaz ziemny spadnie.
Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc
Inwestowanie w OZE przyniosłoby też nieocenione korzyści dla środowiska, wyeliminowałoby emisje związane ze spalaniem gazu w niskosprawnych blokach. - Co więcej, duże projekty fotowoltaiczne mają zwykle krótsze czasy realizacji i mogą być wdrażane znacznie szybciej niż nowe projekty upstreamowe, a nawet rozwój obecnych pól gazowych - informuje Agencja.
Wskazuje, że konieczne jest podjęcie międzynarodowych wysiłków, by postępy w przechodzeniu na czystą energię były możliwe we wszystkich regionach świata, a także by były przystępne cenowo. Wymagałoby to skoordynowanych działań ze strony zainteresowanych inwestycjami krajów, ale też ich międzynarodowych partnerów. Kraje, które chcą zmniejszyć import z Rosji, zwłaszcza z Unii Europejskiej, mogą odegrać znaczącą rolę w organizowaniu środków na tego typu inwestycje.
Monika Borkowska