Ring ekonomiczny: Trzy pytania do...
Czy i kiedy Chiny staną się najważniejszą i największą gospodarką świata? Czy do ożywienia amerykańskiej gospodarki wystarczy kolejny plan przygotowany przez administrację Baracka Obamy? Czy gospodarka europejska ma szansę na trwałą odbudowę zaufania wśród inwestorów? Jaka przyszłość czeka wspólną europejską walutę w końcówce tego roku? Na pytania odpowiadają ekonomiści dużych instytucji.
Witold M. Orłowski, główny doradca ekonomiczny PricewaterhouseCoopers
1. Jedną z dwóch najważniejszych gospodarek świata (i drugą co do wielkości) Chiny stały się już obecnie. Ale oczywiście nadal jeszcze bardzo ustępują pod tym względem USA, a skalą rynku również Unii Europejskiej. Sądzę, że przegonienie przez Chiny Stanów Zjednoczonych to jednak jeszcze melodia bardzo odległej przyszłości - zajmie to co najmniej 20 lat. O ile oczywiście nie stanie się coś niezwykłego, co pokrzyżuje wszystkie te prognozy.
2. Nie, raczej nie wystarczy. Istota kryzysu gospodarczego to załamanie zaufania ludzi do gospodarki i brak wiary w perspektywy wzrostu. A zaufania w USA po prostu nie udało się jeszcze odbudować. Dopóki to się nie stanie, kolejne plany ożywienia są stale walką o taki przełom. I nic nie wskazuje na to, by był on już za rogiem.
3. Europa ma oczywiście poważny problem związany z obecnym kryzysem. Ale ma problem jeszcze poważniejszy - w odróżnieniu od USA, kryzys zaufania co do szans rozwojowych Europy (zwłaszcza zachodniej) trwa już od co najmniej dekady. Nie chodzi więc tylko o ocenę perspektyw rynku i stabilności waluty, ale o rzeczy głębsze, np. proces starzenia się społeczeństw, nadmierną rozbudowę państwa opiekuńczego, zbyt małą przedsiębiorczość i innowacyjność gospodarek. Euro jest mocną walutą i nic mu się nie stanie, ale na dłuższą metę jego siła zależeć będzie od zdolności Europy do przeprowadzenia głębokich reform.
Jan Mazurek, główny analityk Investors TFI
1. Nie widzę logicznych podstaw dla snucia futurystycznych prognoz, jakoby gospodarka Chin stała się w trzeciej dekadzie tego wieku największą potęgą świata. Uważam, że pozycja USA jako lidera światowej gospodarki jest niezagrożona ze strony któregokolwiek pojedynczego kraju. Gospodarka Stanów Zjednoczonych jest najbardziej konkurencyjną na świecie, z PKB blisko trzy razy wyższym niż Japonii czy Chin. To w USA jest największy potencjał technologiczny i intelektualny, który stanowi o sile ekonomicznej. Na badania i rozwój w USA idzie 2,7 proc. PKB, w Chinach 1,5 proc. Przemysł chiński w dalszym ciągu bazuje głównie na myśli technicznej Zachodu. Snucie prognoz na kilkadziesiąt lat do przodu uważam za nieodpowiedzialne i traktuję jako fantazję mającą jedynie wartość medialną.
2. Plan ogłoszony przez prezydenta Obamę czy Kongres stanowi rozwiązanie doraźne i nie usuwa źródła problemów, które od lat trawią Stany Zjednoczone. Wydawanie środków publicznych na poprawę infrastruktury, tylko dlatego aby pobudzić koniunkturę, jest działaniem pożytecznym z punktu widzenia korzystających z tej infrastruktury, lecz pozornym ekonomicznie - może przynieść poprawę, lecz na krótką metę. Przykładem podobnych działań, które nie przyniosły trwałych zmian, było wprowadzenie ulg mieszkaniowych, które skutecznie stymulowały rozwój budownictwa, a po ich wygaśnięciu od maja znów ma miejsce stagnacja w tym segmencie. Kosztowało to amerykańskich podatników sporo.
3. Europejska gospodarka ma szansę, lecz trudno będzie ją zrealizować przy istniejącej biurokracji, a ta jak zawsze szkodzi rozwojowi i konkurencyjności. Decyzje podejmowane w Brukseli są wynikiem kompromisu 27 różniących się niejednokrotnie znacząco krajów, które działają poprzez pryzmat własnych potrzeb i wizji. Bez rozsądnych reform, szczególnie w strefie euro, trudno będzie Europie konkurować z USA czy Chinami. Zaufanie mogą jednak odzyskiwać pojedyncze kraje, jak Niemcy, Wielka Brytania, Francja, czy nawet Polska.
Jacek Mielcarek, X-Trade Brokers DM S.A.
1. Produkcja w Chinach w ujęciu nominalnym przewyższy PKB gospodarki amerykańskiej prawdopodobnie za około 10-15 lat przy założeniu 2-3% wzrostu w USA oraz rozwoju w tempie 9-10% rocznie Państwa Środka. Należy jednak mieć na uwadze kilka czynników, które mogą potencjalnie zakłócić rozwój Chin. Wymienić trzeba przede wszystkim kształtowanie się bańki spekulacyjnej na rynku nieruchomości oraz pompowanie wzrostu gospodarczego poprzez ekspansywną politykę gospodarczą i sztucznie zaniżony kurs juana. Nie bez znaczenia pozostaje ponadto niestabilność systemu politycznego Chin.
2. Głównymi problemami amerykańskiej gospodarki są obecnie niski poziom inwestycji prywatnych oraz wysoka stopa bezrobocia, wpływająca negatywnie na konsumpcję. Wobec bliskich zera stóp procentowych, inwestycje prywatne mogą być pobudzone przez państwo jedynie poprzez impuls fiskalny (dobrym pomysłem jest np. niedawno zaproponowana możliwość pełnego odpisu przez amerykańskie firmy inwestycji rzeczowych w 2011 roku). Nieco odmiennym zagadnieniem jest sytuacja na rynku pracy, gdzie ostatnie badania wskazują, że samo zwiększenie zagregowanego popytu może nie być wystarczające do znacznego obniżenia stopy bezrobocia, ponieważ rośnie niedopasowanie między popytem a podażą pracy. Potrzebne są raczej inicjatywy zwiększające mobilność oraz kwalifikacje siły roboczej.
3. W ostatnim czasie można zaobserwować utratę zaufania rynku do obligacji krajów peryferyjnych strefy euro, co znajduje przełożenie we wzroście różnicy między rentownością obligacji irlandzkich, greckich czy portugalskich a rentownością niemieckich bundów (spready powróciły do poziomu z maja tego roku). Europejskiej walucie nie pomagają ponadto informacje podważające wiarygodność stress-testu największych banków starego kontynentu, którego wyniki były impulsem do odwrócenia trendu spadkowego na parze EUR/USD. Pojawienie się silniejszego sygnału z krajów peryferyjnych (zwłaszcza z Irlandii) może doprowadzić do powrotu spadków na głównej parze.
Maja Goettig, główny ekonomista, dyrektor Biura Analiz Ekonomicznych
1. W 2009 r. Chiny były trzecim krajem na świecie pod względem wartości gospodarki po USA i Japonii oraz drugim po USA pod względem PKB wg parytetu siły nabywczej. Z uwagi na wysoki wzrost gospodarczy Chiny bardzo szybko nadrabiają dystans dzielący je od największej gospodarki świata, USA. W tym roku PKB Chin ma wzrosnąć o ponad 10 proc., podczas gdy USA maksymalnie o 3 proc. Przy utrzymaniu takiego tempa wzrostu Chiny mogłyby stać się największą gospodarką świata już w okolicy 2020 roku. Jednocześnie, Chiny pozostają nadal w ogonie pod względem wartości PKB wg siły nabywczej w przeliczeniu na mieszkańca, którego wartość stanowi jedynie ok. 15% PKB USA (oraz ok. jedną trzecią PKB Polski) i plasuje je dopiero w okolicy setnego miejsca na świecie.
2. Jest mało prawdopodobne, aby Kongres zdołał przegłosować przedstawiony we wrześniu przez Baracka Obamę nowy sześcioletni plan wsparcia gospodarki jeszcze przed listopadowymi wyborami. Jednak nawet jeśli udałoby się w szybkim tempie przegłosować ten plan, na pierwsze efekty jego wprowadzenia trzeba będzie poczekać, prawdopodobnie do drugiej połowy 2011 r. Ponadto skala wsparcia jest zbyt mała, aby w istotnym stopniu przyczynić się do ożywienia gospodarki USA. Głównym elementem planu jest odbudowa i modernizacja infrastruktury transportowej - zaproponowane wydatki z tego tytułu w 2011 r. to 50 miliardów dolarów, czyli poniżej 0.5% PKB.
3. Pierwsza połowa tego roku przyniosła gwałtowny spadek kursu euro wobec dolara, w okolice 1.20 na początku czerwca, na fali obaw o kondycję fiskalną peryferyjnych krajów strefy euro, tzw. PIIGS (Portugalia, Irlandia, Włochy, Grecja, Hiszpania). Nastroje uspokoił plan wsparcia krajów strefy euro przez UE i MFW. Od tego czasu kurs eurodolara ponownie wzrósł, w okolice 1.35, i nie można wykluczyć dalszej jego zwyżki w końcówce tego roku. Napływające dane makro pokazują bowiem, że rynki były zbyt optymistycznie w swojej ocenie perspektyw wzrostu gospodarczego w USA i zbyt pesymistyczne w kwestii kondycji europejskiej gospodarki. W rezultacie, ewentualnej pierwszej podwyżki stóp procentowych powinien dokonać ECB, nie Fed, co stanowi wsparcie dla kursu euro wobec dolara.
Adam Zaremba, doradca inwestycyjny Superfund TFI SA
1. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat środek ciężkości globalnej gospodarki przesuwa się nieustannie na wschód. Jeszcze w latach 80. centrum światowej ekonomii znajdowało się gdzieś na linii Europa - Ameryka Północna. Za kilkanaście lat znajdzie się zapewne w Azji Wschodniej. Gospodarki azjatyckie szybciej i dynamiczniej odreagowywały podczas ostatnich faz dekoniunktury, a same Chiny w 2009 dołożyły więcej do globalnego wzrostu gospodarczego niż USA. Jeżeli te tendencje będą kontynuowane, a jest to wielce prawdopodobne, Chiny staną się największą gospodarką świata w perspektywie 30 lat.
2. Porównanie ostatniego kryzysu finansowego z recesją w USA z lat 30. prowadzi do interesujących wniosków. Wówczas znacząco bardziej stracił rynek pracy, podczas gdy obecnie mamy do czynienia z o wiele większym załamaniem rynku nieruchomości. Tymczasem to właśnie ten sektor był kołem zamachowym, które pchało gospodarkę do przodu niemal w każdym cyklu koniunkturalnym ostatnich 50 lat. W efekcie - na skutek nie w pełni poprawnej diagnozy - nowy program rozruchowy może nie spełnić swojej roli.
3. Obecnie w USA i Japonii obserwujemy chęci do dodrukowywania pieniędzy, co w nieunikniony sposób odbija się na osłabieniu waluty. Z drugiej strony, w Europie coraz częściej mówi się o podwyżkach stóp procentowych. Dodatkowo trwające ożywienie zmniejsza awersję do ryzyka ze strony inwestorów. W efekcie, wiele wskazuje, że to europejska, a nie amerykańska waluta, będzie wygranym ostatniego kwartału 2010.
Dorota Sierakowska