Robotnicy są ofiarami polityków, tak jak biznesmeni
Białe kołnierzyki z ironią i nonszalancją przyglądają się pokojowym demonstracjom - oświadczył Krzysztof Orszagh, prezes Stowarzyszenia Przeciwko Zbrodni im. Jolanty Brzozowskiej, stając po stronie stoczniowców, którzy pobili Henryka Walusia, prezesa Zakładów Przemysłu Odzieżowego Odra.
To nieprzemyślane stwierdzenie pokazuje, jak bardzo błędnie oceniane są przyczyny problemów polskiej gospodarki. Dlaczego nieprzemyślane? Nie można wykluczyć, że prezes Odry okradał firmę - to sprawdza prokuratura. Możliwe jednak, iż ten człowiek uczciwie walczył o uratowanie przedsiębiorstwa oraz załogi. Tego na razie nie wiadomo.
Jednak oświadczenie pana Orszagha jest bardzo znaczące. W Polsce dominuje bowiem pogląd, bez względu na fakty, że pracodawcy i menedżerowie to złodzieje, którzy działają na szkodę robotników. Jeśli dołożyć do tego liczne wystąpienia różnej maści polityków głoszących, że bogaci nie chcą pamiętać o biednych, okaże się, że to majętni przedsiębiorcy odpowiadają za wysokie bezrobocie i nędzę. A to nieprawda.
Dramat wielu robotników polega na tym, że nie wierzą, iż tylko przedsiębiorcy, inwestorzy i wytężona praca są w stanie zapewnić im dostatek. Wolą widzieć w kapitalistach wrogów. A kim są owi kapitaliści? To ludzie, którzy chcą rozwijać swoje przedsiębiorstwa, zarabiać jak najwięcej i utrzymać rodziny. Jednym słowem, chcą tego samego, co robotnicy. Dobre serce czy wrażliwość na potrzeby i krzywdę innych nie zależą od bogactwa. To najstraszniejsza brednia, jaką można wmówić ludziom, i jednocześnie najbardziej szkodliwa - że bogaci są źli, a biedni dobrzy. W konsekwencji rodzi się nienawiść robotników czy rolników do przedsiębiorców, pracodawców, czyli właśnie do tych, którzy jako jedyni są w stanie im pomóc. Oczywiście wśród biznesmenów zdarzają się oszuści i kanalie - jednak zupełnie tak samo, jak wśród robotników, rolników czy jakichkolwiek innych grup.
W Polsce trwa dramat ludzi, którzy nie dostają pensji. Czasem wynika to z przyczyn niezależnych, czasem z przestępstw popełnianych przez zarządy firm, a czasem z indolencji związków zawodowych, blokujących reformy w przedsiębiorstwie. Jednak w tle jest kiepska kondycja gospodarki, biurokratyczne prawo hamujące przedsiębiorczość i napływ kapitału oraz zła organizacja systemu gospodarczego - wspomnijmy choćby rynek mieszkaniowy, uniemożliwiający ludziom przeniesienie się do miejsc, w których łatwiej znaleźć pracę.
Prawdziwe pretensje za obecny kryzys państwa powinny być kierowane do polityków. Robotnicy, tak jak i przedsiębiorcy, są tylko ofiarami systemu gospodarczego oraz fatalnej organizacji państwa. Na koniec mała dygresja - kolejne rządy zdobywały władzę w demokratycznych wyborach. Do kogo mogą mieć pretensje ludzie, że politycy ich oszukują? Dopóki wyborcy będą głosowali na populistów opowiadających bajki, obiecujących dostatek bez wysiłku i łupienie "kapitalistów", los najbiedniejszych szybko się nie poprawi.