RMF: Cała Polska szuka pracy...

Proponują mi funkcję dyrektora wykonawczego w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju - ujawnił w Kontrwywiadzie RMF FM Kazimierz Marcinkiewicz. Były premier dodaje, że decyzji jeszcze nie podjął.

Konrad Piasecki: Czy wielka społeczna akcja, której przyświeca hasło: Cała Polska szuka pracy dla Kazimierza Marcinkiewicza, zbliża się do szczęśliwego finału?

Kazimierz Marcinkiewicz: Nie wiem, ludzie nie mają co robić. Tak się zastanawiam, czy dać jeszcze trochę pracy dziennikarzom. Miesiąc, dwa, trzy?

Rzeczywiście będzie pan dawał, czy już się panu marzy Londyn?

Na pewno Londyn jest wspaniały; jest najlepiej ułożonym miastem; jest centrum Europy, a może i świata.

Czy Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju to jest nowe miejsce pracy Kazimierza Marcinkiewicza?

Reklama

Otrzymałem taką propozycję. Zobaczymy, w tym tygodniu będę podejmował decyzję.

A od kogo takie propozycje się otrzymuje?

Od osób, które są kompetentne w sprawie EBOiR-u. W Polsce jest jedna taka osoba.

Prezes NBP?

Zostawmy to.

Czy premier? Bo to jest ciekawe, kto jest kompetentny w tej dziedzinie.

To każdy powinien już wiedzieć, dziennikarz zwłaszcza.

Prezes Narodowego Banku Polskiego może takie nominacje rozdawać. Panu rozumiem to zaproponował.

Otrzymałem taką propozycję.

Nie zgodził się pan?

Decyzję podejmuję, ale rozkładam ją w czasie, dlatego że już parę decyzji błędnych podjąłem i nie chcę więcej błędnych decyzji podejmować.

A jak pan spojrzy na swoje życie przez ostatnie pół roku, to która decyzja była najbardziej błędna?

Myślę, że sprawa związana z PKO. To jest rzecz, która absolutnie mnie zaskoczyła. A człowiek nie lubi być zaskakiwany. Ta cała wrzawa wokół tego kandydowania była dla mnie zupełnie czymś nowym.

Mnie bardziej zaskoczyło, że pan, który wielokrotnie mówił o kryteriach kompetencji, o tym, że rozdawanie politycznych synekur, to najgorsze co można sobie wyobrazić, nagle po taką synekurę chce sięgnąć.

Gdybym chciał sięgnąć po polityczną synekurę, to na pewno bym sięgnął. Ja chciałem wystartować w normalnym konkursie. To właśnie ja pisałem tę ustawę, która właśnie takie konkursy do spółek Skarbu Państwa?

Ale doskonale wiemy, że gdyby PiS się uparł, gdyby minister skarbu się uparł, to pan zostałby tym prezesem niezależnie od wszystkiego.

Ale nie chciałem, aby się upierał. Ja się poddałem normalnej procedurze. W państwie polskim są instytucje, które są władne powiedzieć, czy ktoś się do czegoś nadaje, czy nie. Jeśli chodzi o banki w Polsce, to jest od tego rada nadzorcza danego banku, jest od tego główny inspektor nadzoru bankowego i Komisja Nadzoru Bankowego.

Ale obie te instytucje można kontrolować politycznie.

Można, ale nie uczyniłem ani pół kroku, aby do tego doprowadzić.

Jeśli chodzi o polski bank były wątpliwości dotyczące kompetencji, a jeśli chodzi o bank europejski to ich nie ma?

Widocznie nie ma.

Pan, rozumiem, ich w sobie nie ma. Tak samo prezes NBP.

Ja powtórzę jeszcze raz, ja wypełniam wszystkie kryteria, które są niezbędne, by zająć miejsce prezesa PKO BP.

A prezesa lub dyrektora Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju?

Również.

A kim pan tam będzie?

Ale ja jeszcze decyzji nie podjąłem.

A jaką propozycję pan dostał?

Dyrektora wykonawczego.

Polityka nie i długo, długo nie?

Tak, trzeba na jakiś czas, a może na zawsze, odejść z polityki. To trochę będzie zależało od polskiej polityki. Myślę, że w jakiejś mierze wynika to z faktu, jak zbudowana jest dzisiaj scena polityczna i co się na niej dzieje, ale wynika także z tego, że jestem byłym premierem. Były premier całkiem z polityki wyjść nie może. Może wypełniać pewne funkcje publiczne, może pracować dla kraju i będę starał się to robić, ale już z innej pozycji.

A nie dlatego, między innymi, że czuje się pan oszukany? Czy dlatego, że nikt tutaj pana nie potrzebuje w polskiej polityce?

Nie czuję się oszukany dlatego, że jestem człowiekiem bardzo samodzielnym i wolnym. Wolność to jest ta cecha, którą kocham i którą bardzo w sobie szanuję, a także szanuję wobec innych ludzi i nie daję sobą miotać.

A czuje pan, że Jarosław Kaczyński wypełnił obietnicę: "Nie pozostawimy Kazimierza Marcinkiewicza samego i nie pozostawimy go niewykorzystanym"?

Jeśli mam poskładane propozycje i mogę wybierać, to pewnie tak.

Ale twierdzi pan, że z tymi propozycjami Jarosław Kaczyński nie ma nic wspólnego.

To jest różnie. Nie chcę o wszystkich mówić.

A partia Rokity i Marcinkiewicza to jakaś polityczna fikcja, niebyt?

Jakaś taka dziennikarska mrzonka, marzenie - bardzo ciekawe.

Nie. Sam Rokita mówi: Nie dam sobie uciąć paznokcia, że kiedyś politycznie coś nie będzie nas łączyć.

Nas politycznie cały czas coś łączy. Współpracujemy politycznie od bardzo wielu lat. Pierwszy raz spotkaliśmy się w rządzie Hanny Suchockiej i jest taka sytuacja, że dosyć podobnie myślimy o państwie i o polityce.

Pan w Londynie będzie członkiem PiS-u na obczyźnie?

Nie zamierzam występować z Prawa i Sprawiedliwości, ale zamierzam zawiesić wszystkie swoje partyjne funkcje.

Żeby zamknąć temat londyński: tam teraz Tadeusz Syryjczyk jest polskim przedstawicielem. Pan go, mówiąc kolokwialnie, "wysiuda" czy poczeka na koniec jego kadencji? Bo to, zdaje się, jest maj przyszłego roku.

To są sprawy, które nie ode mnie zależą.

Dlaczego, pańskim zdaniem, jest tak, że Macierewicz wyparł Sikorskiego, Ziobro wyparł Dorna? Co się dzieje w polskim rządzie?

Nie budowałbym tego w taki sposób. Rzeczywiście, w tym pierwszym przypadku chyba tak jest, ale w drugim - myślę, że jest to bardziej złożona sprawa. Obu zmian się spodziewałem.

Patrząc na ten pierwszy przypadek: dlaczego Macierewicz - który, jak pan pisze: Niczego w życiu nie zbudował i nie stworzył, zawsze dzielił i burzył - ma takie dobre notowania w PiS-ie i u premiera?

Myślę, że na pewno jest jednym z niewielu ludzi w Polsce, który mógł zlikwidować WSI, który mógł wyczyścić WSI - do tego nadaje się idealnie. Żeby mieć czyste sumienie, napisałem w swoim pamiętniku internetowym, że uważam, że do budowania nie jest najlepszą osobą. I na tym kończę.

Powinien zostać zdymisjonowany teraz, kiedy już rozłożył Wojskowe Służby Informacyjne?

Nie jestem najlepszą osobą do komentowania i recenzowania rządu Jarosława Kaczyńskiego.

Boi się pan Macierewicza?

Nie, gdybym się bał, to bym tego nie napisał. Ja niczego się nie boję.

Pisze pan: Jest obsesja podsłuchów wokół Macierewicza. Jest ta obsesja?

Ludzie tak mówią. Ale to jest sprawa nie tylko Antoniego Macierewicza, to jest tak naprawdę od Adama Michnika. Od kiedy on nagrał, prowadzę swoje rozmowy telefoniczne tak, jakbym był nagrywany. Myślę, że nie tylko ja. Nie mam nic złego na sumieniu, w związku z tym nie mam też takich tajemnic, które musiałbym zapisywać na karteczce, a potem je palić.

RMF FM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »