Rady pracownicze zastąpią związki
Czy NSZZ "Solidarność" lub OPZZ czeka żywot jedynie na kartach podręczników historii? - pyta, i to wcale nie retorycznie Andrzej Malinowski, szef KPP, największej organizacji pracodawców w Polsce.
-Co prawda - odpowiada sobie - wiadomości o ich śmierci traktuję jako przedwczesne, ale coraz mniej liczne, coraz mniej znaczące, coraz bardziej skonfliktowane związki zawodowe będą musiały ostro powalczyć o swoją przyszłość, jeśli chcą w niej zaistnieć.
Już tylko fakt, że taki dylemat zaistniał, że zaczynają się nad nim rozważania, świadczy jednoznacznie, że związki zawodowe w Polsce, ich rola, uległy wyraźnej degradacji. Prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich jest, bo musi być, dyplomatą, my możemy powiedzieć wprost: jeżeli związki zawodowe nie przedefiniują szybko swojej roli w nowej rzeczywistości gospodarczej, przejdą do historii. I nie pomoże nawet jazgot i skowyt o "wprowadzaniu w błąd", "oszukiwaniu" - co związki (tym razem OPZZ) zarzucają Jerzemu Hausnerowi, Przewodniczącemu Trójstronnej Komisji do Spraw Społeczno-Gospodarczych.
Rola związków zawodowych w Polsce, uwarunkowana historycznie, poszła w nieco innym kierunku niż gdzie indziej w Europie. Polityka tradycyjnie dominowała nad codzienną walką o prawa pracownicze pojmowane jako suma roszczeń konkretnych związkowców, a nie agregat, a w istocie, walka o interesy grupowe, czytaj: interesy przywódców związkowych. No i teraz, kiedy prawodawstwo unijne nadaje duże pełnomocnictwa radom pracowniczym, dopuszczając je w praktyce do zarządzania każdą firmą, związki zawodowe zostają, niejako, "na lodzie".