Ropa naftowa. Rosja sprzedaje surowiec drogą morską
Eksport rosyjskiej ropy drogą morską wzrósł w ubiegłym tygodniu do najwyższego poziomu od kwietnia ubiegłego roku - informuje Bloomberg.
Rosnący eksport morski rosyjskiej ropy może oznaczać, że Kreml wytrzymał początkowe uderzenie spowodowane sankcjami i skutecznie stara się sprzedawać surowiec mimo ograniczeń. Wzrost eksportu ma szczególne znaczenie w obliczu kolejnych sankcji, które mają być nałożone od 5 lutego.
Na początku stycznia łączny wolumen rosyjskiej ropy wzrósł o ponad 800 tys. baryłek dziennie, czyli o 30 proc.
Tymczasem zakaz importu rosyjskiej ropy przez Unię Europejską doprowadził do znacznie dłuższych rejsów, przy czym podróże z portów bałtyckich do Indii trwają obecnie średnio 31 dni. Indie stały się jednym z ważniejszych odbiorców rosyjskiej ropy po znacznym obniżeniu zakupów przez kraje Zachodu.
Rosja jest jednak w coraz większym stopniu zależna od własnych statków i tak zwanej "floty cieni", składającej się zwykle ze starszych statków należących do małych, często nieznanych firm, które powstały w ostatnich miesiącach.
Europejskie tankowce nadal mogą przewozić rosyjską ropę, o ile jest ona sprzedawana po cenie poniżej 60 dol. za baryłkę, wprowadzonej w tym samym czasie, co zakaz importu - przypomina Bloomberg.
Warto jednak dodać, że kolejne sankcje wejdą w życie 5 lutego. Mają w znacznym stopniu zablokować eksport rosyjskich paliw.
Przypomnijmy: państwa zachodniej koalicji (Australia, Kanada, Japonia i Stany Zjednoczone oraz 27 krajów Unii Europejskiej), wprowadziły limit cenowy 60 dolarów za baryłkę rosyjskiej ropy od 5 grudnia, a UE nałożyła embargo na import rosyjskiej ropy drogą morską. Sankcje, choć nie udaremniły eksportu rosyjskiej ropy, znacznie go utrudniły i pozbawiły Kreml sporej części dochodów.
Po 5 lutego sankcje uderzą także w rosyjski eksport produktów rafinowanych, co budzi pewne obawy w krajach UE (także w Polsce) dotyczące np. dostaw oleju napędowego.
Zobacz także: