Rencista wyprał 25 mln zł?
Ruszył proces Janusza K. Tajemniczy inwalida jest oskarżony o wypranie prawie 25 mln zł, które mogły wyciec z PZU Życie. Może dojść do przełomu w tzw. sprawie Wieczerzaka. Może to być także polski rekord w walce z praniem brudnych pieniędzy. O wszystkim zdecyduje proces, który ruszył przed krakowskim sądem. Oskarżonemu Januszowi K., oficjalnie utrzymującemu się z renty wysokości 1 tys. zł, prokuratura zarzuca wypranie prawie 25 mln zł!
Już półtora roku temu "PB" ujawnił, że śledczy zablokowali majątek Janusza K., wart ponad 13 mln zł. Opisaliśmy wtedy powiązania rencisty z upadłą krakowską spółką Code i nadużyciami w PZU Życie za prezesury Grzegorza Wieczerzaka.
Klasyka prania
Śledztwo zaczęło się od zawiadomienia Generalnego Inspektora Informacji Finansowej (GIIF), który bada podejrzane transakcje na rynku finansowym. Do doniesienia GIIF załączył kilka tekstów "PB", w których opisaliśmy wiele dziwnych wydarzeń wokół CMG Development, spółki zależnej Code, której prezesem i właścicielem w latach 2001-04 był Janusz K. W czerwcu 2004 r. sprzedał on udziały w CMG za 24,6 mln zł warszawskiej firmie Consulting Plus. Organom ścigania udało się zablokować właśnie część pieniędzy z tej transakcji: około 11,6 mln zł i apartament w Juracie wart 2 mln zł.
Podejrzenie wzbudziło to, że Janusz K., który w latach 80. zajmował się nielegalną wymianą walut i miał problemy z prawem, a po 1989 r. prowadził kantor i potem handlował nieruchomościami, zachowywał się w sposób klasyczny dla osób piorących pieniądze: zaczął dzielić je na mniejsze kwoty i przelewać na konta własne i członków rodziny. Aż 2,5 mln zł wyjął też z kasy banku w gotówce!
Zdaniem prokuratury, tzw. przestępstwami bazowymi, z których pochodziły prane potem pieniądze, było utworzenie CMG przez szefa Code, Marka G. (prokuratura warszawska w innym śledztwie zarzuca mu, że zrobił to, by udaremnić zaspokojenie wierzycieli Code) i rzekome umorzenie udziałów w CMG, do którego nigdy nie doszło.
Nierychliwa Temida
Grzegorz Wieczerzak zapewnia, że nie kojarzy Janusza K., choć ten był świadkiem w głównym śledztwie dotyczącym nadużyć w PZU Życie. Marek G. natomiast od kilku lat w ogóle nie chce rozmawiać z "PB". Powodem jest seria publikacji, w których ujawniliśmy, że szef spółki Code, w którą PZU Życie i Totalizator Sportowy wpompowały ponad 100 mln zł, ma coraz więcej problemów z prawem.
Udało nam się ustalić, że po kilku latach pierwsza z jego wielu spraw wreszcie zakończyła się wyrokiem. Za udaremnianie zaspokojenia wierzyciela i wyłudzenie 8 mln zł kredytu z Banku Przemysłowego Marek G. skazany został na rok i 10 miesięcy w zawieszeniu na trzy lata i grzywnę 8 tys. zł, a jego żona Jolanta za wyłudzenie kredytu na rok w zawieszeniu na trzy lata i 5 tys. zł grzywny. Wyrok nie jest prawomocny, sprawę na wniosek państwa G. bada sąd II instancji.
Czekając na sukces
Także w przypadku procesu Janusza K. nie należy się spodziewać szybkiego finału. Broniący go trzej adwokaci (m.in. Stanisław Rymar, szef Naczelnej Rady Adwokackiej, i Jerzy Jamka, znany warszawski prawnik) zarzucili sąd wieloma wnioskami. Wniosek o całkowite umorzenie sprawy został oddalony. Na rozpatrzenie wciąż jednak czekają inne: o uchylenie środków zabezpieczających, o odblokowanie pieniędzy, a nawet o zwrot akt prokuraturze.
Jeśli obrońcom mimo wszystko nie uda się przekonać sądu o niewinności klienta, skarb państwa odzyska pierwsze duże pieniądze związane z aferą PZU Życie. Byłby to jednocześnie największy namacalny sukces polskich organów ścigania w walce z praniem pieniędzy.
Dawid Tokarz