Rafał Woś: Europa broni Glapińskiego

To oczywiste, że europejski establishment woli Tuska od Morawieckiego w roli polskiego premiera. Jednak wsparcie, jakiego udzielają prezesowi NBP kolejne zachodnie banki centralne, pozwala wierzyć, że pewne granice politycznej vendetty nie zostaną w Polsce - miejmy nadzieję - przekroczone.

W ubiegłym tygodniu prezes Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde odpowiedziała na list skierowany do niej przez Adama Glapińskiego. Radzi w nim prezesowi NBP, by - w razie próby postawienia go przed Trybunałem Stanu przez nową sejmową większość - skierował taką uchwałę polskiego parlamentu do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE). Celem zbadania jej zgodności z prawem.

Listy od szefów banków centralnych. Mocne wsparcie dla prezesa NBP

Prócz rozlicznych opinii prawnych poddających w wątpliwość podstawy postawienia prezesa Glapińskiego przed Trybunałem Stanu NBP pokazuje też inne listy będące wyrazem międzynarodowego wsparcia. Na przykład szef Narodowego Banku Szwajcarii Thomas Jordan pisze do Glapińskiego, że "bankowość centralna musi być niezależna od wszelkiej politycznej presji". Jordan wystawia prezesowi NBP najlepszą koleżeńską rekomendację, mówiąc o "dobrej współpracy w przeszłości" i o "nadziei na dobrą przyszłą współpracę". W skrócie Szwajcar też daje więc czytelny sygnał: odczepcie się od Glapińskiego!

Reklama

Wspomniana korespondencja została już przez polską (i europejską) opinię publiczną odczytana jako mocne wsparcie dla prezesa NBP w jego sporze z obozem antyPiS. I bardzo słusznie.

Oczywiście listy Lagarde czy Jordana nie mają nic wspólnego z dobrą wolą czy sympatią Francuzki albo Szwajcara wobec ich polskiego odpowiednika. W ogóle sympatia czy antypatia albo jakiekolwiek ideowe względy nie mają tu większego znaczenia. Oni musieli się do sprawy ustosunkować. I to z kilku powodów. 

Po pierwsze: NBP bardzo słusznie (i sprytnie) podnosi bowiem to, że polski bank centralny jest instytucją, której niezależność jest nie tylko zakotwiczona w polskiej konstytucji. Ale także w prawie międzynarodowym - w tym głównie europejskim. A mówiąc bardziej konkretnie na przykład w statucie tzw. Europejskiego Systemu Banków Centralnych, którego NBP jest częścią. Kierując do Lagarde swoją "prośbę o wsparcie" NBP de facto wymógł więc na szefowej EBC uznanie, że poczuwa się do ochrony niezależności jednego ze swoich członków. W tym sensie list Christine Lagarde jest deklaracją o bardzo ważnym znaczeniu prawnym. Nie mówiąc już nawet o jego wymowie politycznej.

Ale to nie koniec. Chodzi także o naturę zarzutów wysuwanych przez otoczenie Tuska pod adresem prezesa NBP. Jeżeli bowiem antyPiS chciałby pociągnąć Glapińskiego do politycznej odpowiedzialności z powodu prowadzonej przez niego polityki monetarnej (a tego przecież dotyczy zarzut o pomocy rządowi w radzeniu sobie z długiem publicznym, np. w czasie pandemii), to przecież - de facto - taki sam zarzut można by postawić wszystkim zachodnim bankierom centralnym aktywnym w ostatnich latach. 

Tak się bowiem składa, że oni wszyscy (na czele z Lagarde) prowadzili dokładnie taką samą politykę monetarną jak Glapiński. Też pomagali rządom narodowym w radzeniu sobie z rosnącym zadłużeniem w czasie najnowszych ekonomicznych szoków. A robili to bynajmniej nie jakoś po kryjomu i nocami - ale za radą i aprobatą większości głównego nurtu europejskiej ekonomii, która ich wręcz za tę "utylizację długu publicznego" chwaliła!

W tym sensie snując plany swojej słodkiej zemsty na PiS-owcach nowa parlamentarna większość w Warszawie nieświadomie idzie w kierunku stworzenia precedensu, który ktoś mógłby potem wykorzystać przeciwko tym wszystkim bankom centralnym od Frankfurtu po Zurych. Wysadzając w powietrze cała konstrukcję, na której oparta była stabilność ekonomiczna i programy antykryzysowe ostatnich lat w UE.

Interwencje NBP przynoszą pierwsze skutki. Sprawa odnotowana przez zachodnie media

Oczywiście ani Jordan ani Lagarde nie mają bezpośredniego przełożenia na decyzje posłów nowej większości w polskim parlamencie. I jeśli antyPiS się uprze i zdecyduje się na dokonanie na Glapińskim politycznej zemsty, to ani Frankfurt, ani Zurich, ani nikt inny nie przyśle na Warszawę swoich czołgów ani nie nałoży sankcji.

Wydaje się jednak, że nie będzie to konieczne. Interwencje NBP u ich europejskich odpowiedników już zaczęły bowiem przynosić pierwsze skutki. Sprawa planowanego "zamachnięcia się na niezależność NBP" została na przykład odnotowana przez zachodnie media - głównie anglosaskie, czyli te które mają w sprawach gospodarczych największe przełożenie na zachodnią opinię publiczną. Stamtąd pójdzie w kierunku obozu Tuska sygnał: nie przesadzajcie z tą vendettą i zostawcie Glapińskiego w spokoju.

Są już pierwsze reakcje także u nas. "Trybunał Stanu dla Glapińskiego? Jako były prezes NBP jestem wobec tego co najmniej sceptyczny" - powiedział niedawno Marek Belka. Polityk bynajmniej nie z PiS-owskiej bajki, ale rozumiejący szersze uwarunkowania całej sprawy.

Prorokiem nie jestem. Ale wydaje mi się, że takich głosów będzie w najbliższym czasie w szeregach antyPiSu coraz więcej.

Rafał Woś

Autor felietonu wyraża własne opinie.

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: NBP | bank centralny | Unia Europejska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »