Rola głowy państwa dziś i jutro

W polskim systemie parlamentarno-gabinetowym prezydent, choć jest wybierany w wyborach powszechnych, może tak naprawdę niewiele. Głowa państwa nie posiada bowiem uprawnień, które pozwalałyby w sposób bezpośredni zmieniać lub kształtować politykę państwa. Dlatego obietnice wyborcze składane przez aktualnych kandydatów na prezydenta będą raczej trudne do zrealizowania.

Konstytucyjne kompetencje prezydenta można połączyć w kilka grup. Pierwszą z nich tworzą funkcje reprezentacyjne, zwłaszcza w kontaktach zewnętrznych z zagranicą. W tym przypadku o sile prezydenta decyduje przede wszystkim jego osobowość, a nie nadane uprawnienia, które niejednokrotnie dublują się z uprawnieniami innych instytucji państwowych.

W kompetencjach prezydenta leży prawo do ratyfikowania i wypowiadania umów międzynarodowych, mianowanie i odwoływanie pełnomocnych przedstawicieli RP w innych państwach czy przyjmowanie listów uwierzytelniających bądź odwołujących akredytowanych przed nim przedstawicieli dyplomatycznych innych państw. Drugą grupę uprawnień wypływającą bezpośrednio z konstytucji tworzą kompetencje o charakterze techniczno-organizacyjnym, czyli zarządzanie wyborów do parlamentu, zwoływanie pierwszego posiedzenia Sejmu po wyborach i wyznaczanie marszałków-seniorów. W tej grupie mieszczą się również uprawnienia związane ze skracaniem kadencji Sejmu, z których odchodzący aktualnie prezydent nie musiał korzystać.

Reklama

Trzecią grupę równie istotnych uprawnień stanowią kompetencje legislacyjne. Prezydent może za pomocą powołanych przez siebie grup ekspertów wnosić do laski marszałkowskiej inicjatywy ustawodawcze, co jednak nie zawsze jest jednoznaczne z uchwaleniem proponowanych rozwiązań. Dużo w tym przypadku zależy od aktualnego układu politycznego. Skuteczność prezydenta jest większa, jeżeli ma za sobą sejmową większość. Prezydent jest również ostatnią instancją w procesie uchwalania ustaw. To od jego podpisu zależy, czy dana ustawa wejdzie w życie. W związku z tym posiada również prawo weta, które może być jednak odrzucone przez Sejm większością 2/3 głosów. Inną z jego kompetencji jest możliwość zwracania się do Trybunału Konstytucyjnego o rozstrzygnięcie kwestii zgodności z konstytucją uchwalonej ustawy.

Prezydent ma też szerokie uprawnienia w zakresie bezpieczeństwa państwa. W razie np. zagrożenia głowa państwa może zarządzić powszechną mobilizację i użycie sił zbrojnych do obrony kraju. Może też wprowadzać stan wojenny na części lub całym terytorium kraju.

Do uprawnień prezydenta należy też inicjatywa wysuwania kandydatów na prezesów: NBP, Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego czy Naczelnego Sądu Administracyjnego. Jak widać, kompetencje prezydenta, choć z pozoru szerokie, mają niewielki bezpośredni wpływ na kształtowanie polityki państwa, zwłaszcza jeśli chodzi np. o politykę gospodarczą. Obiecywanie przez aktualnych kandydatów na prezydenta wsparcia bezrobotnych, przeprowadzenie reformy służby zdrowia czy budowanie nowych mieszkań pozostanie pustą obietnicą, gdyż głowa państwa nie ma żadnych bezpośrednich kompetencji ani środków, aby swoje pomysły zrealizować.

Tomasz Pietryga

Czy rozszerzyć uprawnienia prezydenta?

prof. Genowefa Grabowska, konstytucjonalista
Wszystko zależy od modelu politycznego, jaki przyjmiemy. Jeżeli chcielibyśmy mieć prezydenta, który funkcjonuje nie tylko jako reprezentant państwa, to tak - jestem za rozszerzeniem jego uprawnień. Obecnie uprawnienia prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i wcześniej Lecha Wałęsy nie były zbyt duże. Konstytucja z 1997 r. nie była niestety tworzona z myślą o długofalowej prezydenturze, ale z myślą o niedostatkach poprzedniej (czytaj - Wałęsy). Żeby te niedostatki wyeliminować, dano prezydentowi skromne uprawnienia.
Mnie bardziej odpowiadałaby prezydentura na wzór francuski, która jest bardziej aktywna. Przy zmianie konstytucji uprawnienia prezydenta - bez względu na to, kto zostanie prezydentem - muszą zostać rozszerzone, problem tylko, jak daleko. Na pewno prezydent powinien mieć większe uprawnienia mediacyjne w przypadku wystąpienia sporu parlamentarnego. Obecnie prezydent może być jedynie cichym doradcą bądź zwołać Radę Gabinetową. Nie jestem przekonana natomiast do wyposażenia prezydenta w możliwość wydawania dekretów, mimo że to uprawnienie sprawdziło się w przeszłości. Jeżeli prezydent miałby taką możliwość, należałoby to obwarować wieloma barierami formalnymi, które uczynią, że głos - jeśli chodzi o użycie tego środka - miałby również parlament.

prof. Cezary Mik, dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Kardynała Wyszyńskiego
Pozycja prezydenta jest uzależniona od ułożenia systemu rządów w państwie. Możliwości jest kilka - może to być system prezydencki, z silną pozycją głowy państwa, parlamentarno-gabinetowy, gdzie władze sprawuje rząd w oparciu o parlament. Istnieje również możliwość oddania szerszych uprawnień premierowi, na wzór systemu kanclerskiego. Wszystko to jednak wymaga podjęcia określonej decyzji politycznej. Najgorsza jest natomiast sytuacja, w której władza w państwie jest tak rozproszona, że w konsekwencji nie rządzi ani prezydent, ani rząd, albo rządzą jednocześnie. Trochę z taką sytuacją mamy obecnie do czynienia w Polsce. Dlatego jestem zwolennikiem bardziej wyraźnych układów władzy.
Jednak jeżeli chcemy dać większe uprawnienia prezydentowi, trzeba zdecydować się na wprowadzenie systemu prezydenckiego, co oznacza, że funkcja premiera ulega osłabieniu i jest podległa prezydentowi. W innym przypadku sytuacja nie jest korzystna dla państwa, gdyż jeżeli daje się prezydentowi możliwość wydawania dekretów, wkracza się już w kompetencje rządu. W przypadku kiedy prezydent i premier są z innego ugrupowania politycznego, jest to pierwszy krok do konfliktu konstytucyjnego, a to na pewno nie służy państwu.
Jestem zwolennikiem silnej prezydentury, która byłaby jednak prezydenturą odpowiedzialną, i to nie tylko przed Bogiem i historią, ale również za rządzenie państwem.

prof. Antoni Kamiński, Instytut Nauk Politycznych PAN
Uprawnienia prezydenta albo powinny zostać wzmocnione i wtedy należałoby również wzmocnić system kontroli tego urzędu, albo powinny zostać osłabione, ale już w granicach konstytucyjnych. Obecnie urząd prezydenta funkcjonuje w sposób znacznie szerszy niż to przewiduje konstytucja. Zatem jeżeli chcemy mieć prezydenta, który jest postacią honorową, reprezentuje kraj na zewnątrz itd. - to prezydent nie powinien być wybierany przez naród, ale przez np. Zgromadzenie Narodowe. Wtedy on nie może powoływać się na tę legitymację, która pochodzi z wyborów powszechnych. W takiej sytuacji państwo ma prezydenta honorowego. Jeżeli natomiast pójdziemy w kierunku rządów prezydenckich, wtedy musimy radykalnie zmienić konstytucję i przeprojektować cały system ustrojowy. Moim zdaniem należałoby zmienić obecny system, bo jeżeli mówimy o kryzysie państwa, to musimy patrzeć na jego źródła zarówno w poszczególnych instytucjach państwowych, jak i w relacjach pomiędzy tymi instytucjami.

Gazeta Prawna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »