Redukujmy emisje zamiast je usuwać
Cele zerowej emisji netto mogą przełożyć się na 80-procentowy wzrost światowych cen żywności i zwiększenie problemu głodu, pozwalając bogatym narodom i korporacjom kontynuować "brudny biznes". Oxfam, międzynarodowa organizacja humanitarna, uważa, że fala obietnic dojścia do "zerowej emisji netto" opiera się w zbyt dużym stopniu na planach sadzenia drzew w celu usunięcia gazów cieplarnianych z atmosfery.
Oxfam nazywa cele "zerowej emisji netto" zabiegiem ekologicznym. Sformułowanie to oznacza bowiem, że wszelkie emisje CO2, których nie można powstrzymać dzięki czystym technologiom, zostaną wychwycone i zeskładowane albo wchłonięte przez rośliny i glebę.
Danny Sriskandarajah, dyrektor naczelny brytyjskiego oddziału organizacji, alarmuje, że firmy i rządy poszczególnych krajów używają hasła "zero emisji netto" jako zasłony dymnej, która pozwoli im kontynuować "brudny biznes", jak choćby produkcja węglowodorów.
Oxfam przeanalizował cele emisyjne czterech największych producentów ropy i gazu - Shella, BP, Total Energies i ENI. Organizacja informuje, że "plany zerowe netto" tych koncernów wymagałyby zalesienia obszaru dwukrotnie większego niż Wielka Brytania.
Jeśli cały sektor energetyczny miał postępować zgodnie z tym planem, potrzebowałby obszaru o wielkości zbliżonej do amazońskiego lasu deszczowego, co odpowiada jednej trzeciej wszystkich gruntów rolnych na świecie (Amazonia obejmuje ponad 5,5 mln kilometrów kwadratowych). Sam Shell potrzebowałby do 2030 roku terenu wielkości Hondurasu.
Wykorzystanie samej ziemi do usunięcia światowych emisji dwutlenku węgla wymagałoby od 2050 r. co najmniej 1,6 miliarda hektarów nowych lasów, co odpowiada pięciokrotności powierzchni Indii lub terenów większych niż wszystkie pola uprawne na świecie - wynika z raportu.
Nafkote Dabi podkreśla, że redukcja emisji jest "najpilniejszym rozwiązaniem, które musi nastąpić", ale nie może ono polegać wyłącznie na sadzeniu drzew kosztem pól uprawnych. W 2019 r. Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) stwierdził, że jeśli rządy i firmy polegają wyłącznie na ponownym zalesianiu, do 2050 r. ceny żywności na całym świecie mogą wzrosnąć o 80 proc.
Tymczasem kryzys klimatyczny już niszczy światowe rolnictwo, prowadząc do pogłębiających się kryzysów humanitarnych, głodu i migracji.
Oxfam informował niedawno, że światowe ceny żywności wzrosły w ostatnim roku aż o 40 proc., doprowadzając do sytuacji, w której o 20 milionów ludzi więcej cierpi głód. Masowe zalesianie mogłoby dramatycznie pogorszyć ten stan rzeczy.
Nafkote Dabi podkreśla, że wysiłki powinny iść w kierunku jasnej deklaracji "zera emisji", a nie: "zera emisji netto". To wymagałoby bardziej zdecydowanych działań, stopniowego wycofywania paliw kopalnych i inwestowania w czystą energię i łańcuchy dostaw.
Jej zdaniem "zerowe emisje netto" to listek figowy, który ma przesłonić bezczynność w obszarze ochrony klimatu i jest niezwykle ryzykowny dla planety.
- Programy usuwania dwutlenku węgla w oparciu o przyrodę są ważną częścią kombinacji wysiłków niezbędnych do powstrzymania globalnych emisji, ale należy je realizować w znacznie bardziej ostrożny sposób. Odnosząc się do obecnych planów - na świecie zwyczajnie nie ma wystarczającej ilości ziemi, aby zrealizować je wszystkie. Zamiast tego mogą one wywołać jeszcze większy głód, grabież ziemi i łamanie praw człowieka, podczas gdy truciciele wykorzystują je jako alibi do dalszego zanieczyszczania - informuje Nafkote Dabi.
- Usuwanie emisji nie zastępuje redukcji emisji - podsumowuje.
Monika Borkowska